W weekend pochodzący z Szamocina Patryk Ruta Rutkowski zdobył Puchar Polski Muay Thai organizowany przez Polski Związek Muay Thai.
Na ten sukces ciężko pracował, w tym sporcie trzeba być silny fizycznie i psychicznie. To co nam opowiedział o przygotowaniach i walce świadczy o tym, że to nie łatwa sprawa.
Patryk Rutkowski:
Przygotowania do turnieju były bardzo intensywne. Razem z trenerem zwiększyliśmy ilość jednostek treningowych i jako że startowałem w nowej dla siebie dyscyplinie musieliśmy zmienić trochę mój styl walki, ponieważ muay thai opiera się w dużej części na walce w klinczu i uderzaniu łokciami. Oprócz treningów typowo uderzanych, było bieganie, jazda na rowerze stacjonarnym, a także treningi na siłowni podczas których pracowaliśmy nad wytrzymałością mięśniową.
Kategoria wagowa w której startowałem nie jest moją codzienną naturalną wagą. Na co dzień ważę między 79 a 83kg tak więc osiągnięcie wagi startowej kosztowało mnie kilku wyrzeczeń. Strata tak dużej ilości masy ciała w tak krótkim czasie wiąże się z ryzykiem osłabienia organizmu. Odczułem to w przed dzień ważenia gdy dwukrotnie straciłem przytomność-
opowiada Patryk
Ważenie zawodników odbyło się 12 listopada o godzinie 17. Na wagę wniosłem 74,1kg.
Walki odbywały się w sobotę oraz niedzielę ze względu na dużą ilość zawodników, których było około 170
.
Pierwsza walka:
Już podczas rozgrzewki czułem się osłabiony zbijaniem wagi i wiedziałem, że czeka mnie trudny pojedynek. Nie było inaczej. Walka trwała przez wszystkie 3 rundy i obciążyła mnie na tyle, że zacząłem martwić się o swoją formę w półfinale który miał się odbyć około 3,5 godziny po pierwszej walce.
Wróciłem do hotelu i byłem tak zmęczony, że nie miałem siły jeść. Wziąłem prysznic i położyłem się spać, żeby choć trochę zregenerować organizm. Po około półtora godzinnej drzemce zjadłem mały posiłek i udałem się na halę żeby zawalczyć w półfinale.
Druga walka:
Wchodząc na halę poczułem nagły przypływ siły. Zacząłem rozgrzewać się przed walką i od samego początku wiedziałem że ta walka będzie inna. Siły wróciły, nie czułem już zmęczenia związanego ze zbijaniem wagi, ani pierwszą walką. Wszedłem do ringu, spojrzałem na przeciwnika i przywitaliśmy się i sędzia rozpoczął walkę. Po około minucie walki zamknąłem go w narożniku i zaatakowałem kolanem na wątrobę, a następnie łokciem na głowę. Pierwsze liczenie. Poczułem nagły przypływ agresji, wiedziałem że mój oponent jest już naruszony. Sędzia doliczył do 8 i wznowił walkę. Chwilę później mamy drugie liczenie po mocnej kombinacji zakończonej kolanem na głowę. Kończy się pierwsza runda. Po przerwie przeciwnik znalazł lukę w mojej obronie i zaatakował lewym prostym i zakończył wysokim kopnięciem z prawej nogi. Obraz rozmył mi się na kilka sekund ale nie miałem zamiaru odpuścić. Kilkanaście sekund później przeciwnik znowu ląduje na deskach i widzę że ma już dosyć, mimo to wstał i podjął walkę. Natychmiast po wznowieniu walki udało mi trafić mocną kombinacją i posłać go ponownie na deski. Sędzia przetrwa walkę. Wygrywam przez TKO w drugiej rundzie i przechodzę do finału Pucharu Polski.
Wróciłem do hotelu w świetnym nastroju. Byłem poobijany, ale w pięknym stylu przeszedłem do finału. Już wtedy byłem pewien że wrócę ze złotem. Jednak czekała mnie jeszcze jedna walka.
Finały odbywały się w niedzielę 14 listopada
Walka finałowa:
Walka rozpoczęła się około 12:00. Wszedłem do ringu gotowy na wojnę. W narożniku powiedziałem do trenera, że wracamy ze złotem i kilka sekund później zaczęła się walka. Przeciwnik również był głodny zwycięstwa i nie miał zamiaru się cofnąć. Pierwsza runda dla niego. Wróciłem do narożnika, Trener powiedział do mnie żebym więcej boksował. Posłuchałem rady i odbudowałem się w drugiej rundzie. Drugie starcie odnotowano na moją korzyść. W trzeciej rundzie byłem już tak zmęczony walką, że czułem całe płuca. Nie chciałem się poddać. Wiedziałem że zwycięstwo zależy od tej rundy. Zacząłem wywierać presję na swojego przeciwnika. Atakowałem z dystansu po czym przechodziłem do klinczu i atakowałem kolanami na korpus oraz łokciami na głowę. Pod koniec rundy postanowiłem zaryzykować i widząc obrotową akcję przeciwnika zrobiłem to samo, zaatakowaliśmy siebie nawzajem obrotowym łokciem, żaden z nas nie trafił czysto. Przetrwaliśmy do końca rundy
.
Podziękowałem przeciwnikowi za walkę po czym ustawiliśmy się do werdyktu. Usłyszałem swoje nazwisko, a moja ręka poszybowała w górę. Wygrałem cały turniej i ostatecznie przywiozłem puchar do Szamocina.
Odbierając puchar poczułem jak łzy napływają mi do oczu. Zrobiliśmy to! Mamy złoto i wracamy do domu niepokonani.
Podziękowania
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy są ze mną i wspierają mnie w dążeniu do celu. Mojej ukochanej Marysi za codzienne wsparcie i dbanie o moją dietę. Trenerowi Krzysztofowi Kołodziejewskiemu za świetne przygotowanie do całego turnieju. Filipowi Handke, a także Gracjanowi Kołodziejewskiemu za wsparcie techniczne i wszystkim tym którzy trzymali za mnie kciuki i wspierali dobrym słowem w trakcie całego turnieju. Wszyscy jesteście Wielcy.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?