Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Życie po wybuchu. Mieszkańcy zniszczonego bloku w Ratajach poszukują mieszkań

Anna Wałkowska
Mieszkańcy stracili dach nad głową. Niestety, nie byli ubezpieczeni
Mieszkańcy stracili dach nad głową. Niestety, nie byli ubezpieczeni M. Hołubowski
Od wybuchu w ratajach minął tydzień, a do rodzin które straciły dach nad głową dopiero teraz dociera ogrom ich tragedii. Nie mają gdzie mieszkać i raczej nie mogą liczyć na większą pomoc. Przyczyny eksplozji bada prokuratura.

To wydarzenie wstrząsnęło nie tylko mieszkańcami gminy, ale również całego regionu. W ubiegłym tygodniu, w nocy ze środy na czwartek 21 lipca, zawaliło się życie czterech rodzin z podchodzieskich Rataj.

Czytaj także: W okolicach dzikiej plaży nad Jez. Miejskim tonął chłopiec. Pomógł mu młody ratownik.

Zawaliło nie tylko w przenośni - runęła bowiem część budynku przy ulicy Margonińskiej, w którym ci ludzie od lat mieszkali. Co było przyczyną tragedii? To ma ustalić dochodzenie, prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Chodzieży. Na razie wiadomo jedynie, że w budynku nastąpił wybuch.

Zgłoszenie o zdarzeniu, dotarło do stanowiska kierowania KP PSP w Chodzieży o godzinie 22.29. Wcześniej, w całej wsi miał rozlec się ogromny huk.
- Tak naprawdę było słychać trzy wybuchy. Pierwszy "pusty", potem drugi który wszystko zniszczył, natomiast trzeci nastąpił już po przyjeździe straży pożarnej - mówią sąsiedzi poszkodowanych.

Odgłos eksplozji dotarł również do Chodzieży. Jak dowiedzieliśmy od gromadzących się na miejscu zdarzenia gapiów, miał on być słyszalny nawet na ulicy Kościuszki. Siłę wybuchu odczuli też mieszkańcy osiedla przy ul. Reymonta.
- To był jak gdyby podmuch, który uderzył w nasz blok. Wyraźnie czuliśmy go w mieszkaniu - mówili następnego dnia po zdarzeniu.

Z kolei w samych Ratajach, eksplozja pozostawiła po sobie tragiczny obraz: dwa kompletnie zniszczone mieszkania wraz z piwnicą i porozrzucane wokół budynku elementy konstrukcyjne. Uszkodzeniu uległ również znajdujący się naprzeciwko bloku garaż, samochód oraz szyby w pobliskim domu.

Wezwane na miejsce jednostki ratownicze ewakuowały mieszkańców, którzy po pierwszych eksplozjach nadal przebywali w obrębie budynku. Przed blokiem znajdowała się tylko jedna osoba ranna - 83-letni lokator jednego z mieszkań na parterze, wyniesiony przez krewnego i sąsiadów. Z zebranych dotąd informacji wynika, że istota tragedii rozegrała się właśnie w zajmowanym przez niego lokalu. Sam mężczyzna jest jedyną osobą, która odniosła obrażenia w jej wyniku.

- Dziadek ma poparzone 40 procent ciała; są to poparzenia drugiego stopnia. Obecnie przebywa w szpitalu w Poznaniu. Leży w śpiączce pod respiratorem - mówią jego krewni.

W miniony czwartek 21 lipca, z poszkodowanymi spotkał się wójt gminy Chodzież. W spotkaniu uczestniczyły też przedstawicielki Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jak dotąd, gmina zaoferowała mieszkańcom bloku przy ul. Margonińskiej pomoc przy poszukiwaniu nowych mieszkań, a także możliwość skorzystania ze wsparcia psychologicznego.

- Sytuacja jest skomplikowana, gdyż nieruchomość stanowi własność prywatną. Na razie nie wiadomo, w jakim stopniu możemy zaangażować nasz budżet kryzysowy - informuje Zbigniew Salwa i dodaje, że gmina dysponuje tylko jednym lokalem socjalnym w Stróżewicach, który mógłby zostać udostępniony poszkodowanym jedynie na czas określony.

W tej chwili nie wiadomo jeszcze, czy blok zostanie przeznaczony do rozbiórki. Rozstrzygnięcie w tej sprawie ma podjąć Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego.

- Trwają prace powołanej przeze mnie komisji. Czekamy też na opinię od straży pożarnej i wójta - ich treść będę musiał bowiem ująć w sprawozdaniu, poprzedzającym wydanie decyzji administracyjnej - mówi inspektor Ryszard Kustroń.

Na razie, blok został ogrodzony i zabezpieczony. Przy pomocy ciężkiego sprzętu, usunięto nawisy betonowe i płyty stropowe, a także część grożącej zawaleniem ściany wewnętrznej. Wydano również zakaz wstępu do budynku. Umożliwiono jednak mieszkańcom zabranie swoich rzeczy.

Małżeństwo mieszkające w nieuszkodzonej wybuchem części bloku, ocaliło meble.
- Nasza strona praktycznie nie jest ruszona. Ale co z tego, skoro i tak musimy się wyprowadzić - mówią z goryczą.

Jeszcze gorsza jest sytuacja kobiety, której mieszkanie znajdowało się tuż nad feralnym lokalem. Na chwilę przed głównym wybuchem, wyszła ona na klatkę i to uratowało jej życie. Jak relacjonują sąsiadki, straciła jednak cały swój dobytek.
- Spakowałyśmy ją dosłownie w trzy worki - mówi jedna z nich.

Natomiast druga dodaje:
- Jej krzyk będę słyszała chyba już do końca życia.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto