Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od 2012 roku starostwo powiatowe wydało 27 zezwoleń na gromadzenie odpadów

Bożena Wolska
W Brzekińcu śmieci zalegają już od lat, właściciel nie zamierza ich zabrać. Czy ktoś kiedyś je uprzątnie? Na razie nie ma pieniędzy na utylizację
W Brzekińcu śmieci zalegają już od lat, właściciel nie zamierza ich zabrać. Czy ktoś kiedyś je uprzątnie? Na razie nie ma pieniędzy na utylizację Archiwum redakcyjne
W sumie po 2012 roku starosta wydał 27 takich zezwoleń i są one obowiązujące. Dotyczą zaś: dwa zezwolenia zbierania opon, jedno makulatury, dwa gleby i ziemi, trzy odpadów w punktach selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, dziewięć złomu. W tym czasie starosta cofnął dwa zezwolenia.

W związku z 62 pożarami składowisk śmieci, sporo się mówi o zalegających w całej Polsce odpadach. W naszym powiecie są dwa miejsca z nagromadzonymi lata temu śmieciami.
Jak się okazuje w okresie od 1 stycznia 2017 r. do 31 maja br. Starosta Chodzieski wydał jedno zezwolenia na zbieranie odpadów. Co w praktyce oznacza, że właściciel tych śmieci będzie je gromadzić, a następnie poddawać zagospodarowaniu.
W sumie po 2012 roku Starosta wydał 27 takich zezwoleń i są one obowiązujące. Dotyczą zaś: dwa zezwolenia zbierania opon, jedno makulatury, dwa gleby i ziemi, trzy odpadów w punktach selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, dziewięć złomu. W tym czasie starosta cofnął dwa zezwolenia.
Prawdziwym kłopotem w powiecie są natomiast dwa składowiska odpadów, które od lat zalegają w budynkach popegeerowskich. Jedno znajduje się w Margońskiej Wsi, drugie w Brzekińcu. Właściciele obu mają nakaz ich wywiezienia, ale na razie nie wywiązują się z tego. Jakie są perspektywy na ich utylizację?
- Aby odpady z magazynów w Margońskiej Wsi i Brzekińcu zostały wywiezione i zutylizowane potrzebne są znaczne środki finansowe. W obu przypadkach firmy, które są odpowiedzialne za te odpady nie istnieją i nie mają majątku ani środków pieniężnych, którymi można byłoby pokryć koszty wykonania zastępczego usunięcia odpadów -wyjaśnia Lucyna Ewert, gł. specjalista w Wydziale Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Starostwa Powiatowego.
Kilka lat temu mówiono, że na usunięcie odpadów z Margońskiej Wsi i Brzekińca potrzeba około 3 milionów zł.

Co w kraju?

Premier Mateusz Morawiecki we wtorek, podczas specjalnej konferencji prasowej, zwołanej w związku z licznymi pożarami, powiedział wprost - mamy do czynienia z mafią śmieciową.
Śmieci to bowiem brudny, ale bardzo opłacalny biznes. Nieuczciwe firmy znajdują luki w polskich przepisach, wykorzystując je uzyskują zgody na zbieranie i magazynowanie odpadów, w tym tych z zagranicy i tych niebezpiecznych. Oferują przy tym bardzo atrakcyjne ceny, a więc wygrywają przetargi. Jednak magazynowanie nie trwa wiecznie. Przepisy zezwalają na przechowywanie odpadów do trzech lat. Potem musi nastąpić ich utylizacja, albo powinny zostać poddane procesowi recyklingu, zostać składowane głęboko pod ziemią, lub w specjalnych magazynach. Można część z nich też przetworzyć na paliwo alternatywne.

- Tak się jednak nie dzieje, bo koszty całkowitego unieszkodliwienia są bardzo duże albo przepisy utrudniają działanie uczciwym firmom. W taki sposób rośnie szara strefa, która niszczy porządny biznes - mówi prof. Włodzimierz Urbaniak z zakładu chemii analitycznej UAM. - Każdy odpad ma swój kod, a ustawa zabrania składowania (czyli unieszkodliwienia ich na zawsze) wielu z nich, zwłaszcza tych łatwopalnych z obciążeniem ogniowym powyżej 6 MJ, np. opon. A to chociażby opony, magazynowane w Trzebini (Małopolska) płonęły w ostatnim czasie.
Jak więc najłatwiej pozbyć się odpadu? - Oczywiście podpalając go. Co ciekawe, w taki sposób wykorzystywana jest także luka w przepisach. Bowiem odpad, który uległ zniszczeniu, np. w czasie pożaru, zmienia swoją klasyfikację, jako odpad z katastrofy. Przez to musi być szybko usunięty w jakiejkolwiek spalarni. Można się więc go pozbyć taniej, szybciej i zrobić miejsce na następne odpady - podkreśla prof. Urbaniak.
Winę takiego stanu rzeczy prof. Włodzimierz Urbaniak upatruje w przepisach. Jednak, jego zdaniem, nie są one zbyt liberalne, a wręcz przeciwne . - Przepisy są zbyt restrykcyjne, przez co uniemożliwiają budowę instalacji do przetwarzania odpadów prywatnym firmom, które chcą działać uczciwie. I dzieje się później tak, że w efekcie nikt nie przestrzega tego prawa. Przymykane jest oko, gromadzone są odpady i nie ma dalej możliwości, by je legalnie zutylizować - mówi ekspert.
(Współpraca: Marta Danielewicz

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto