Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdzisław Cozac po 50 latach wrócił do Szamocina. Wspominał swoje dzieciństwo...

MN
Popularny reżyser i scenarzysta Zdzisław Cozac spędził dzieciństwo w Szamocinie. Nam opowiada, jak doszedł do momentu, gdy jego syn nazwał go „maszynką do zarabiania pieniędzy”

Gdy był małym chłopcem swoim wyglądem przypominał trochę Charliego Chaplina - brytyjskiego aktora i reżysera, który był jedną z najjaśniejszych gwiazd kina niemego na świecie. Był, tak jak gwiazda, niedużego wzrostu, miał dłuższą grzywkę i charakterystyczne rysy twarzy... Wyróżniał się! Gdy dorósł sam został znakomitym filmowcem, który ma na swoim koncie mnóstwo produkcji i prestiżowych nagród. Mowa o Zdzisławie Cozacu, który okres swojego dzieciństwa spędził w Szamocinie. Po prawie 50 latach postanowił tu wrócić i powspominać stare, dobre czasy. Pamięta mnóstwo szczegółów i ma wiele ciekawych historyjek.

A to niespodzianka

Zdzisław Cozac jakiś czas temu wysłał ofertę do Szamocińskiego Ośrodka Kultury, w której napisał, że chciałby opowiedzieć mieszkańcom o pracy filmowca. W mailu podkreślił, że swego czasu mieszkał w Szamocinie i ma ogromny sentyment do tego miasta.

To wzbudziło zainteresowanie dyrektora domu kultury Dariusza Rybarczyka, który był pewien, że nastała jakaś pomyłka.

- Nie sądziłem, że tak popularny scenarzysta może być jednym z nas. Byłem pewien, że pochodzi z tego Szamocina pod Warszawą - mówi Dariusz Rybarczyk.

Koniec końców okazało się, że to jednak o nasz lokalny Szamocin chodziło. Zdzisław Cozac wraz ze swoją rodziną przyprowadzili się tu w 1959 roku. Mieszkał przy ulicy Marcinkowskiego w budynku tzw. lecznicy, gdzie jego ojciec prowadził praktykę weterynaryjną, a matka pracowała w urzędzie miejskim. Wyjechał stad, gdy chodził do 5 klasy szkoły podstawowej. Wtedy jego ojciec dostał lepszą propozycję pracy gdzie indziej.

Wesołe dzieciństwo

Zdzisław Cozac bardzo dobrze wspomina okres swojego dzieciństwa. Pamięta, jak chodził aleją kasztanową 2 kilometry do szkoły (najpierw na ul. Szkolną, a później na Rynek) i po drodze odpoczywał w cieniu wysokich drzew, a w okresie jesiennym zbierał kasztany. Nigdy - jak mówi - nie spieszyło mu się. Często po szkole czekał na matkę, aż ta skończyła pracę w urzędzie i razem szli do domu.

- W tym czasie biegałem wokół Placu Wolności, gdzie potrafiłem zrobić nawet 40 okrążeń bez przerwy, niczym Forest Gump. Miałem wtedy kilka lat i bardzo wydolne serce, dlatego wcale mnie to nie męczyło - opowiada reżyser.

Pamięta duży dąb na podwórzu dawnej szkoły przy Rynku (dzisiejsza biblioteka publiczna), który rośnie do teraz i jest chyba jednym z największych i najstarszych drzew w mieście, a także swoją pierwszą nauczycielkę panią Elżbietę Heimann.

Zapamiętał nazwiska swoich kolegów, nie tylko tych z klasy, ale całego swojego rocznika wśród których byli m.in. burmistrz Szamocina Eugeniusz Kucner, Krystyna Nowak, Teresa Michałowska, Roman Najderek, Mirosław Stróżewski, Janusz Gronkiewicz czy Jan Kajrys.

Zdzisław Cozac spotkał się ze swoimi rówieśnikami w środę (5 kwietnia) po południu. Na spotkanie przyszła spora grupka jego kolegów, którzy wspominali go jako dobrego i grzecznego chłopca. Wcześniej, reżyser odwiedził szkoły w Szamocinie i Lipiej Górze, gdzie o swoim zawodzie i produkcjach rozmawiał z młodszym pokoleniem mieszkańców gminy.

- Burmistrz na zdjęciu komunijnym nie rozpoznał mnie, a stałem tuż obok niego - śmieje się Zdzisław Cozac.

Problemu z rozpoznaniem reżysera nie miał za to Jan Kajrys, który zrobił to bezbłędnie.

