Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Matraszek: Ludzie żyli z dnia na dzień i liczyli, że wojny nie będzie...

Bożena Wolska
Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego - domena publiczna
Właśnie ukazała się publikacja Miejskiej Biblioteki Publicznej „W cieniu swastyki - życie codzienne w Chodzieży i powiecie chodzie-skim w 12 miesięcy przed wybuchem II wojny światowej”. Oto co o książce do powiedzenia ma autor Tadeusz Matraszek.

Co skłoniło Pana do sięgnięcia do czasu tuż przed drugą wojną światową?

Książkę zacząłem pisać kilka lat temu, a do podjęcia tematu skłoniła mnie zbliżająca się wówczas 80 rocznica wybuchu wojny, a także fakt, że w naszej lokalnej historiografii wojna jest już dobrze opisana (w Dziejach Chodzieży), nikt natomiast nie podejmował próby zrozumienia jak czuli się mieszkańcy tuż przed jej wybuchem. Ponadto jest to pierwsza próba opisania życia codziennego w Chodzieży, które zawsze pojawiało się lekko zarysowane tylko przy okazji innych tematów.

Z jakich źródeł Pan korzystał?

Źródłami wspomagającymi mnie przy pisaniu były materiały archiwalne np. raporty, opisy statystyczne, dokumenty wydawane przez urzędy, a także wspomnienia oraz istniejące opracowania mniej lub więcej omawiające choćby fragment historii miasta, regionu czy sytuacji w kraju. W badaniu życia codziennego kluczowe znaczenie miało także korzystanie z gazet lokalnych 20-lecia międzywojennego - tych chodzieskich (razem dwóch tytułów, około 600 numerów), ale także gazet poznańskich.

Zobacz jak zmieniała się Chopdzież - zdjęcia

Czy podczas pracy nad książką coś Pana zaskoczyło?

Z ciekawszych wydarzeń, o których się dowiedziałem, było otwarcie pierwszego kortu tenisowego w mieście w czerwcu 1939, zawiązanie koła mandolinistów, czy inscenizacja bitwy morskiej na wodach Jeziora Miejskiego. W Szamocinie odbyła się też, chyba pierwsza w powiecie, inscenizacja historyczna. Same w sobie ciekawe są przedstawione w książce wyroki lokalnego sądu i przestępczość w mieście i powiecie - od spraw, które mogą nawet rozbawić, do bardzo poważnych występków czy zbrodni. Istotna jest także aktywizacje naszych kobiet, które zaczęły widzieć siebie jako kandydatki na ważne stanowiska w polityce i na rynku pracy, na równi z mężczyznami.

Nie zdradzając szczegółów - by zachować coś dla Czytelników, czy mógłby Pan opisać życie przeciętnego, średnio zamożnego chodzieżanina?

Chodzież była miastem robotniczym, więc przeciętny chodzieżanin był raczej osobą niezamożną. Było u nas wielu bezrobotnych, panowała dość wysoka przestępczość. Z drugiej strony rozwijał się handel i na dobrym poziomie stało rzemiosło. Wielki kryzys gospodarczy przestał nam tak bardzo doskwierać. Sport w Chodzieży był bardzo popularny. Miasto było też letniskiem (choć bez oficjalnego zarządzenia władz) - w lecie przebywało u nas jednorazowo nawet ponad 600 turystów (Chodzież liczyła wówczas nieco ponad 8 tys. mieszkańców). Przede wszystkim popularny był wypoczynek i sport nad wodą, mieliśmy też kilka klubów piłkarskich, powodzeniem cieszyły się piesze wycieczki. Coraz popularniejsze stawały się sporty zimowe - hokej, narciarstwo, łyżwiarstwo. Często odbywały się zabawy, także taneczne - miejscami, w których się bawiono były m.in. Hotel Centralny, Sala Bractwa Strzeleckiego czy Hotel Kościuszki.

Czy mieliśmy - jakbyśmy dzisiaj określili - ,,celebrytów”?

Typowych celebrytów nie mieliśmy, chyba, że za takich można by uznać naszych oficjeli. Wpływowymi osobami byli np. burmistrz- Tadeusz Koppe, czy proboszcz, ks. dr Aleksander Kubik. Popularny był też Sylwester Mańczak - mimo, że jego brat nie był już właścicielem fabryki fajansu - ponieważ brał udział w licznych lokalnych inicjatywach, szczególnie o wydźwięku patriotycznym. Popularnością cieszyli się także sportowcy. Swoją ważną pozycję zajmowali też nauczyciele, czy starsi cechów, zasłużeni powstańcy.

Czy działalność społeczna i patriotyczna była bardziej niż obecnie rozwinięta?

Wyglądało to prawie tak jak obecnie, z tym, że ze względu na sytuację w kraju i za granicą, więcej osób czuło silną potrzebę uczestnictwa w wydarzeniach społeczno-patriotycznych. Przypomnijmy, że odrodzona Polska świętowała wówczas 20-lecie niepodległości - obywatele z takim trudem wywalczyli wolność, że czuli potrzebę jej utrzymania. W Chodzieży zawsze dało się wyczuć pewien niepokój wobec działań Niemiec, nie tylko w czasach hitleryzmu. W związku z tym, w wiecach czy pochodach nierzadko uczestniczyło 1000 lub nawet więcej osób. To tak, jakby dziś w jakiejś uroczystości wzięło udział około 3 tysięcy naszych mieszkańców.

Jak dawniej wyglądało życie w przedszkolu?

Czy ludzie bali się wojny?

Bali się, nawet bardzo. Można by było powiedzieć, że robili dobrą minę do złej gry. Oczywiście było tu sporo osób, które były gotowe walczyć i umierać za ojczyznę, choćby powstańcy wielkopolscy, jednak społeczeństwo z całych sił starało się uniknąć konfrontacji. Nawet wsparcie, jak się okazało iluzoryczne, sojuszników z Zachodu nie sprawiało, że chodzieżanie czuli się znacznie bezpieczniej. Kwestie te często omawiano, liczono na siłę armii, ale niemal każdy z naszych przodków chciał uniknąć otwartej wojny z potężnymi Niemcami. Mieszkańcy żyli z dnia na dzień, chcieli korzystać z lata i cieszyć się życiem, ale z każdym miesiącem, a później już tygodniem, strach dawał się im coraz bardziej we znaki. Po ogłoszeniu mobilizacji w końcu sierpnia sytuacja stała się naprawdę napięta - chwytano się niemal każdej pozytywnej informacji o tym, że jednak uda się zachować pokój, co jak wiemy, niestety nie nastąpiło.

Książkę można już kupić w chodzieskiej Bibliotece Miejskiej, w Dziale Multimedialnym, w cenie 15 zł.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto