Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powstanie wielkopolskie w Chodzieży: Jak powstańcy przechytrzyli Niemców i spalili most na Noteci

ANK
Dzięki sprytnemu fortelowi, w nocy z 11 na 12 stycznia 1919 r. powstańcom wielkopolskim udało się przejąć, a następnie spalić most pod Białośliwiem. W ten sposób chciano zapobiec atakom niemieckiego wojska

Do historii walk powstańczych w naszej okolicy przeszedł udany atak powstańców wielkopolskich na mający strategiczne znaczenie drewniany most na Noteci pod Białośliwiem. Akcją dowodził ppor. Maksymilian Bartsch, który wraz z dwoma plutonami ochotników z Margonina brawurowo opanował wcześniej Szamocin.

Przedsięwzięcie wymagało wiele sprytu - o czym dowiadujemy się między innymi ze wspomnień jednego z jego uczestników, powstańca Eryka Matewsa. Zostały one zamieszczone w książce Doroty Marciniak „Gloria victoribus - powstańcy powiązani z Ziemią Chodzieską”, natomiast autorce udostępnił je ze swojego rodzinnego archiwum Mikołaj Pietraszak-Dmowski.

- 12 stycznia 1919 r. komenda w Budzyniu otrzymała rozkaz, aby wszystkich zbytecznych żołnierzy porozsyłać przez Dziewoklucz do Margonina. Było nas 50 powstańców, którzy wsiadając na wozy udali się w kierunku Próchnowo-Margonin, nie wiedząc, do kogo należy Margonin - wspomina Eryk Matews.

Do celu dotarli około godziny 2 w nocy. Nad ranem w sali, w której nocował Eryk Matews, zaczęto szukać młodych ochotników.

- Szukano ośmiu najmłodszych powstańców. Zgłosił się Aleksander Pietraszak i ja. Rozkaz dał dowódca, aby wsiadać na wozy po czterech powstańców. Kazał milczeć i dopiero na rozkaz jego specjalny mieliśmy z wozów powstać i działać - opisuje Eryk Matews.

Dodaje również, że wszyscy czuli się trochę niepewnie, gdyż nie znali dokładnego zadania.

Dowódca oddziału, ubrany w cywilny kożuch i czapkę, usiadł w pierwszym wozie za woźnicą. Ruszono w kierunku drewnianego mostu na Noteci, który znajdował się na trasie Szamocin - Białośliwie i który był zajęty przez Niemców. Trzeba było go zniszczyć, by zabezpieczyć obszar na południu rzeki przed atakami ze strony wojsk niemieckich, prowadzących działania na jej przeciwległym brzegu.

Ppor. Bartsch, który otrzymał rozkaz spalenia mostu, zatelefonował na niemiecki posterunek i posługując się bezbłędnym językiem niemieckim, podał się za dowódcę małej grupy Niemców, chcących udać się przez Białośliwie do Piły. Zbliżając się do mostu, uczestnicy akcji zaczęli głośno śpiewać niemieckie piosenki. To uśpiło czujność wartowników. Jak wspomina Eryk Matews, zaczynało się już robić jasno, więc powstańcy widzieli stojące po obu stronach mostu dwa ciężkie karabiny maszynowe.

- Posterunek niemiecki zapytał woźnicy z pierwszego wozu, czy mają przepustkę i skąd jadą. Odpowiedź była następująca: „Odstawiliśmy kartofle do fabryki w Szamocinie. Przepustki w tej chwili nie mogę pokazać” - relacjonuje Eryk Matews.

Dowódca zszedł z wozu, wyciągnął z kieszeni dwa pistolety i zakrzyknął po niemiecku: „Ręce do góry!”. Dla powstańców, którzy pozostawali w ukryciu na wozach, był to sygnał do rozpoczęcia akcji.

Zgodnie z planem, niezwykle sprawnie zajęto oba ckm-y i odwrócono je w kierunku wartowni. Trzy osoby udały się do oddziału wartowniczego, aby go rozbroić. Bez problemu obezwładniono także śpiących i grających w karty Niemców, znajdujących się w pobliskim murowanym budynku restauracyjnym.

- Dla Niemców była to wielka niespodzianka i poddali się do niewoli - wspomina Eryk Matews.

Warto dodać, że całą akcję udało się przeprowadzić bez ani jednego wystrzału.

Powstańcy przywieźli na most drewno opałowe i beczkę benzolu. Rozpalili drewno i strzelali do beczki - a wówczas benzol rozlał się po moście, który spłonął. Trochę przeszkadzał w tym wszystkim padający deszcz. Ostatecznie jednak działania zakończyły się powodzeniem, a łuna ognia była widoczna w całej okolicy.

Przy okazji zdobyto amunicję, broń i ciężki karabin maszynowy. Cała grupa powstańców, wraz z 30 jeńcami, powróciła bezpiecznie do Margonina.

W 2011 roku na cześć osób, biorących udział w spaleniu mostu pod Białośliwiem, uroczyście odsłonięto przy nim dwa kamienie pamięci.

KIM BYŁ PPOR. MAKSYMILIAN BARTSCH?
Dowódca akcji pochodził z okolic Wągrowca. Po wybuchu powstania od razu dołączył do powstańców, a od 5 stycznia 2019 r. dowodził 2. kompanią wągrowiecką, w skład której wchodziły 2 plutony ochotników z Margonina.

O KSIĄŻCE „GLORIA VICTORIBUS”
Uroczysta premiera książki „Gloria victoribus” pod redakcją Doroty Marciniak miała miejsce w listopadzie ubiegłego roku. Publikacja liczy ponad 500 stron, a prace nad nią trwały przez kilka lat. Książka zawiera biogramy ponad 200 powstańców, którzy związani byli z Ziemią Chodzieską.

Zobacz też: Inscenizacja spalenia mostu na Noteci 11-12 stycznia 1919

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto