Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strażacy z Chodzieży w Szwecji: Pojechali do pracy, a byli traktowani jak bohaterowie!

ANK
Mówią, że pojechali do Szwecji robić swoją robotę, a spotkała ich wdzięczność, jakiej się zupełnie nie spodziewali. Co jeszcze strażacy z Chodzieży przeżyli podczas zagranicznej misji?

Kiedy Maciej Nowak dowiedział się, że ma wziąć udział w misji Szwecji aby pomóc tamtejszym strażakom w gaszeniu pożarów lasów, miał tylko dwie godziny na to, aby oswoić się z myślą o wyjeździe. Wiadomość zastała go, kiedy był w pracy. Na co dzień jest strażakiem chodzieskiej komendy powiatowej i pełni obowiązki zastępcy dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej.

- Po pracy wpadłem do domu i spakowałem się w jakieś 15 minut. Pośpiech był podyktowany tym, że musieliśmy ruszać niemal natychmiast, aby punktualnie dotrzeć na miejsce zbiórki w Poznaniu. Stamtąd wraz z innymi wielkopolskimi jednostkami mieliśmy udać się na prom do Świnoujścia - opowiada.

Na dłuższe pożegnania z bliskimi nie było czasu. Dlatego teraz pan Maciej i pozostali strażacy, którzy tworzyli cho-dzieski zastęp, starają się nadrobić te 17 dni, które spędzili z dala od swoich rodzin.

Witano ich bardzo uroczyście

Do Chodzieży wrócili w poniedziałek - zmęczeni, ale zarazem pełni satysfakcji. Na placu chodzieskiej komendy powitali ich komendant powiatowy Krzysztof Skiba, dowódca JRG razem ze zmianą służbową oraz najbliżsi. Po obiedzie przygotowanym przez kolegów ze zmiany służbowej, rozjechali się do swoich domów. Łącznie samochodem ratowniczo-gaśniczym przebyli ponad 3 700 kilometrów.

Do Szwecji pojechało pięciu strażaków z chodzieskiej jednostki. Poza Maciejem Nowakiem, który był dowódcą naszego zastępu, w misji uczestniczyli Dominik Gapiński, Bartosz Burzyński, Arkadiusz Gawron i Maciej Durski. Wszyscy szkolili się wcześniej na wypadek tego typu działań, bo nasza komenda wchodzi w skład modułu gaszenia pożarów lasów GFFFV Poznań. W sumie strażaków, którzy posiadają odpowiednie uprawnienia i są chętni do uczestniczenia w misjach zagranicznych, jest u nas 12.

Pracowali nawet 20 godzin na dobę

Polski kontyngent popłynął do Szwecji promem ze Świnoujścia. Baza wypadowa, w której nocowali strażacy, znajdowała się w w środkowej części kraju, w miejscowości Sveg. Chodzieski zastęp brał udział w działaniach w okolicy oddalonej o 60 kilometrów na wschód od bazy miejscowości Karbole.

- Tam znajdował się nasz odcinek bojowy, który miał około 6 kilometrów długości - tłumaczy Maciej Nowak.

Zadaniem strażaków było niedopuszczenie do tego, aby przez ten odcinek przedostał się front pożaru. Jak mówi Maciej Nowak, wszyscy okoliczni mieszkańcy zostali wcześniej ewakuowani, drogi były zamknięte dla ruchu, a teren patrolowało wojsko.

Pierwsza faza działań wymagała pracy nawet przez 18-20 godzin na dobę!

- Bywało, że spaliśmy tylko przez dwie godziny. Na początku trudno było nam przyzwyczaić się do tego, że w tym rejonie kraju przez większą część doby na dworze jest jasno - mówi Maciej Nowak.

Prowadziło to niekiedy do zabawnych sytuacji.

- Jeden z kolegów chciał dzwonić do żony i dzieci, bo wydawało mu się, że jest jeszcze wcześnie - a była już prawie północ - dodaje strażak.

Kiedy sytuacja trochę się unormowała, dyżury skrócono do 12 godzin. Nie znaczy to jednak, że strażacy mogli odpoczywać. Działania były prowadzone nieprzerwanie na dwie zmiany. Jak informowała komenda główna PSP, używano sprzętu burzącego i podręcznego sprzętu gaśniczego, a wszystko wspomagane było przez zrzut wody ze śmigłowców.

- Rejon Szwecji, w którym byliśmy, jest górzysty i skalisty. Przez swoją specyfikę, kraj ten ma zupełnie inne podejście do gaszenia pożarów w lasach niż to, które znamy w Polsce. U nas staramy się zawsze ugasić ogień w zarodku. Tam obszary leśne są znacznie większe, a zaludnienie jest niskie. Szwedzi wyznaczają strefy, które trzeba obronić. Ogień jest gaszony dopiero w momencie, gdy dociera do ich granic - tłumaczy Maciej Nowak.

Byli naszymi ambasadorami

Ostatniego dnia pobytu naszych strażaków w Szwecji, do miejscowości Karbole powrócili mieszkańcy. Było wiele podziękowań od władz lokalnych, od jednego z ministrów, ale też od zwykłych ludzi. Ci ostatni - jak mówi Maciej Nowak - zaskoczyli Polaków swoją serdecznością.

- Pojechaliśmy tam po prostu robić swoją robotę. Spotkała nas wdzięczność, jakiej zupełnie się nie spodziewaliśmy - przyznaje strażak.

Kiedy kolumna polskich wozów jechała przez kraj, ludzie cieszyli się i machali do strażaków. Dostarczali im także jedzenie i napoje, które kupowali za własne środki.

- To było z ich strony zupełnie bezinteresowne, bo przecież mieliśmy swoje wyżywienie - mówi Maciej Nowak.

Podczas pożegnalnej uroczystości, zorganizowanej w Trelleborgen przez szwedzką organizację polonijną, jej przedstawicielka mówiła, że takiej „reklamy” jak nasi strażacy, nikt nie zrobił Polsce w tym kraju od lat!

- Można powiedzieć, że zawiązała się pewna solidarność między naszymi narodami. Szwedzcy strażacy mówili, że jeśli my kiedyś znajdziemy się w potrzebie, to możemy liczyć na to, że przyjadą nam pomóc - dodaje Maciej Nowak.

O solidarności mówił również premier Mateusz Morawiecki, który w poniedziałek rano witał powracający kontyngent w porcie w Świnoujściu.

***

Zobacz też: Ogniste tornado w Wielkiej Brytanii. Wyjątkowe zjawisko podczas pożaru fabryki tworzyw sztucznych

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto