Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Chyba chciał mnie staranować" - Cezary Strumnik o wypadku na motorowodnych Mistrzostwach Europy

Dariusz Olejniczak
Dariusz Olejniczak
zbiory pryw. C. Strumnika
Zła passa Cezarego Strumnika podczas kolejnych ważnych startów motorowodnych, niestety, trwa nadal. Uszkodzenia jego bolidu po ostatnim zdarzeniu na Jeziorze Chodzieskim okazały się dużo poważniejsze, niż pierwotnie oceniono.

W minioną niedzielę pisaliśmy o wypadku, do jakiego doszło podczas wyścigu w klasie O-500 w ramach Motorowodnych Mistrzostw Europy w Chodzieży. Przypomnijmy, że start Cezarego Strumnika zakończył się dla niego niespodziewanie, na skutek nieodpowiedzialnego manewru Węgra. Attila Havas zajechał chodzieżaninowi drogę przed boją, w wyniku czego Cezary przekoziołkował.

- Miałem wrażenie, jakby chciał mnie staranować - wspomina moment wypadku Cezary Strumnik. - Nie mam pojęcia, co nim kierowało, jaki miał zamiar, ale wyglądało to dziwnie. Nagle, w ciągu kilku sekund, znalazłem się w poważnym niebezpieczeństwie. Nie spodziewałem się takiego manewru. Havas był ode mnie szybszy, mógł mnie wyprzedzić na kolejnej prostej, a zdecydował się na kolizję. Na szczęście, nic mi się nie stało. Po wszystkim, Węgier nawet do mnie nie podszedł, nie zapytał, co ze mną. Po prostu spakował się i wyjechał z zawodów.

Brąz albo nawet srebro tych zawodów było w zasięgu chodzieskiego zawodnika. Ostatecznie uplasował się jednak na 7 pozycji. To, niestety, kolejny niefortunny przypadek Cezarego w ostatnim czasie. W tym roku już po raz 10 jest reprezentantem naszego kraju w sporcie motorowodnym. Ale ostatnie starty nie należą do udanych. We wrześniu ubiegłego roku na zawodach zaliczył dwie "wywrotki": najpierw winny był podmuch wiatru, a następnego dnia - zderzenie z M. Zielińskim. Obie łódki trafiły do naprawy. Miesiąc temu, w Boretto we Włoszech, w Cezarego Strumnika uderzył Niemiec. I znowu konieczna naprawa.

- Takie remonty są pracochłonne, długotrwałe, to robota dla specjalistów, manufaktura - wyjaśnia chodzieski motorowodniak. - Konieczne jest dokładne dopasowywanie wszystkich elementów, obrabianie detali. Tym razem, w pierwszej chwili, wydawało się, że uszkodzenia nie są aż tak poważne. Jednak okazało się, że silnik jest uszkodzony, 3 owiewki do wymiany, do tego szereg innych elementów do nprawy. To przynajmniej 3-4 tygodnie pracy. Ale może być i tak, że nie zdążymy przygotować bolidu do następnych zawodów, w sierpniu, na Ukrainie.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto