Jeszcze tylko do końca tego roku działać będą szamocińskie „Otwarte Serca”. Stowarzyszenie po 10 latach postanowiło bowiem zakończyć swoją działalność. Dla wielu jest to koniec pewnej epoki, opartej na idei bezinteresownego pomagania. Co będzie dalej?
Od domu do domu
Stowarzyszenie powstało w 2007 roku. Zostało założone przez ludzi, którzy chcieli wesprzeć dzieci wychowujące się w ubogich lub dysfunkcyjnych rodzinach. Głównym inicjatorem była Alicja Boniak, która szczególnie wyczulona była - i jest - na krzywdę dzieci. Przez 30 lat pracowała jako wychowawczyni w Domu Dziecka w Szamocinie. Była tam znana jako babcia Lusia, do której zawsze można było przyjść z każdym problemem i zgłosić się o pomoc.
Została prezesem stowarzyszenia i teraz, niestety, powiedziała: ,,dość”. Nie ma już siły dalej prowadzić organizacji.
- Zestarzałam się i wypaliłam. Poza tym nie mam siły walczyć już z biurokracją i innymi problemami - mówi Alicja Boniak.
Największym problemem stowarzyszenia - jak wiadomo nie od dziś - jest brak własnej siedziby, o którą wielokrotnie ubiegała się pani prezes. Zawsze jednak była zbywana.
- Zajęcia prowadziłam u siebie w domu. Tam mam swoje małe biuro - mówi kobieta.
Z pomysłem o zakończeniu działalności nosiła się od jakiegoś czasu. W końcu jednak w porozumieniu z zarządem zapadła ostateczna decyzja.
- Do końca grudnia musimy wydać wszystkie pieniądze, które mamy na koncie. Dzięki nim nasi podopieczni prawdopodobnie wyjadą na basen i otrzymają niespodziankę na święta - mówi Alicja Boniak.
Wspomina, jak 10 lat temu zakładała stowarzyszenie. Wówczas miała wielkie ambicje i wielki zapał. Sama wyszła na spotkanie potrzebującym.
- Chodziłam od domu do domu i pytałam, która rodzina potrzebuje wsparcia. Wiele osób niechętnie mnie witało, bo kojarzyło mnie z domem dziecka i myślało, że chcę im odebrać dzieci. A tak naprawdę było przecież zupełnie inaczej... - wspomina ze wzruszeniem kobieta.
Z czasem osoby potrzebujące same zaczęły się do niej zgłaszać. Były to nie tylko dzieci, ale także osoby niepełnosprawne, bezdomne lub po prostu znajdujące się w ciężkiej sytuacji życiowej.
- Pewnego dnia do moich drzwi zapukała kobieta po czterdziestce, która zaszła w ciążę i nie miała pieniędzy na wyprawkę dla dziecka. Poprosiła o pomoc, a ja nie mogłam odmówić - mówi Alicja Boniak.
Prezes szybko zorganizowała pomoc i zebrała dla dziecka ciuszki i różnego rodzaju artykuły przydatne aż do 3 roku życia.
Paczki i coś więcej
Podopieczni stowarzyszenia to grupa około 30 dzieci, które nie tylko biorą udział w zajęciach terapeutycznych, ale także jeżdżą na różnego rodzaju spotkania i wycieczki.
- Często na wyjazdach dzieci po raz pierwszy widzą morze lub góry. Zawsze wzruszam się widząc ich reakcje i cieszę się, że po wakacjach mają o czym opowiadać w szkole - mówi prezes.
Dodaje, że podczas wyjazdów stara się aby posiłki były zawsze dwudaniowe i ładnie udekorowane, z czym na co dzień nie spotykają się podopieczni organizacji.
Stowarzyszenie co roku organizowało paczki dla dzieci m.in. na święta Bożego Narodzenia (ok. 50), żywnościowe (ok. 30) i z wyposażeniem szkolnym (ok. 20). Dzieci oprócz pomocy materialnej otrzymywały jednak coś znacznie więcej.
- Na zajęciach dzieci dowartościowywały się i uczyły nowych rzeczy, których nie miałyby szans poznać w domu - mówi Alicja Boniak.
Stowarzyszenie ma 16 członków i nie istniałoby bez sponsorów. Jednym z nielicznych, który przez wszystkie lata wspierał „Otwarte Serca”, jest Władysław Małachowski z rodziną.
- Dziękuję wszystkim osobom, które nas wspierały. A szczególnie wolontariuszom - mówi Alicja Boniak.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?