Jeszcze do niedawna o tym, że Mateusz Krojenka ze Zbyszewic ma talent do gotowania, wiedzieli tylko jego najbliżsi. Teraz przekonała się o tym cała Polska: mężczyzna dostał się do grona 14 uczestników programu Master Chef, którzy będą walczyć o wyjazd do Singapuru i o miejsce w finale! „Fartucha” w popularnym kulinarnym show zapewniły mu makaron tagliatelle w sosie szpinakowym z krewetkami (1 odcinek) oraz smażony halibut w sosie holenderskim (2 odcinek). Jurorzy, czyli Magda Gessler, Michel Moran i Anna Starmach, chwalili jego wyczucie smaku.
- Teraz muszę zrobić wszystko, aby obronić fartuch i by moja przygoda w kuchni Master Chefa trwała jak najdłużej - mówi Mateusz Krojenka.
W gminie Margonin, w której na co dzień mieszka, znany jest przede wszystkim jako strażnik miejski i energiczny sołtys Zbyszewic. Choć tę ostatnią funkcję pełni dopiero pierwszą kadencję, w ubiegłym roku wygrał powiatowy etap plebiscytu „Mistrzowie Agro” i otrzymał tytuł Super Sołtysa.
- Zawsze miałem dużo pomysłów i lubiłem działać - przyznaje 28-latek.
Do udziału w programie namówił go szwagier. Pewnego wieczoru, gdy obaj panowie siedzieli przed telewizorem, na antenie TVN wyemitowano akurat informację o ruszających właśnie castingach do „Master Chefa”.
- Postanowiliśmy się założyć o to, czy wyślę zgłoszenie. Przyjąłem zakład i jeszcze tego samego dnia wypełniłem formularz - opowiada Mateusz Krojenka.
Producenci skontaktowali się z nim już po dwóch dniach i zaprosili go na pre-casting. Najbliższy odbywał się w Poznaniu, a chętnych do udziału w programie było tylu, że „przesłuchania” trwały od rana do wieczora.
Mateusz Krojenka, który otrzymał nr 425, przygotował policzki wieprzowe z kaszą gryczaną i buraczkami oraz z sosem demi glace na bazie wina porto i czekolady. Skąd to połączenie? Jak mówi, w takim programie nie ma miejsca na banały. Trzeba eksperymentować i ryzykować. Kuchenna intuicja - jak na razie - jeszcze nigdy go zresztą nie zawiodła.
- Mam pewien sposób na to, jak poradzić sobie z produktami, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia. Po prostu ich próbuję, choćby na surowo. Dzięki temu wiem, z czym będą komponowały się najlepiej - mówi Mateusz Krojenka.
W kuchni lubił się kręcić już od dziecka. Chętnie pomagał w gotowaniu mamie i babci. Swojej pierwszej potrawy jednak nie pamięta. Nigdy też nie uczył się profesjonalnego gotowania. Lubi za to próbować nowości i śledzić programy kulinarne. Dzięki nim opanował na przykład wymagającą technikę przyrządzania sosu holenderskiego.
Już sam fakt, że udało mu się dostać do programu, to dla niego duży sukces.
- W pre-castingach brało udział kilkaset osób, a wybrano tylko 42. Widząc innych uczestników, w pierwszej chwili pomyślałem: „co ja tutaj robię”. Dlatego informacja, że przechodzę dalej, była dla mnie sporym szokiem - zdradza Mateusz Krojenka.
Drugi odcinek, wyemitowany w minioną niedzielę, wyłonił 14-tkę uczestników, którzy będą walczyć o udział w finale. 28-latek ze Zbyszewic został zaproszony do tego grona już po pierwszej konkurencji. Czekają go zatem kolejne wyzwania.
- Kamery aż tak bardzo mnie nie przerażają. Dużo gorsza jest presja czasu, który w kuchni Master Chefa płynie o wiele szybciej, niż poza nią. Trzeba być naprawdę dobrze zorganizowanym, aby się nie pogubić - mówi M. Krojenka.
***
Zobacz też: Nowi uczestnicy i nowe wyzwania, czyli siódma edycja programu "MasterChef"
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?