Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w Ostrówkach. Dlaczego oskarżeni przyznali się?

Barbara Sadłowska
Zabójstwo w Ostrówkach. Dlaczego oskarżeni przyznali się?
Zabójstwo w Ostrówkach. Dlaczego oskarżeni przyznali się? archiwum
Ciąg dalszy procesu o zabójstwo w Ostrówkach. Czy policjantka, która przesłuchiwała małżonków M., postępowała zgodnie z procedurami? Oskarżeni twierdzą, że nie - i odwołują swoje wcześniejsze zeznania

Trwa proces o zabójstwo w Ostrówkach. Podczas wtorkowej rozprawy Janusza M., oskarżonego o zamordowanie siostry oraz jego żony, której prokurator zarzuca, że zmywając ślady krwi, zacierała ślady zbrodni, zeznawały dwie panie: policjantka i adwokat. Funkcjonariuszka prowadziła sprawę rzekomego zaginięcia Barbary K. i to jej, podczas rozpytywania, małżonkowie częściowo przyznali się do winy. Pani mecenas z kolei reprezentowała Barbarę K. w sporze z bratem, który wziął pieniądze za sprzedane mieszkanie siostry.

Zabójstwo w Ostrówkach. W Noteci pod Białośliwiem policja szukała kości zamordowanej kobiety

Jak informowaliśmy, proces o zabójstwo Ostrówkach ma charakter poszlakowy. Nie ma głównego dowodu zbrodni - ciała Barbary K. Po zatrzymaniu 57-letni mieszkaniec Ostrówek przyznał się częściowo do winy - twierdził, że w maju 2011 roku siostra zmarła po upadku na schody i dokładnie opisał, jak pozbył się ciała, które spalił w metalowej beczce nad rzeką w okolicach Białośliwia. Popioły i szczątki wsypał do Noteci.

Zabójstwo w Ostrówkach: jak było naprawdę?
Rok po zdarzeniu nad rzeką nie pozostał żaden ślad... A Janusz M. odwołał swoje wcześniejsze wyjaśnienia. Do niczego nie przyznaje się teraz też jego żona Danuta. Obrońcy małżonków próbowali przekonać poznański sąd, że policjantka nie zachowała wymaganych procedur i to, co usłyszała od oskarżonych nie jest żadnym dowodem.

- Prowadziłam sprawę zaginięcia Barbary K. Czynności trwały pół roku - zeznała policjantka. - Jeździliśmy do niej do domu albo do jej pracy, bo oskarżony był w rozjazdach.

Na pytanie obrońców, czy państwo M. skarżyli się na sposób przyprowadzania czynności, odpowiedziała, że tuż przed zatrzymaniem zdenerwowany Janusz M. poinformował, że ma przestać przyjeżdżać do żony i nękać ją.

- Powiedział, że mam przyjeżdżać do niego - zeznała policjantka, która tłumaczyła wtedy Januszowi M. tak:
- Chyba jesteśmy państwu potrzebni, bo chcemy odnaleźć panią Barbarę i to jest nasz wspólny interes. Chociaż podejrzewaliśmy, że mogą mieć coś wspólnego z zaginięciem, a potem - z co najmniej - nieszczęśliwym wypadkiem...

Adwokaci zadawali temu świadkowi dziesiątki pytań. Czy funkcjonariuszka nie mówiła małżonkom, co mają powiedzieć; czy podczas przyjazdów do Ostrówek nie przywoziła pani M. alkoholu, do którego ta miała słabość; czy w sposobie zatrzymania policja nie wywierała pewnej presji na Danucie M., wykorzystując jej zmęczenie i wreszcie, czy uprzedziła zatrzymaną, że ma prawo milczeć w każdym momencie.

Zaginiona kobieta z Ostrówek nie żyje. Zdaniem policji zabił ją brat

Bo niby dlaczego Danuta M. powiedziała po kilku godzinach, że pewnego dnia wycierała ślady krwi przy schodach, skoro teraz utrzymuje, że to nieprawda?

Obrońcom nie spodobała się także rozmowa policjantki z oskarżonym Januszem M. W pokoju byli wtedy sami. Policjantka prosiła - w imieniu matki Janusza i Barbary - bo może wie, gdzie może być ciało siostry i matka będzie mogła ją pochować. Janusz M. odpowiedział wtedy: - Ja jej nie zabiłem, ale nie znajdziesz jej. - Pozwól mi ją znaleźć - prosiła policjantka. - Spaliłem ją i jeszcze raz bym to zrobił - odparł Janusz M., dodając: - Ty nawet nie wiesz, jaka to była zła kobieta, życie nam zniszczyła.

Konflikt o pieniądze miał wpływ na wydarzenia w Ostrówkach?
Zeznania pani mecenas z Piły nie budziły aż takich emocji. Powiedziała, że Barbara K. zgłosiła się do niej po poradę, mówiąc, że sprzedała swoje mieszkanie, bo uzgodniła z bratem, że może u niego zamieszkać.

- Była zaniepokojona, bo standard życia brata i jego rodziny wyraźnie się poprawił - mówiła pani mecenas, dodając, że Barbara K. skarżyła się, że brat tylko obiecuje, że załatwi sprawę dożywocia u notariusza. Prawniczka umówiła zainteresowanych u notariusza, ale potem pan M. stwierdził, że nie ma pieniędzy, żeby mu zapłacić. Ostatecznie wszyscy spotkali się w kancelarii pani adwokat.

- Zażądałam oświadczenia na piśmie, że otrzymał od Barbary K. 60 tysięcy. Spotkanie odbywało się w nerwowej atmosferze. Danuta M. wołała do męża, żeby niczego nie podpisywał, a potem, jeszcze zza drzwi, żeby tylko 60 tysięcy, nie więcej. On też był strasznie zdenerwowany. Jak miał podpisać to oświadczenie, trzęsły mu się ręce - opowiadała pani adwokat, która potem wiedziała swoją klientkę już tylko raz - na zdjęciu w gazecie, z informacją o zaginięciu.

To jeszcze nie koniec procesu o zabójstwo w Ostrówkach. Kolejna rozprawa odbędzie się 11 września, bo obrońcy oskarżonych złożą kolejne wnioski dowodowe.

Coś cię ciekawi, boli lub irytuje? Napisz o tym na naszym FORUM

Byłeś świadkiem interesującego wydarzenia? Napisz do nas: [email protected] lub zadzwoń: (67) 281 24 67
od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto