Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad: Eugeniusz Kucner od 25 lat jest burmistrzem

Bożena Wolska
Bożena Wolska
O sukcesach, porażkach, planach na przyszłość i o tym czego się wstydzi opowiedział nam burmistrz Szamocina Eugeniusz Kucner. Wywiadu udzielił z okazji jubileuszu - właśnie minęło 25 lat od kiedy radni powierzyli mu po raz pierwszy tę funkcję.

Mówi się, że polityka uzależnia... Pan spędził 25 lat (ćwierćwiecze) w samorządzie, na stanowisku burmistrza, czy jest Pan uzależniony od pracy? Czy też byłby Pan w stanie rzucić ją z dnia na dzień i... ,,pojechać w Bieszczady”.

Nie zamierzam rzucać pracy z dnia na dzień, ale powiedziałem już wyborcom, że jest to moja ostatnia kadencja. Jak się skończy będę miał wiek emerytalny i chcę przejść na emeryturę, jak normalny człowiek. Poza tym uważam, że trzeba wiedzieć kiedy odejść, czyli wtedy gdy są sukcesy, a nie porażki.
Chociaż myślę, że w pewnym sensie jest to uzależnienie, ale przejawia się ono gdy są sukcesy... Przykład? Miałem w swoim życiu etap wypalenia zawodowego, bardzo poważnie myślałem o rezygnacji z pracy. Ponieważ wydawało mi się, że nic nowego nie uda się stworzyć, nic nowego wymyślić, nie miałem pomysłów... I, co tu kryć, było ciężko. Realizowaliśmy wtedy niedużą inwestycje, kilka lamp na ulicy Paderewskiego. Były to wprawdzie nowoczesne lampy, ale - byłem taki wypalony, że nawet nie chciało mi się iść na ,,odpalenie” lamp, które zaproponował wykonawca. No, ale z obowiązku poszedłem i jak zobaczyłem na tej ulicy, że wszyscy mieszkańcy wyszli i byli zachwyceni, mówili ,,burrmistrz choć na kawę”, ,,burmistrz fajnie to wyszło”... I to zadowolenie ludzi dodało mi wiatru w skrzydła, a tym samym uzależnienie od sukcesu powróciło.

W którym roku to było?

Gdzieś pod koniec ubiegłego wieku. Tamto zdarzenie pozwoliło mi spojrzeć także inaczej na inwestycje. My szczyciliśmy się zawsze inwestycjami za milion, za 2 miliony, a czasami inwestycja za kilkadziesiąt tysięcy złotych znaczy bardzo wiele dla określonej społeczności. Czasem załatanie dziury w chodniku ważniejsze niż milionowa inwestycja.

Na pewno w służbie publicznej ważne jest, aby się nie odrywać od społeczeństwa...

To jest bardzo ważne. Na poszczególnych szczeblach administracji niektórzy mają coś takiego: ,,jak ja zarządzam, to muszę zarządzać wszystkim, bo jestem najmądrzejszy”. A przecież wystarczy słuchać ludzi. Nawet taka inicjatywa jak fundusze sołeckie, czy - od pięciu lat - fundusz obywatelski, dają ogromną wiedzę, co społeczeństwo tak naprawdę chce i czego oczekuje.

Czy wsłuchuje się Pan też w rady pracowników?

Mam bardzo dobry zespół, tu muszę się pochwalić. Częściowo są to pracownicy wychowani przeze mnie - jak byłem sekretarzem urzędu, a z drugiej strony przyjęci przeze mnie gdy już byłem burmistrzem. Burmistrzowi część ludzi mówi same dobre rzeczy, a pracownik usłyszy czasem więcej... Ot mała sprawa. Pewna starsza mieszkanka powiedziała pracownicy o złamanej desce w ławce... Dzisiaj ta ławka jest już naprawiona.

W takich społecznościach jak Szamocin wszyscy się znają. Jak zachować obiektywizm, gdy o coś prosi nielubiany sąsiad?

Ja akurat mam dobrych sąsiadów... A poważnie, to opowiadam czasem jako anegdotę taka historię. Kiedy uczyliśmy się demokracji, był jeszcze Zarząd i pojawił się jakaś problem związany z rolnictwem. Jeden z opozycyjnych radnych zgłosił słuszny pomysł. Zrobiliśmy przerwę, zwołaliśmy posiedzenie Zarządu i ten jego pomysł przedstawiliśmy jako projekt Zarządu. Było głosowanie i wszyscy radni głosowali ,,za”, a ten jeden radny który zgłosił pomysł powiedział ,,ja jestem z opozycji w związku z tym głosuję przeciw”. To wskazuje jaki poziom edukacji demokratycznej mieliśmy. Mi nie przeszkadza, że pomysł jest zgłoszony przez radnego opozycyjnego. Takim pomysłem między innymi jest fundusz obywatelski. Paweł Gierlikowski, który był w opozycji, powiedział, że dobrze byłoby uruchomić fundusz obywatelski. Powiedziałem, że dobry pomysł, i że też chodzi mi po głowie... Kiedyś poprosiłem radnych, aby przedstawili propozycję do Wieloletniego Programu Inwestycyjnego. Wielu podało budowa placu zabaw w swoim sołectwie. I na początku pomyślałem, no też wymyślili... Ale później stwierdziłem, że skoro ludzie chcą placów zabaw, to widocznie są potrzebne.

Czyli niekiedy inwestycje z góry źle ocenione, okazują się strzałem w dziesiątkę...

