Schroniska dla psów należące do Jeżdżewskiego są krytykowane. Posiada on także schronisko w Margoninie

Schronisko to nie hotel i centrum spa, ale miejsce, w którym docelowo tylko na jakiś czas mają znaleźć schronienie bezdomne zwierzęta - mówi właściciel firmy Vet-Zoo Zenon Jażdżewski, który od kilku lat atakowany jest przez osoby działające w różnych organizacjach walczących o prawa zwierząt.

Jego firma do niedawna jeszcze prowadziła sześć schronisk. - Sprzedałem pilskie schronisko miastu, z którym związany byłem przez 16 lat i zamknąłem schronisko w Złotowie - mówi Zenon Jażdżewski. Obecnie prowadzi schroniska w Margoninie, Międzyrzeczu, Choszcznie i Jędrzejewie, o którym w minionym tygodniu zrobiło się bardzo głośno w całej Polsce. Obrońcy praw zwierząt - dokładnie przedstawiciele Fundacji Mondo Cane zabrali stamtąd 18 psów, których zdrowie i życie - jak mówili - były zagrożone. A zaczęło się od tego, że w lodówce na terenie schroniska znaleźli zwłoki psa, który miał być adoptowany, pod martwym dzikiem.

Dziennikarz Tygodnika Pilskiego, na zaproszenie Zenona Jeżdżewskiego, był w jego schronisku w Jędrzejewie. Okazało się czyste i zadbane, a psy przebywające w kojcach nie wyglądały na chore czy wychudzone. O ostatnim ataku Zenon Jeżdżewski mówi: - To była zorganizowana akcja przeciwko mnie, która przez cały czas trwania interwencji, na bieżąco była promowana w mediach społecznościowych

Zenon Jeżdżewski zapewnia, że wszystko jest w porządku również w Margoninie - pod adresem tego schroniska padały zarzuty, że działa bez stosownych prawnych uregulowań.
Jego zdaniem osoby z fundacji na rzecz obrony praw zwierząt doskonale wiedziały po co przyszły do schroniska, bo od razu udały się do tej części, w której - bywa, że od kilku lat - przebywają najstarsze psy. Jest to tzw. ,,staruszkowo”, a właściwie było, bo zostało zlikwidowane.
- Teraz psy, które nie mają szans na adopcję, czyli bardzo stare i schorowane, będą usypiane - odgraża się. Dodaje, że z racji wieku miały niedowłady kończyn i zmiany skórne, ale nie miały źle w schronisku.
Zenon Jażdżewski twierdzi, że ma dość ciągłych ataków i chce oddać swoją firmę lub sprzedać schroniska: - Mam już 68 lat i jest mi to niepotrzebne. Pytanie tylko: czy ktoś zechce przejąć ode mnie ten ,,złoty interes”? - mówi.

W opinii wielu Zenon Jeżdżewski to wyłącznie biznesmen, który traktuje bezpańskie, porzucone psy jak dobry biznes. Dla wielu jest to niedopuszczalne.

Chodzieski patent

Zapewnienie opieki bezpańskim psom to obowiązek gmin. Chodzieskie gminy mają także podpisane umowy z firmą Jeżdżewskiego. Miasto Chodzież wprawdzie rozważało możliwość zmiany partnera na schronisko pilskie. Okazało się, że pod nowymi rządami jednak ma ono bardzo wysokie ceny. A ponieważ z Chodzieży do schronisk psy trafiają bardzo rzadko, uznano, że szkoda wydawać pieniądze, które można wykorzystać na profilaktykę.

Dlaczego chodzieskie psy nie trafiają do schronisk? Zdaniem Iwony Kostrzewy-Lewińskiej, radnej, organizującej od lat opiekę nad zwierzętami, gdyby każde miasto i gmina miała kilkudniowe punkty przetrzymań błąkających się psów i kotów, to sprawa bezdomnych psów sama by się rozwiązała. Ona właśnie, wraz z mężem prowadzi taki punkt przetrzymań, z którego właściciele mogą odebrać swoją zgubę. Poszukuje ich Zresztą bardzo intensywnie. - 90 procent psów znalezionych i przekazywanych momentalnie do schronisk, ma swoich właścicieli. Wiele już z nich nie wychodzi, bo właściciele nie odbierają ich z obawy przed koniecznością uiszczenia opłat za pobyt - mówi I. Kostzrewa-Lewińska. - Od momentu kiedy zaczęłam dbać o chodzieskich uciekinierów, trafiają one bardzo sporadycznie do schronisk.
Może inne gminy mogłyby skorzystać z tych rozwiązań?
(Współpraca: Martin Nowak)