Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzinie zastępczej spod Wągrowca odebrano dwanaścioro dzieci. Co się tam działo?

Hanna Komorowska-Bednarek
Hanna Komorowska-Bednarek
Wideo
od 16 lat
Dramat w Wielkopolsce. 24. maja w powiecie wągrowieckim rodzinie odebrano 12. dzieci. Aż 10. z nich przebywało w pieczy zastępczej. Co się działo w domu pod Wągrowcem?

Spis treści

Dramat pod Wągrowcem. Dzieci były bite?

Duży, piętrowy dom z wielkimi oknami na parterze. Niedaleko jezioro, plac zabaw po drugiej stronie ulicy. Miejsce idealne do wychowywania dzieci.

od 16 lat

24. maja przedszkolanka w miejscowości położonej niedaleko Wągrowca zauważyła na ciele dwójki podopiecznych siniaki. Dwoje 4-latków, chłopiec i dziewczynka od jakiegoś czasu przebywali w rodzinie zastępczej u małżeństwa P. Jako, że obrażenia mogły świadczyć o przemocy, pobiciu dzieci, przedszkolanki zawiadomiły policję, a później było już z górki: na miejsce przyjechała karetka, a Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej zawiadomiła pedagog z przedszkola.

Jeszcze tego samego dnia przez dom, w którym wychowywano Zespoły Ratownictwa Medycznego, policja, i kilka mini busów. Zapadała decyzja o zabraniu dzieci. Wszystkich.

- Zgłaszającą o sprawie była pani pedagog z placówki oświatowej. Stwierdzono, że dzieci faktycznie posiadają obrażenia zewnętrzne. Podjęto działania, żeby przebadać pozostałe dzieci mieszkające w tym domu, podczas oględzin lekarskich stwierdzono obrażenia także u nich. Nie stwierdzono obrażeń wewnętrznych ani złamań. Dziesięcioro dzieci trafiło do placówek opiekuńczych na terenie powiatu wągrowieckiego. Dwójka czterolatków przebywa na obserwacji w szpitalu

– powiedział Michał Zieliński, Wojewoda Wielkopolski, który 25 maja od godziny 12 uczestniczył w posiedzeniu sztabu kryzysowego. Oprócz niego obecny był starostwa wągrowiecki, starosta nakielski i przedstawiciele policji.

Rodzina zastępcza spod Wągrowca: „obrażenia mogły wskazywać na stosowanie przemocy”

Jakie dokładnie były obrażenia dzieci? Nie wiadomo. Jak podaje Oficer Prasowy Powiatowej Komendy Policji w Wągrowcu, Dominik Zieliński, szczegóły są objęte śledztwem prokuratorskim. Nieoficjalnie jednak mówi się, że chłopiec i dziewczynka mieli zasinienia na ciele, które mogą wskazywać na używanie wobec nich przemocy fizycznej. Lekarz uznał, że należy ich zatrzymać w szpitalu celem obserwacji. Reszta dzieci została przebadana w domu, w dniu odebrania ich rodzinie. Małżeństwo P. zatrzymała policja wągrowiecka.

- Dzieci są zaopiekowanie. Wszystkie są objęte wsparciem psychologicznym. Od samego początku tych działań jestem w kontakcie z MRiPS oraz z wojewodą kujawsko-pomorskim

– podkreślił wojewoda Zieliński.

Jan i Żaneta G. (dane zmienione z uwagi na dobro dzieci) rodzinę zastępczą prowadzili od 2015 roku. Mniej więcej wtedy wprowadzili się do niedużej wsi kupując duży piętrowy dom w pięknej okolicy. Wtedy mieli trójkę dzieci swoich i kilka przysposobionych. Kobieta nie pracowała, zajmowała się ich wychowaniem - ma 49 lat. Gdy Jan wchodził w dyskusję z sąsiadami miała krzyczeć: chodź do domu, bo dzieci płaczą! On – 58 lat. Około 2018 roku wyprowadzili się do innego powiatu. Tam mieszkali kilka lat, aby latem 2022 roku wprowadzić się ponownie do domu nieopodal Wągrowca. Z nimi przybyło łącznie 12. dzieci, w tym trójka biologicznych, a jedno adoptowane.

Jak się okazuje, w czasie, gdy po raz pierwszy mieszkali pod Wągrowcem, mężczyzna miał pracować w jednym z ośrodków wychowawczych w okolicy. Nieoficjalnie mówi się, że tam miał konflikty z młodzieżą, za co za porozumieniem stron rozwiązano z nim umowę. Co robił później? Nie wiadomo, ale w ostatnim czasie miał nie pracować. Tak twierdzą sąsiedzi.