- Rysy twarzy pozostały te same, dlatego od razu wiedziałem, który to chłopiec na zdjęciu - mówi Jan Kajrys.

Marzenia są ważne

Przy okazji przyjazdu reżyser zwiedził Szamocin. Mówi, że zachował on dawny kształt, ale jest dużo bardziej rozwinięty i zadbany niż kiedyś.

Mężczyzna m.in. zobaczył kościół pw. św. Apostołów Piotra i Pawła, gdzie przystępował do I Komunii Świętej. Przeszedł się po Rynku, na którym - jak wspomina - dawniej znajdował się niewielki sklepik, którego prowadziła pani Kozłowska. Był on jego oknem na świat, którego od zawsze był ciekawy.

- W sklepiku tym kupowałem gazety m.in. ,,Dziennik Ludowy”, w którym były publikowane zdjęcia sławnych aktorów i najciekawszych miejsc na świecie. Kolekcjonowałem je w swoim zeszyciku - opowiada.

Pewnego razu wyciął z gazety widokówkę wyspy Capri na Południu Włoch. Po latach udało mu się tam być, dokładnie w tym samym miejscu. To było spełnienie jednego z jego pierwszych marzeń.

- Najważniejsze jest to, żeby mieć marzenia i żeby się w nich nie ograniczać, bo one pobudzają nas do działania - mówi.

Pełne kieszenie

Jako młody chłopak nie marzył o branży związanej z filmem, chciał być... architektem. Z tego powodu wybrał technikum budowlane, ale szybko zorientował się, że przedmioty ścisłe nie są jego mocną stronę i zmienił kierunek kształcenia na humanistyczny. Skończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Bydgoszczy, która przygotowywała go do pracy na stanowisku dyrektora domu kultury.

Na początku był jednak instruktorem, a dopiero później został dyrektorem ośrodka kultury Arsus.

Następnie - przez przypadek - trafił do agencji telewizyjnej programu 2, gdzie od podszewki uczył się zawodu filmowca. Trwało to od 1985 roku do 1988 roku aż otworzył własną działalność. Był to bardzo intensywny czas. Młody wówczas mężczyzna pracował zarówno w dzień jak i w nocy.

- Mój szef był pracoholikiem. Chciał, żebym nawet w święta przychodził do pracy, na dłuższą metę było to jednak nie do wytrzymania - mówi.

Przełomem w pracy było stworzenie przez niego reklamy grzejników konwektorowych we współpracy z aktorem Andrzejem Kopiczyńskim, który znany jest m.in. z roli inżyniera Karwowskiego z serialu ,,Czterdziestolatek”. Reklama ta - jak zapewnia Cozac - przyniosła taki dochód właścicielowi firmy, że był on w 70-tce najbogatszych Polaków. Zreszta, skorzystał na tym nie tylko przedsiębiorca, ale również twórca reklamy i aktorzy biorący w niej udział.

- Andrzej Kopiczyński za te pieniądze wybudował dom - wspomina Zdzisław Cozac.

A scenarzysta Cozac był już wtedy mocno zmęczony pracą, z której praktycznie nie wychodził. Tęsknił za rodziną. Wiedział, że poświęca im zbyt mało czasu. Najbardziej cierpiał na tym jego kilkuletni syn, który źle znosił rozstania z ojcem.

- Kiedy dostałem swoją gażę za reklamę, przyszedłem do domu z kieszeniami wypchanymi pieniędzmi i rozrzuciłem je po całym pokoju. Mój syn gdy to zobaczył zwrócił się do mnie tak: „Tatuś, ty moja maszynko do zarabiania pieniędzy”. Wtedy coś we mnie pękło i postanowiłem zwolnić - wspomina.

Dodaje, że w tamtych czasach fiat cinquecento kosztował 15 tys. złotych i był bardzo popularnym autem, a on miał w kieszeniach dwa razy tyle pieniędzy!

Obecnie...

W kolejnych latach reżyser rzeczywiście pracował krócej i to ze świetnymi efektami. W ostatnim roku telewizja wyemitowała ponad sto jego produkcji. Najnowsza to seria filmów w ramach projektu „Tajemnice początków Polski”.

Przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni - 13 kwietnia 2017

Źródło: vivi24

Obecnie Zdzisław Cozac mieszka w Komorowie pod Warszawą. Ma żonę i dwoje dzieci. Jego syn ma 31 lat i jest prawnikiem, a 17-letnia córka chodzi do liceum filmowego.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto