Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Gąssowski mówi, że ma dobre geny po mamie i tęskni za dawnymi prywatkami

ChodzieżNM
Wojciech Gąssowski zaśpiewał w Szamocinie na Jarmarku Bożonarodzeniowym. Wcześniej znalazł chwilę, żeby z nami porozmawiać

To on śpiewa „Gdzie się podziały tamte prywatki”, a także „Zielone Wzgórza nad Soliną”, które zna cała Polska. Wojciech Gąssowski dał koncert podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego w Szamocinie, gdzie przywitały go tłumy fanów: tych młodszych i starszych. Przejeżdżając przez nasz powiat zauważył jego piękny krajobraz i walory przyrodnicze (lasy i jeziora), ale znalazło się coś na co zaczął narzekać już na początku naszego spotkania.

- Macie fatalne drogi. Już dawno takich nie widziałem - oznajmił bez ogródek.

Jeszcze bardziej nie podobały mu się jednak drogi w sąsiednim powiecie wągrowieckim. Według niego nie da się po nich jeździć!

Po narzekaniach przyszedł jednak czas na rozmowę.

Najbardziej jest Pan kojarzony z prywatkami. Czy kiedyś były one naprawdę takie wyjątkowe i niezapomniane?

Oczywiście, tych prywatek co były kiedyś już nie ma i raczej nie będzie, a szkoda. Śpiewając tę piosenkę tak naprawdę opowiadałem o tym, co przeżywałem w młodym wieku. To są moje prywatne przeżycia.

Co najbardziej liczyło się wówczas na imprezach?

Tak naprawdę, bogiem był ten kto miał płyty i adapter. Ja byłem posiadaczem kilku fajnych płyt w tamtym okresie, a więc byłem mile widziany na wszystkich prywatkach.

No właśnie... adapter. Dziś niestety już mało kto ma adapter w domu. Społeczeństwo idzie w kierunku nowych technologii. Pan też jest ich zwolennikiem?

Zdecydowanie nie. Nie lubię pośpiesznego i chaotycznego trybu życia. Nie korzystam z internetu i portali społecznościowych. Uważam, że lepiej jest kiedy ludzie odwiedzają się w domach, niż wymieniają wiadomościami w sieci.

No ale „komórkę” to pan chyba ma?

Ależ skąd! Nie mam i nie będę mieć, bo to złodziej czasu. Mam telefon stacjonarny, który zdecydowanie mi wystarcza. Nawet jeśli nie ma mnie w domu i w danym momencie nie mogę odebrać telefonu, to dzwoniący mogą nagrać się na automatyczną sekretarkę, a ja zawsze oddzwaniam. Podróżując pociągiem czy metrem często widzę ludzi, którzy siedzą na przeciw siebie, ale ze sobą nie rozmawiają, bo wolą pisać sms-y lub słuchać muzyki przez słuchawki. Takie życie, to nie dla mnie, naprawdę.

Ma pan 73 lata. To dużo czy mało?
Dużo i mało jednocześnie. Czuję, że mam jeszcze dużo energii i myślę nad nagraniem nowej płyty, ale to jeszcze nic pewnego, więc nie będę zdradzać szczegółów, aby nie zapeszać.

Zapytałem Pana o wiek celowo, gdyż mam wrażenie, że dla pana czas się zatrzymał.

Często spotykam się z taką opinią. No cóż, jest to miłe.

Jak zatem udaje się Panu zachować młody wygląd, energię, świetną formę?
To zasługa genów, które odziedziczyłem po mojej mamie, która w wieku osiemdziesięciu lat wyglądała jeszcze bardzo dobrze. Sam ze sobą nic nie robię i nie dbam jakoś specjalnie o siebie. Nie stosuje diety, bo jem to co lubię i na co mam ochotę. Zdarza mi się zapalić papierosa i wypić coś mocniejszego.

W takim razie sukces może tkwi gdzie indziej. Słyszałem, że jest pan, jak to się zwykło mówić, niepoprawnym optymistą?

To prawda, zawsze patrzę na świat przez różowe okulary. Nie wściekam się, no chyba, że na kierowców, którzy nie potrafią prowadzić samochodów po Warszawie, która jest jednym z najbardziej zakorkowanych miast w Europie. Staram się też nie przejmować błahymi sprawami i zawsze wyciągać coś pozytywnego z tego co mi się przytrafia, bo nie zawsze są to tylko miłe i dobre rzeczy.

Uchodzi Pan za eleganta. Zawsze wychodził pan na scenę w koszuli z kołnierzykiem i w dobrze skrojonych spodniach?
Ubieram się tak z dwóch względów. Pierwszy jest taki, że szanuję publiczność. Drugi natomiast wynika z muzyki, jaką od lat tworzę i śpiewam. Na początku kariery ubierałem się zdecydowanie inaczej, zdziwiłby się pan jak.

Jestem bardzo ciekawy. Proszę opowiedzieć.

Proszę sobie wyobrazić, że na początku mojej muzycznej drogi śpiewałem hardrock i byłem założycielem pierwszego w tym nurcie zespołu, który nazywał się „Test”. Wraz z kolegami złożyliśmy go w maju 1971 roku. Wówczas, garnitur w szafie nie był mi potrzebny. Stawiałem na mocniejszy i bardziej luźny w stylu wizerunek.

Podobno od młodych lat śpiewał pan też jazz, ale dopiero po 40-latach wydał płytę w tym klimacie „I Wish You Love”, która zyskała status złotej.

To prawda. W młodości słuchałem muzyki jazzowej i swingu. Śpiewałem jazz w klubach np. w warszawskiej „Stodole”, ale nie wydawałem takich płyt, bo wiązało się to z ogromnym nakładem finansowym.

Gdyby nie był Pan piosenkarzem byłby...
Chyba sportowcem. Od zawsze do teraz bardzo interesuję się sportem. Uprawiałem różne dyscypliny - na przykład szermierkę. Próbowałem różnych gier zespołowych - siatkówki, koszykówki, piłki ręcznej i nożnej. Miałem też przygodę z lekkoatletyką, ale są to stare dzieje.

Czy jest coś o czym chciałby Pan jeszcze opowiedzieć naszym czytelnikom?
Chcę życzyć im zdrowych, wesołych i jak najmilszych świąt Bożego Narodzenia. Niech będą one wyjątkowe u wszystkich!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto