Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzisiaj pierwszy dzień zimy! Przypominamy tę naprawdę zimną zimę - zimę stulecia

Bożena Wolska
Bożena Wolska
Dzisiaj, 22 grudnia rozpoczyna się kalendarzowa zima, a w tym roku również zima astronomiczna. Przypominamy zimę stulecia - tę, która zaatakowała nas 45 lat temu. I choć później zdarzały się również podobne ataki, to jednak żadne nie paraliżowały na tak długo kraju. I żadne nie były sprawdzianem ludzkiej solidarności.

Pamiętacie? Przedostatni dzień 1978 roku, jak na zimową porę, był ciepły. Jeszcze wieczorem termometry wskazywały +7 stopni Celsjusza. Zanosiło się na to, że Sylwester i Nowy Rok będą bezmroźne i bezśnieżne - taka wiosna. Ludzie byli mocno zdziwieni, kiedy rankiem następnego dnia zauważyli, że za oknami sypie śnieg, a termometry pokazują minus 8 stopni Celsjusza. Potem było coraz gorzej. Ochładzało się coraz bardziej, wiał silny wiatr od wschodu, intensywnie sypał drobny, pylisty śnieg. Temperatura szybko spadła do minus 25 stopni Celsjusza, tworzyły się gigantyczne zaspy.

15 lat temu ,,Chodzieżaninowi” o zimie stulecia opowiadał Hieronim Dreger, który w 1978 roku był dyrektorem Rejonu Dróg Publicznych w Chodzieży oraz Wojciech Budzyński (były radny powiatowy i prezes OSP), wówczas pracował mleczarni.
- Krótko po północy ktoś zawołał mnie do telefonu, dowiedziałem się, że gdzieś popękały rury, kaloryfery i zaczyna się bałagan na drogach - opowiadał H. Dreger. - . Temperatura spadła do -30 stopni, spadło blisko pół metra śniegu. Silny wiatr powodował wielkie zaspy, najwyższe miały około 4 metrów. Niektóre miejscowości zostały zupełnie odcięte od świata. Na przykład Ryczywół. Zima stulecia była ciężkim sprawdzianem dla wszystkich służb. Dyżury drogowców trwały 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Przy tak dużym mrozie nie sprawdzało się posypywanie dróg solą, trzeba było sypać na drogi specjalny środek i rozjeżdżać go pojazdami gąsienicowymi.

Zawsze ktoś pomógł

Wojciech Burzyński, tamten czas wspominał jak jedną wielką przygodę

- Może dlatego, że nie było wiadomości całodobowych i telewizja nie straszyła tak jak teraz. - mówił i opowiadał tak: -Pracowałem w mleczarni byłem odpowiedzialny za odbiór mleka i dostarczanie go do mleczarni w Chodzieży. Jeździliśmy we dwóch. Okazało się, że tak zaśnieżone drogi mogły przejechać tylko samochody marki Praga i Tatra, które pochodziły ze Spółdzielni Produkcyjnej w Margońskiej Wsi. Ponieważ przez kilka dni byliśmy odcięci od dostaw z Chodzieży musieliśmy sobie jakoś radzić i w kontenerach na mleko woziłem chleb, czasem mąkę, a byłem także przewoźnikiem osób. Podróż trwała zawsze długo, czasem trzeba było odkopywać samochód, zmieniać trasy, a bywało, że dzień kończyłem w sandałach, tyle razy musiałem zmieniać przemoczoną odzież. A warto wiedzieć, że wtedy w domach nie było zapasów butów, takie to były czasy.
Pamiętam, że któregoś dnia polecono nam, abyśmy zabrali wracając z Chodzieży kilka osób: kobietę, ucznia i chorego ze szpitala. Kiedy dojechaliśmy do szpitala okazało się, że mamy zabrać nie chorego, ale zwłoki w trumnie... Wyjścia nie było, trzeba było działać. Kobieta wsiadła do szoferki, a do skrzyni, obok trzech kontenerów, wstawiliśmy trumnę oraz wsiadł tam młody człowiek. Ruszyliśmy do Margonina, ale nie dało się dojechać ani przez Strzelce, ani przez Pietronki. Postanowiliśmy wrócić na jedenastkę i wszystko szło dobrze, bo ta droga była bardzo dobrze odśnieżona. Ale był jeden minus: nie szło z niej zjechać, bo po każdej stronie usypane były wały i dostęp do dróg lokalnych był utrudniony. Kilka razy próbowaliśmy przebić się przez zaspę i wreszcie się udało. W Podstolicach postanowiliśmy sprawdzić co się dzieje z tyłu. Okazało się, że nie było nic , ani człowieka, ani trumny, ani kontenerów. Zawróciliśmy i znaleźliśmy trumnę i skrzynie na jedenastce, ale człowieka nie było, zobaczyliśmy jego ślady w kierunku Radwanek... Ponieważ mróz był siarczysty, chyba nawet zorganizowaliśmy jakąś akcję poszukiwawczą, ale wiem, że chłopak sam dotarł cały i zdrowy do domu. W ogóle było wiele przygód, ale zawsze znalazł się ktoś pomocny, ktoś poczęstował ciepłą herbatą, ktoś pomógł wyjechać z zaspy... Ludzie byli życzliwsi i do tej pory nie wiem jak się porozumiewaliśmy bez telefonów, komórek... I jakoś wieści się rozchodziły, jakoś się wiedziało które trasy należy omijać.

Zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto