Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pszczoły tej rodzinie towarzyszą prawie od stu lat (ZDJĘCIA)

Bożena Wolska
Bożena Wolska
Krzysztof Górny wyróżniał się w grupie pszczelarzy, których spotkałam w Podaninie na zebraniu Regionalnego Związku Pszczelarzy Wielkopolski Północnej w Chodzieży. Był młodszy niż pozostali, ale widać było, że ma ich szacunek: bo ma wiedzę i jest potomkiem pszczelarskiego guru Zygmunta Wizy.

Dziadziuś - mówi o Zbigniewie Wizie Krzysztof Górny, a jego głos przybiera ciepłą barwę. Zbigniew Wiza, guru pilsko-chodzieskich pszczelarzy - zmarł w wieku 96 lat miesiąc temu. W jego przyczepie na terenie pasieki, nic się nie zmieniło, leżą robocze ubrania, jest tapczan, stół ... Na ścianach są zdjęcia i oprawiony w ramkę artykuł z 2000 roku z ,,Gazety Poznańskiej” (autor Andrzej Milczyński), w którym na zakończenie przytoczone są obawy Zbigniewa Wizy, że nie będzie miał komu przekazać swoich pszczół i swojej wiedzy.

Ta wypowiedź była przełomowa. Wtedy Krzysztof Górny zdecydował: ja będę twoim następcą.
Więź łącząca Krzysztofa Górnego i jego dziadka Zygmunta była szczególna.
- To był prosty człowiek, kowal, ale miał niezwykłą wiedzę, a dla mnie i mojego brata poświęcił wiele - mówi Krzysztof Górny. - Chciałem, aby dziadziuś był ze mnie dumny.

I zajął się tym pszczelarstwem po mistrzowsku. Jest mistrzem pszczelarstwa, posiada najwyższe pszczelarskie odznaczeniami, zasiada we władzach Regionalnego Związku, ma trzy pasieki i mnóstwo planów. O pszczelarstwie, pszczołach, miodzie mógłby opowiadać godzinami.

100-lecie pszczelarstwa w rodzinie

Pierwszym pszczelarzem w rodzinie był pradziadek - Franciszek Wiza. W okresie zaborów wyjechał za pracą, mieszkał koło Hamburga. Tam poznał małżonkę. Gdy Polska odzyskała niepodległość, wrócił w rodzinne strony do Goraja (gmina Czarnków). Został kolejarzem. Był to zawód ważny, cieszący się estymą, ale słabo płatny. Dlatego większość kolejarzy dorabiała hodując pszczoły albo jedwabniki morwowe.
Dziadek Franciszek dorabiał jako robotnik rolny u gospodarzy Nowaków w Goraju Huby, którzy poza tradycyjną rolą zajmowali się także pszczelarstwem. Hodowali pszczoły w koszkach (następcach barci i poprzednikach uli) wieszanych na drewnianej stodole. Żona gospodarza kilka razy poprosiła Franciszka o pomoc w pasiece i okazało się, że ma pszczelarski talent. W 1921 roku Nowakowie podarowali kilka plecionek Franciszkowi.
- W 1923 roku urodził się mój dziadziuś Zygmunt - opowiada historię rodzinną Krzysztof Górny. - Na jego chrzest Nowakowie podarowali pięć pszczelich koszek. To, według opowieści rodzinnej, był symbol czym dziadziuś w przyszłości się zajmie.

Mały Zygmunt wyrastał w pasiece. Tam się bawił, tam zimą zaklejał wyloty śniegiem, tam pobierał pierwsze nauki. Przełomowym rokiem był rok 1939, gdy Franciszek i jego starsi synowie zostali zdemobilizowani, a 16-letni Zygmunt musiał wykręcić samodzielnie miód. A ponieważ rok był niezwykły, wrzos kwitł do końca września, to on wirował ten miód i wirował.

Poza Zygmuntem pszczoły hodowało także jego rodzeństwo: Bolesia, której syn Jerzy Czajski jest pszczelarzem oraz Stanisław, po którym przez pewien czas pszczelarstwem zajmował się syn Leszek. Razem z Zygmuntem pszczelarstwem trudziła się jego córka - mama Krzysztofa Górnego, który jest czwartym pokoleniem pszczelarzy i już teraz planuje jak godnie uczcić stulecie pszczelarstwa w rodzinie.
Zygmunt Wiza po II wojnie światowej przyjechał do Piły, gdzie zakładał pierwszy związek pszczelarski.