Szczególnie w obecnej sytuacji, bo te dzieci nie mogą całymi dniami siedzieć z telefonami w rękach... W tym roku usłyszałem od rodziców, że zimą dzieci nie trzeba było wyganiać z domów, że same biegły na lodowisko i to niekiedy dwa razy dziennie. Sprzedaliśmy 15 tysięcy 800 biletów, to była inicjatywa właśnie funduszu obywatelskiego. I teraz już się nie wycofamy z lodowiska, choć oczywiście zysku nie mamy. W rekreacji nie chodzi jednak o zysk, ale o to aby pozytywne relacje w społeczeństwie zachodziły.

Inne inwestycje, które napawają Pana dumą?

We wszystkich życzeniach, które otrzymałem z okazji 25-lecia pełnienia funkcji, była mowa o asfaltach. Mam hopla na punkcie budowy dróg asfaltowych. I stworzyliśmy nową sieć dróg, bo to krwiobieg gminy. Poza tym udało nam się zwodociągować całą gminę, przystąpiliśmy do kanalizacji. Pięknie wyszedł nam także Urząd Miejski... Tę inwestycję odkładaliśmy przez lata, raz bo potrzebne były pieniądze na inne sprawy, a dwa - że obawialiśmy się jak zostanie przyjęta. Ludziom efekt jednak się podoba i większość jest z niego dumna. Oczywiście jest grupa, która nigdy z niczego nie będzie zadowolona. W ostatnim czasie próbujemy się zwrócić w kierunku budowania społeczeństwa obywatelskiego. Nigdy nie przeszkadzaliśmy w tworzeniu się organizacji społecznych, teraz jednak, gdy asfaltów mamy dość i wodociągów dość, możemy zacząć wspierać społeczne inwestycje. Powstała Gminna Rada Seniorów, powstanie Centrum Integracji Środowiskowej przy ulicy Rynek 1. Tam wszystkie organizację będą się spotykać i wymieniać doświadczeniami. Starsi maja się opiekować młodszymi, młodsi mają być pomocni starszym... Powstała spółdzielnia socjalna, chcemy zapobiegać wykluczeniu społecznemu.

Co się Panu nie udało?

Nie udało się nam rozwinąć budownictwa komunalnego. Oddaliśmy sporo mieszkań, ale tylko ,,przy okazji”, a na poszerzenie bazy mieszkaniowej nigdy nie było pieniędzy, nigdy nie było wsparcia zewnętrznego... Już wydawało się, że będziemy mieć partnera, ale nie wyszło... Wciąż jednak myślę, że w ciągu 4 lat może ten temat ruszymy.

Parę lat temu głośno było o Pana decyzjach związanych z uchodźcami. Najpierw powiedział Pan, że ich przyjmie, a później się wycofał... Żałuje Pan którejś decyzji?

Myślę, że tutaj trochę ze strony rządowej nie tak zostało rozegrane. Mówiło się, że mamy przyjąć 12 tysięcy imigrantów, wszyscy twierdzili, że należy wybudować dla nich obóz. Ja uważałem, że jeśli w każdej z 3 tysięcy gmin umieścilibyśmy rodzinę imigrantów, to nie będą oni stanowić żadnego zagrożenia. Po jednym z zamachów w Paryżu trochę się wystraszyłem, bo dokonali go nie uchodźcy, ale ich dzieci. I tak pomyślałem, że teraz będzie spokój , a za 20 lat może się coś wydarzyć. To mnie trochę wystraszyło... Choć jest mi wstyd, że nie zrealizowałem w życiu biblijnego zwrotu ,,Cóż z tego, że powiesz idź w pokoju nie obdarzając go tym czego mu brakuje”...

Na początku powiedział Pan, że to Pana ostatnia kadencja, czy widzi Pan kogoś na swoim stanowisku?

Myślę, że to jest czytelne... Jest zastępca dość aktywna. Myślę, że będzie dobrym burmistrzem.

A jak wygląda Pana życie poza urzędem?

Teraz mam nową pasję, mam sześcioro wnucząt, niedługo będzie siódme... I całą energię im poświęcam i choć czasem ciężko wejść pod stół, to jak trzeba - wchodzę. Poza tym zacząłem tworzyć winnice, przyjęło mi się jedenaście winorośli na 16 posadzonych - to dobry wynik. Taki ruch cieszy i relaksuje bez większego wysiłku. A przy pracy fizycznej tworzą się całkiem fajne i proste pomysły.

Czy Szamocin to Pana miejsce na ziemi?

Tak. Nigdy przez myśl mi nie przyszło, aby gdzieś indziej mieszkać. Jest to miasto z duszą, zawsze słyszałem, o tym jak wiele się rzeczy tutaj działo przed wojną. I dzisiaj ludzie też są aktywni, bo być może mają w głowie opowieści przodków?

A młodzież też jest aktywna?

Tej najmłodszej nie znam, ale ta nieco starsza bardzo. Takie jak mieliśmy od niej wsparcie przy tworzeniu lodowiska, to można tylko pozazdrościć. Doradzali ,,Panie Geniu a może tak zrobimy”, ,,Panie Geniu a może tu dodamy”... Tak sobie myślę, kiedyś szedłem ulicą, przede mną szła grupa młodzieży i powiedzieli ,,Dzień dobry panie Geniu”. Czy to było obraźliwe, czy nie? Myślę, że to przejaw braku dystansu i ja się poczułem dumny!

***

Źródło:TVN24

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto