Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Dzido opowiada o swojej recepcie na życie

ChodzieżNM
STYL Tadeusz Dzido wiele razy gościł na łamach ,,Chodzieżanina”; na zdjęciach wygląda zawsze tak samo - dobrze. W czym tkwi tajemnica?

Zawsze elegancki, zawsze dobrze ubrany, zawsze nienaganna sylwetką.
- Jakiś czas temu skończyłem 70 lat i mam się doskonale. Nie choruję, nic mi nie dolega, a na kondycję też nie narzekam - zapewnia Tadeusz Dzido.
Recepta Tadeusz Dzido na dobry wygląd, zdrowie i nienaganną sylwetkę, jest cudownie prosta.

Cudownie prosta recepta

Mówi, że charakterystyczny dla niego zarost, jest po to, aby nieco zakryć zbyt - jego zdaniem - szczupłą i pociągłą twarz.
- Mam trochę domieszki krwi tatarskiej stąd pociągła twarz - tłumaczy. - Moja mam pochodziła z tatarów, ze słynych Lipków.
Bywało, przyznaje, że chciał już się ogolić, ale żona nie pozowoliła. O swój zarost dba sam, bez specjalnego zachodu. Po prostu przycina systematycznie.
Szczupłą sylwetkę natomiast, jak mówi, zawdzięcza, ruchowi. Od 30 lat gra, systematycznie - dwa razy w tygodniu - w tenisa.
- Należę do Klubu ,,AS”, a moim partnerem jest Jan Margowski - mówi. - Latem gramy na kortach, zimą w hali w szkole w Ratajach. Wybrałem ten sport, raz dlatego, że lubię tenis, a dwa, że nie jest kontuzyjny jak na przykład piłka nożna.
No i oczywiście Tadeusz Dzido dba o odpowiednie wyżywienie. Nie je na przykład słodyczy - czasem tylko sięga po kawałek makowca. W ogóle je niewiele. Sam mówi, że właściwie je tyle, aby przeżyć, ale za to pięć razy dziennie, a jego posiłki są w równych odstępach czasowych. Kolacja jest zawsze o godzinie 18. Nigdy nie ,,podjada” wieczorami.
Ma też kilka swoich przyzwyczajeń, które niekiedy wzbudzają pobłażliwe uśmiechy u członków rodziny.
- Bez śniadania, nigdy nie wyjdę z domu - mówi. To podstawa na cały dzień! Wstaję o godzinie siódmej i o godzinie 7.30 już jestem po obfitym śniadaniu, które sam przygotowuję. Dużo jem twarogu. Kroje drobno szczypiorek i koperek, w małą kostkę kroję rzodkiewkę, ale kostka musi być naprawdę drobna - tak jakbym kroił zapałki... Mieszam wszystko z chudym twarogiem. Taki twaróg nakładam grubo na dwie, trzy kromki chleba i to wystarczy - opowiada. - Inny zwyczaj? Zawsze w piątek, ze względu na post, na obiad jem kaszę gryczaną ugotowaną na półtwardo. I jem ją na sucho, to oczyszcza organizm ze wszystkich złogów.
Ponieważ zjedzenie dwóch porcji półtwardej kaszy trochę musi potrwać, Tadeusz Dzido w tym czasie zwykle ma chwilę na lekturę ,,Chodzieżanina”.
Oczywiście nie pali papierosów, choć przyznaje, że i on przed laty poszedł za tą szkodliwą modą - ale to były czasy, że prawie każdy palił.
- Teraz wolę wydać pieniądze na tenis - mówi.
W święta, świętuje tak jak wszyscy, ale dba także o to, aby nie przesadzić z ilością jedzenia.
- W piątek przed wigilią na pewno na obiad zjem kaszę - zapewnia ze śmiechem.