Czwarte pokolenie

Krzysztof Górny mówi, że jego przygoda z pszczelarstwem zaczęła się w sposób naturalny. Po prostu dziadek Zygmunt zabierał go do pasieki w Jabłonowie, gdzie on - jak kiedyś sam mały Zygmunt - biegał między ulami, zaklejał wyloty, parę razy został użądlony... Czasem pomagał dziadkowi z dobrego serca, a czasem pomagał za pieniądze... Dziadek zabierał go na wycieczki, zebrania i sympozja. Dzięki temu zwiedzał Polskę i spędzał przyjemnie czas.
- Na zebraniach jak to chłopiec, trochę słuchałem, trochę się nudziłem i marudziłem. Najważniejsze było jednak to, że miałem odskocznię od codzienności - mówi.
W wieku kilkunastu lat otrzymał od dziadka trzy ule. Miał się opiekować pszczelimi rodzinami, które w ulach mieszkały, a zysk ze sprzedaży z pozyskanego miodu również miał być jego.
- Dopiero po latach odkryłem, że z moich uli zawsze było więcej miodu niż z innych ... To oczywiście dziadziuś dokładał mi ze swoich zapasów - opowiada. Pszczelarstwo stało się w naturalny sposób częścią jego życia i rozważał nawet kontynuację nauki w technikum pszczelarskim, które znajduje się Pszczelej Woli koło Lublina. Jednak jego mama nie zgodziła się na taką wyprowadzkę i ostatecznie nastoletni Krzysztof trafił do technikum gastronomicznego.
- Obraziłem się trochę na pszczoły - mówi.
Pojawiły się inne sprawy, inne zajęcia, studia, praca w Warszawie... Chociaż nadal pomagał w razie potrzeby przy pszczołąch, to jednak jego droga oddaliła się od pasieki. Tak było do roku 2000, gdy Krzysztof Górny przeczytał, że jego ukochany dziadziuś trapi się brakiem następcy...
Piętnaście lat temu wybudował dom w Stobnie - gmina Trzcianka- i założył swoją pierwszą pasiekę. Obecnie ma pasiekę w Stobnie, Nowej Wsi Ujskiej oraz odziedziczoną po Zygmuncie Wizie pasiekę w Jabłonowie, gdzie znajdują się przepiękne rzeźbione ule. Zygmunt Wiza był bowiem także artystą ludowym i niektóre z jego uli mają kształt kapliczek, domów, niedźwiedzi, są na nich figury świętego Ambrożego, albo Jezusa Frasobliwego... Tę całą kolekcję Krzysztof Górny chce udostępnić Nadleśnictwu Podanin, które planuje wyeksponować je w celach szkoleniowo-poznawczych.
Krzysztof Górny przez cały tydzień pracuje w Warszawie, a na weekend przyjeżdża do - jak podkreśla - swojego miejsca na ziemi.

Pokora, pokora...

Pszczoła nie zdycha, a umiera to jedna z prawd pszczelarza. Ul to tylko bezwartościowa skrzynia, prawdziwa wartość to zajmująca go rodzina pszczela - to kolejna prawda przytoczona przez Krzysztofa Górnego. I jeszcze jedna: - Pszczelarstwo to zastrzyk zdrowia. Miód jest zdrowy, nawet samo powietrze z ula jest zdrowe... Dlatego pszczelarze dożywają sędziwego wieku.

Krzysztof Górny jest także pewny, że to co powiedział Einstein o zależności pszczół i ludzi, to prawda. A teraz jesteśmy na dobrej drodze do tego, aby uśmiercić pszczoły. Grupa naukowców zdiagnozowała problem. Przyczyn jest kilka: zmiany klimatyczne, chemizacja rolnictwa, monokultury - tzw. zielone pustynie bez chwastów, ziół, polnych kwiatów... Co można zrobić, aby proces ten odwrócić? Po prostu trzeba myśleć i uznać, że pszczoły to nasze wszystko!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto