Jak mówi ks. Jarosław Wesołowski z parafii pod wezwaniem św. Floriana w Chodzieży, w tym roku chodzieska Ekstremalna Droga Krzyżowa miała być dokładnie taka, jak wskazuje jej nazwa. Obie trasy wiodły po niełatwym terenie: przez las i błotnistymi drogami gruntowymi. Dodatkowym utrudnieniem było również to, że trzeba było pokonać je w nocy, bez postojów i w całkowitej ciszy. Do przejścia było 25 lub 41 kilometrów.
Uczestnicy maszerowali w niewielkich, maksymalnie 10-osobowych grupach. Mieli ze sobą rozważania - w formie drukowanej lub w specjalnej aplikacji, za pośrednictwem której można było je nie tylko odczytać, ale i odsłuchać.
Obowiązkowe wyposażenie każdego uczestnika stanowiła mapa z opisem trasy, elementy odblaskowe, latarka, telefon z GPS-em, a także ciepłe ubrania, woda i prowiant. Chętni mogli zabrać ze sobą również jeden z 50-ciu brzozowych krzyży, które wykonali członkowie działającej przy parafii Wspólnoty Męskiej.
Wędrówka trwała kilka godzin. Jak zakładał ks. Jarosław Wesołowski, w przypadku krótszej trasy powrót do Chodzieży miał nastąpić około godz. 3 w nocy, a w przypadku dłuższej trasy - około godz. 6 rano.
W razie potrzeby, pomoc uczestnikom Ekstremalnej Drogi Krzyżowej zapewnić mieli strażacy OSP Chodzież i policja. Po wszystkim, w domu parafialnym na piechurów czekała ciepła herbata.
***
Zobacz też: Drodze Krzyżowej w Gnieźnie przewodniczył Prymas Polski ks. abp Wojciech Polak
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?