Jan nie żył dobrze z sąsiadami

Jan G. , według relacji sąsiadów, był specyficzny. Nie integrował się z otoczeniem. Nie był sąsiadem, który przychodzi na kawę. W zasadzie to nie rozmawiał z żadnym z sąsiadów na krótkiej ulicy. Wielokrotnie w błahych sprawach wzywał policję. A to, bo betoniarka chodzi w niedzielę i zakłócany jest mir domowy, a to donos na sąsiadujące małżeństwo: psy mają być zaniedbane. Żadne ze zgłoszeń nie potwierdziło się. „Gehenna sąsiedzka” – mówi mężczyzna z domu obok.

Między rodzinami doszło nawet do konfliktu o… płot! P. miał wykłócać się o rzekomo nieprawidłowo postawiony wysoki płot.
Rzecznik wągrowieckiej policji nie ma wiedzy o interwencjach policji w domu P.

- Rodzina długo nie mieszka na terenie powiatu wągrowieckiego. Żadnych incydentów, które mogłyby zainteresować policję czy organy ścigania nie wpływały

– mówi D. Zieliński dodając: teraz rodzina została objęta procedurą Niebieskiej Karty. Badana jest jej przeszłość zarówno z czasu pierwszego zamieszkania w podwągrowieckiej miejscowości jak i z czasu, gdy mieszkali w innym miejscu.

Dzieci mieszkały w chlewiku?

Jan G. jakiś czas temu miał wystąpić do gminy o pozwolenie przerobienia budynku gospodarczego na mieszkalny. Nie dostał na to zgody, bo wysokość pomieszczeń była za niska. Mimo to to właśnie tam, w dawnym garażu lub chlewie mieszkały dzieci. Jak funkcjonowały? P. z pomieszczeń gospodarczych do domu zbudował coś na kształt „tunelu”. Niski łącznik pokryty papą miał być substytutem korytarza, pomieszczenia łączącego dom i zabudowania gospodarcze. Część chlewika „ocieplono” kładąc na nich, na papę styropian przymocowany pianką montażową. Budynek ogrzewała koza, która, jak mówią sąsiedzi, nie była odpowiednio zamontowana. Kilka miesięcy temu, przewód kominowy miał uszkodzić ścianę przylegającego budynku sąsiada. Policja w czasie interwencji wezwała straż pożarną. Właściciel posesji – G. - nie chciał współpracować ze służbami.

- Jakby na tej elewacji był styropian, to by się zapaliła, a syn tam dom buduje. Cała ściana była osmolona

– mówi sąsiad rodziny G.

Czy sąsiedzi słyszeli cokolwiek, co mogłoby świadczyć o przemocy? Nie. - My jesteśmy od nich odgrodzeni, nie rozmawiamy ze sobą – mówi sąsiad z domu obok, dodając: dzieci chodziły jak w zegarku. Miały wyznaczone godziny zabaw na placu obok domu. Gdy mijał czas, posłusznie biegły do domu. „Dzień Dobry” sąsiadom mówił tylko jeden chłopiec z całej dwunastki.

- Oni jakby się trochę wysługiwali tymi dziećmi, tam panował totalny reżim

– dodaje kobieta mieszkająca obok. Miały mieć dużo obowiązków domowych: pranie, sprzątanie… Ale nic nie wskazywało na przemoc.

W domu, który jeszcze wczoraj był lokum dla dużej rodziny zastępczej dzisiaj przebywa tylko matka Anny. Poproszona o wypowiedź krzyczy: „wierzysz w Boga? Ja wierzę”, po czym chowa się do jednego z niskich pomieszczeń na podwórku. Nie chce rozmawiać. -Ja to bym sam ich ukarał – dodaje mężczyzna, który przyjechał do okolicznego sklepu z dostawą. - Ale nie znam ich, oni z nikim nie trzymali – dodaje.

Co dalej z dziećmi z rodziny zastępczej?

W środę, 24. maja wieczorem 10. dzieci wychodziło z posesji. - Szli jak na skazanie, aż serce pękało – mówiła sąsiadka rodziny P. Wszyscy zostali przewiezieni w bezpieczne miejsce, a wojewoda podkreśla „dzieci są zaopiekowane”. Służby czekają na postanowienie sądu o odebraniu dzieci, wówczas możliwe będzie je rozlokowanie w innych rodzinach zastępczych – nie tylko na terenie powiatu wągrowieckiego, ale też tam, gdzie mieszkali wcześniej.

Przypomnijmy, że nie jest to jedyna sytuacja, kiedy w Wielkopolsce natychmiastowo odbierano rodzinom dzieci. Na początku roku rodzinie B. z Modliszewa odebrano 10. podopiecznych. Jedna z z nich, dziecko chodzące do szkoły podstawowej miało zeznać, że jest bite. Sprawa nadal toczy się w gnieźnieńskiej prokuraturze, trwają przesłuchania.

Rodzinie zastępczej spod Wągrowca odebrano dwanaścioro dzieci. Co się działo u państwa P.?

Rodzinie zastępczej spod Wągrowca odebrano dwanaścioro dziec...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rodzinie zastępczej spod Wągrowca odebrano dwanaścioro dzieci. Co się tam działo? - Wielkopolskie Nasze Miasto

Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto