Kiedy po raz pierwszy kontaktowałam się z chodzieskimi pielgrzymami, byli akurat w połowie drogi na Jasną Górę. Właśnie przekroczyli Kalisz i pomimo trudów trasy oraz kapryśnej pogody mieli dobre nastroje.
W tym roku w Pieszej Pielgrzymce Archidiecezji Gnieźnieńskiej do Częstochowy brało udział około 20-tu mieszkańców naszego powiatu. Szli w Grupie Pomarańczowej, liczącej łącznie ok. 140 osób.
Grupę Pomarańczową tworzyli mieszkańcy regionu wągrowieckiego (dekanaty Chodzież, Damasławek, Murowana Goślina, Rogoźno, Wągrowiec). Patronem grupy był św. Stanisław Kostka, a jej główna intencja brzmiała: za dzieci i młodzież. Grupie przewodniczył ks. Piotr Nowak z parafii pod wezwaniem bł. Michała Kozala w Wągrowcu.
Tym razem z naszymi pielgrzymami nie było ks. Jarosława Wesołowskiego z parafii pod wezwaniem św. Floriana w Chodzieży.
- Bardzo żałuję, ale mogłem w tym roku uczestniczyć w pielgrzymce jedynie przez jeden dzień. Na więcej nie pozwoliły mi inne obowiązki - mówi ks. Jarosław Wesołowski.
Magda Rudzińska, która już drugi raz z rzędu pielgrzymowała na Jasną Górę z Grupą Pomarańczową mówi, że to było niezwykłe przeżycie. Rok temu poszły na pielgrzymkę we dwie - z koleżanką i tak im się spodobało, że w tym roku namówiły wszystkich znajomych z Oazy aby do nich dołączyli. Dzięki temu, że maszerowali całą „paczką”, stopy jakby mniej bolały...
- Ja nie miałam ani jednego bąbla, ale codziennie do punktu medycznego ustawiała się długa kolejka - mówi Magda Rudzińska. - Moje stopy są chyba stworzone do takiego marszu.
W ciągu dziewięciu dni pielgrzymi musieli pokonać około 300 kilometrów. To oznaczało, że codziennie mieli do przejścia około 30-40 km. Ruszali około godz. 6 rano i kończyli marsz o godz. 17-18. Jeśli chodzi o noclegi, warunki bywały różne. Zwykle mieli zapewniony nocleg w szkołach lub salach, ale raz zdarzyło się im spać w stodole i w hali do sortowania marchewek.
Ze względu na to, że ich grupa była bardzo liczna, pielgrzymi nie mogli niestety szukać noclegów w domach. Bywa, że zatrzymywali się w małych wioskach, gdzie dla wszystkich nie starczyłoby miejsc. Z gościnności mieszkańców korzystali jedynie w kwestii kąpieli.
- Na początku, gdy puka się do czyjegoś domu i pyta o prysznic, jest trochę niezręcznie. Później zaczynamy rozmawiać, ludzie zaczynają mówić o sobie... Można poznać fajne osoby i usłyszeć naprawdę ciekawe historie - mówi Mada Rudzińska.
Choć pod koniec pielgrzymki zmęczenie było już bardzo duże, to ostatni dzień, gdy Grupa Pomarańczowa była blisko Częstochowy, był zdaniem Magdy najfajniejszy.
- Było czuć prawdziwą radość, wręcz euforię. Na Jasną Górę weszliśmy ze śpiewem - opowiada Magda Rudzińska.
Chwilę później nastąpił moment wyciszenia. Cała grupa uklękła, a następnie padła na twarz przed figurą Matki Bożej. Spędzili tak dłuższą chwilę, leżąc w ciszy.
Do Mamy pielgrzymi zanieśli nie tylko swoje troski i nadzieje, ale też intencje innych ludzi. Wszyscy ci, którzy nie mogli uczestniczyć w pielgrzymce osobiście, mogli bowiem przekazać je pielgrzymom oraz wziąć udział w duchowym pielgrzymowaniu dzięki materiałom i rozważaniom, publikowanym codziennie w internecie - na stronie pielgrzymki.
Zdjęcia: Jan Cytryński, Grupa Pomarańczowa
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?