- Nie wiem, czy jestem na podsumowaniu pierwszego roku rządów Prawa i Sprawiedliwości, czy na debacie oświatowej? Taka informacja widniała na stronie internetowej wojewody, ale jeśli mamy rzeczywiście rozmawiać dziś o oświacie, to dlaczego nie ma z nami nauczycieli, dyrektorów szkół ani rodziców? - pytał burmistrz Jacek Gursz podczas wtorkowego (8 listopada) spotkania z udziałem wicewojewody Marleny Maląg i wicekuratora oświaty Krzysztofa Błaszczyka, zorganizowanego w Chodzieży przez posła na Sejm z ramienia PiS Marcina Porzucka.
Rzeczywiście: poza szefami samorządów na sali wyraźnie zabrakło tych osób, których zmiany zapowiadane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej - jak można się spodziewać - będą dotykały najbardziej. Wicewojewoda Marlena Maląg tłumaczyła jednak, że reforma już wcześniej została poddana bardzo szerokim konsultacjom społecznym, niespotykanym dotąd w przypadku jakiegokolwiek innego projektu zmian w prawie.
- Nie jesteśmy tu po to, aby dyskutować czy wprowadzać reformę, tylko jak to zrobić aby wszystko odbyło się bez zakłóceń - mówiła wicewojewoda.
Również wicekurator Błaszczyk i poseł Porzucek podkreślali, że kwestia zmian w oświacie jest przesądzona - a o tym, że mają one wejść w życie zdecydowali według nich wyborcy, którzy powierzyli PiS mandat do samodzielnego rządzenia krajem.
- Jak każda zmiana, również ta reforma budzi wiele emocji. Jesteśmy otwarci na wspieranie samorządów, bo to państwo będą wdrażali zmiany na swoim terenie. Należy pamiętać, że mają one służyć przede wszystkim uczniom: chodzi o poprawę jakości kształcenia. Dzisiejszy system, w którym gimnazjum jest swego rodzaju etapem przejściowym, a liceum stanowi jedynie okres przygotowawczy do matury, nie zdał niestety egzaminu - przekonywała Marlena Maląg.
Wicekurator Krzysztof Błaszczyk podkreślał, że wielkopolska oświata stoi obecnie przed ważnym zadaniem, które będzie wymagało ścisłej współpracy między gminami a organami nadzoru pedagogicznego.
- Nie żyjemy w próżni: z systemu edukacji przez ostatnich 10 lat ubyło około miliona dzieci. Założeniem przyświecającym powstaniu gimnazjów była chęć „rozładowania” przeciążonych szkół podstawowych, w których nauka musiała odbywać się na zmiany. Dziś takiej potrzeby już nie ma, bo zmieniły się okoliczności - mówił.
Najwięcej emocji wzbudziły oczywiście kwestie, związane z zatrudnieniem nauczycieli. Według starosty Juliana Hermaszczuka, w przypadku wygaszenia gimnazjum w Ratajach pracę w tamtejszym Zespole Szkół mogłoby stracić nawet 17 osób. Utrzymywanie tak dużego budynku jedynie dla potrzeb szkoły średniej byłoby zaś dla powiatu nieopłacalne.
- Już teraz sporo dokładamy do oświaty i nasze możliwości się kończą, bo dochody własne stanowią zaledwie 3 procent powiatowego budżetu - tłumaczył starosta.
Według wicewojewody, powodem ewentualnych problemów kadrowych w związku z reformą może być jedynie to, że nauczyciele w wielu szkołach byli dotąd zatrudniani na cząstkowe etaty.
- Sieć szkół wymaga racjonalizacji - mówiła Marlena Maląg.
Przekonywała również, że sytuację mogłoby poprawić tworzenie liczniejszych klas. Przede wszystkim potrzebne będzie zaś porozumienie między starostą a burmistrzami i wójtami - tak, aby cały system działał na zasadzie „naczyń połączonych”.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?