Władysław Kaja - to nazwisko zna z całą pewnością każdy, kto choć trochę interesuje się lokalną historią. Dyrektor szkoły w Budyniu, ceniony nauczyciel, społecznik... Walczył w dwóch wojnach światowych i w Powstaniu Wielkopolskim, a zginął rozstrzelany przez Gestapo na Wzgórzach Morzewskich.
Esej poświęcony Władysławowi Kaji ukazał się m.in. w książce „Nauczyciele i wychowawcy”, wydanej w 2005 r. przez Towarzystwo Miłośników Ziemi Chodzieskiej. Pisali o nim również ojciec Eustachy Rakoczy i Dariusz Dudziak - historyk i dyrektor Szkoły Podstawowej w Budzyniu. Nic więc dziwnego, że biogramu tego niezwykłego człowieka, który całe swoje życie podporządkował służbie społeczeństwu i ojczyźnie, nie zabrakło także w książce „Gloria victoribus - powstańcy wielkopolscy powiązani z Ziemią Chodzieską” . Zawiera ona sylwetki ponad 200 powstańców, o których informacje przez kilka lat zbierała Dorota Marciniak wraz z siedmiorgiem współautorów.
Patriotyzm wyniósł z domu
Władysław Kaja urodził się 10 grudnia 1894 r. w Rzadkowie. Miał dwóch braci, a jego rodzice - Józef i Justyna Kaja - byli zamożnymi rolnikami. To właśnie oni zaszczepili w nim miłość do ojczyzny.
- W domu rodzinnym panowała zawsze patriotyczna atmosfera. Mimo iż w szkole podstawowej obowiązywał język niemiecki, w domu Kajów mówiono doskonałą polszczyzną - pisze Wojciech Kicman, autor biogramu Władysława Kai, opublikowanego w książce „Gloria victoribus”.
W długie, zimowe wieczory rodzina śpiewała polskie pieśni i wspólnie czytała utwory polskich pisarzy i poetów.
Po ukończeniu Seminarium Nauczycielskiego w Pile, Władysław Kaja został powołany do armii pruskiej. W czasie I wojny światowej walczył we Francji i na Polesiu. Przed Bożym Narodzeniem 1918 roku przebywał akurat na urlopie w rodzinnym Rzadkowie. Na wieść o wybuchu powstania wsiadł w pociąg i przez Kaczory, Piłę i Chodzież udał się do Poznania. Tam zgłosił się do powstańczego wojska.
Uczestniczył m.in. w bitwie o Chodzież, w trakcie której został lekko ranny w rękę. Po powstaniu służył natomiast jako starszy sierżant w 7 Pułku Strzelców Wielkopolskich, przemianowanym później na 61 Wielkopolski Pułk Piechoty. Z pułkiem tym wkroczył do Chodzieży w dniu 19 stycznia 1920 roku - kiedy to nastąpiło oficjalne przekazanie władzy w mieście Polakom.
Pożegnalny list
Po demobilizacji, w grudniu 1920 roku, Władysław Kaja objął posadę kierownika szkoły w Grabionnie (powiat wyrzyski). Po sześciu latach przeniósł się do Budzynia, gdzie wygrał konkurs na stanowisko kierownika szkoły powszechnej. Został też kierownikiem zawodowej szkoły dokształcającej. W obu placówkach - jak pisze W. Kicman - uczył matematyki.
Poza tym sporo działał społecznie. Prowadził zajęcia z przysposobienia obronnego dla młodzieży; udzielał się w Związku Strzeleckim oraz w Tow. Powstańców i Wojaków. W mundurze oficerskim, z szablą w dłoni, prowadził uroczystości i przemarsze w święta państwowe. Był także społecznym doradcą burmistrza, a po utracie praw miejskich przez Budzyń - wójta gminy.
W lipcu 1939 r. otrzymał powołanie do 69 Pułku Piechoty w Gnieźnie. Objął stanowisko zastępcy dowódcy w 3 Kompanii Obrony Narodowej „Chodzież”, ale zajmował się także działalnością wywiadowczą na terenach przygranicznych. Po opuszczeniu linii Noteci uczestniczył w bitwie nad Bzurą i w obronie Warszawy. Po kapitulacji stolicy dostał się do niewoli niemieckiej.
Do Budzynia powrócił w drugiej połowie października. Już po tygodniu został aresztowany przez hitlerowców. Zginął, rozstrzelany w trakcie zbiorowego mordu na Wzgórzach Morzewskich.
Osierocił troje dzieci. Wyjeżdżając z chodzieskiego więzienia na miejsce kaźni, zdążył jeszcze rzucić z samochodu kartkę, na której znajdowała się ostatnia, dramatyczna wiadomość: „Wywieźli nas! Żegnajcie moi kochani i módlcie się za mną. Wasz Tatuś! Cho 7/XI.39”.
ZBRODNIA NA WZGÓRZACH MORZEWSKICH
7 listopada 1939 roku Gestapo dokonało zbrodni na Wzgórzach Morzewskich, rozstrzeliwując 40 osób narodowości polskiej i 2 osoby narodowości niemieckiej, przeciwko którym nie toczyło się żadne dochodzenie ani proces sądowy. Gdy w 1944 roku zbliżały się wojska radzieckie, Niemcy ekshumowali ciała ofiar i spalili je w celu zatarcia śladów. Nie wiedzieli, że zbrodnię widział ukryty w kopie siana szwagier Władysława Kaji, Antoni Zabel.
Na miejscu mordu utworzono Miejsce Pamięci Narodowej, które zostało w 1993 roku wpisane do rejestru zabytków. Śmierć ofiar upamiętnia krzyż i tablica z nazwiskami pomordowanych. Co roku odbywa się przy niej uroczysty apel
poległych.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?