Doktor w terenie

Urodził się w niewielkiej miejscowości na Podlasiu. Jego ojciec był bardzo dobrym krawcem, a on wymarzył sobie studia weterynaryjne w Lublinie i skończył je nie oblewając a ni jednego egzaminu.
- Było tak, że nie miałem żadnych ,,chodów”, aby zaczepić się gdzieś na dobrej posadzie - mówi. - Miałem za to kolegę, który ukończył szkołę dwa lata wcześniej i pracował w Wielkopolsce. Poradził abym i ja poszukał tutaj pracy. Tam są duże gospodarstwa - mówił - wielkostadne hodowle, spodoba ci się. A ponieważ ja nie jestem przywiązany jakoś szczególnie do miejsca, zdecydowałem się na wyjazd - opowiada doktor.
Jego żona, a wówczas narzeczona, która miała przed sobą jeszcze dwa lata nauki i pochodziła z Podkarpacia nie bardzo chciała jechać w nieznane. Jednak ostatecznie wszystko jakoś się ułożyło.
Był 1969 rok. Tadeusz Dzido wyruszył do Wielkopolsce. Pierwszy przystanek miał w w Ujściu, gdzie został przyjęty z otwartymi rękami, gdyż w miasteczku od dwóch lat nie było lekarza weterynarii i rolnicy musieli dojeżdżać ze swoimi sprawami do Piły, albo Chodzieży. A wtedy dojazdy takie nie były łatwą sprawą. Ujska historia była krótka - trwała tylko osiem miesięcy, ale Tadeusz Dzido miło ją wspomina.
- Mieszkałem w małym mieszkanku, dom dzieliłem z siostrami zakonnymi - opowiada. - Od wdzięcznych gospodarzy dostawałem różne prezenty, które trafiały do kuchni zakonnic. Siostry codziennie o godzinie 14 pukały i zapraszały mnie na obiad. Dbały o mnie - mówi.
Z Ujścia trafił do Chodzieży i tutaj był ordynatorem, a później kierownikiem Powiatowej Lecznicy Weterynaryjnej.
- Po pięciu latach pracy postanowiłem zrobić doktorat. Były to ciężkie lata, miałem dużo zajęć, w domu byłem gościem. Teraz z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że niewiele miałem czasu dla swoich dzieci. Teraz za to nadrabiam czas i dlatego tak lubię kontakty z wnukami. Szczególnie blisko jestem z moimi wnuczkami, które mieszkają w Chodzieży - mówi. Doktorat obronił w 1977 roku i w województwie pilskim był jedynym lekarzem weterynarii z tytułem doktora pracującym w terenie.
- Miałem propozycję pracy naukowej, ale wówczas już były dzieci, mieliśmy rodzinne życie w Chodzieży, zdążyłem przyzwyczaić się do dobrego. Nie chciało mi się wracać do małego pokoiku i pensji asystenta - przyznaje. Tak więc w sumie doktorat zrobił dla własnej satysfakcji, bo profitów z tego tytułu nie miał.
- Na liście płac wtedy były różne rubryki, w których były wyszczególnione części składowe pensji. W rubryce ,,inne” przy moim nazwisku było dodane ,,za doktorat”. I za ten doktorat otrzymywałem co miesiąc równowartość czterech paczek papierosów!
Po roku 90 Tadeusz Dzido założył prywatną praktykę, przyznaje, że był to dla niego najlepszy czas jeśli chodzi o satysfakcję zawodową.
- Powoli też ciężar ciężkości pracy lekarza weterynarii przeniósł się z dużych zwierząt na małe - opowiada. - Pamiętam, że za czasów jeszcze państwowej weterynarii, jak ktoś do naszej lecznicy przyszedł z psem, to nikt się ruszyć nie chciał, aby się nim zająć. Teraz wszyscy chcą leczyć tylko psy!
W 1988 roku Tadeusz Dzido został radnym po raz pierwszy i od tego czasu zaczęła się jego społeczna działalność.
Obywatelska Fundacja na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych i Potrzebujących Pomocy w Chodzieży była jakby przedłużeniem Komitetów Obywatelskich, które powstawały w 1989 roku wokół Lecha Wałęsy, przed wyborami demokratycznymi. Natomiast siódme w kraju Warsztaty Terapii Zajęciowej powstały w opustoszałej, po prywatyzacji, lecznicy weterynaryjnej.
Kiedy w 1999 roku Tadeusz Dzido odbierał nagrodę im. ks. Piotra Wawrzyniaka w jednym z wywiadów, zapytano go dlaczego zajął się działalnością społeczną?
- Odpowiedziałem, że opaczność obdarowała mnie trójką zdrowych dzieci, mam też więcej niż przeciętny obywatel w Polsce i trzeba się tym dzielić - mówi i dzisiaj Tadeusz Dzido.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto