Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezwykłe miejsca: Dwór w Szamotach koło Szamocina

Piotr Ślęzak
Piotr Ślęzak
Dworek skrywa zapewne niejedną tajemnicę.

W Szamotach znajduje się dworek. Stoi tu od dwustu lat. Tajemniczy, schowany za drzewami, oddalony od ulicy. Jest magiczny, intrygujący. Skrywa zapewne niejedną tajemnicę.

Często spotykam ludzi, którzy sami o sobie mówią że zwykli, pospolici, nieciekawi. A to nieprawda. Ludzie nie są nigdy zwykli, ani tym bardziej pospolici. Wpleceni w konkretny czas i miejsce tworzą zawsze historię niezwykłą i niepowtarzalną. Jedyną w swoim rodzaju.
W Szamotach znajduje się dworek. Stoi tu od dwustu lat.

Tajemniczy, schowany za drzewami, oddalony od ulicy bywa niezauważony przez wielu. Ci co go dostrzegli, nie przeszli obok niego obojętnie. Dwór jest magiczny, intrygujący. Skrywa zapewne niejedną tajemnicę.

Najprawdopodobniej obiekt ten zbudował Józef Będkowski ówczesny właściciel Szamocina, a także tzw. „Klucza Szamocińskiego”, czyli wiosek okalających miasto - bynajmniej tak od wieków opowiadają ludzie w Szamotach. Legenda? A gdyby nawet, to w każdej legendzie jest odrobina prawdy.

Dzisiejsze Szamoty Józef Będkowski nazwał Przespolewem - od nazwiska swej żony Jadwigi z Przespolewskich herbu Topór, która pochodziła z okolic Kalisza. To jest pewne. Co ciekawe wielu Przespolewskich – krewnych Jadwigi od dwustu lat nie opuszcza Wielkopolski, a nawet Kalisza. Są pośród nich dziennikarze i historycy, którzy z wielką ciekawością przysłuchiwali się mojej opowieści o związku ich krewniaczki Jadwigi z dzisiejszymi Szamotami.

Będkowscy prawdopodobnie w Szamotach mieszkali wraz z pięciorgiem swoich dzieci – Karolem, Konstancją, Tomaszem, Teresą i Ludwikiem. Jak wyglądało ich życie w Przespolewie – Szamotach przed dwustu laty - nie wiadomo.
Dzieci zapewne bawiły się tak jak to miało miejsce w XVIII wieku - puszczały latawce, grały w bierki, jeździły na łyżwach, bawiły się w chowanego. Inne popularne zabawy tego okresu to: ślepa babka, toczenie obręczy, huśtawka, jazda na drewnianym koniku, ale też śpiew, muzyka, rysowanie, opowiadanie bajek i zabawy naśladujące rzeczywistość: musztra, wesele, taniec, a nawet udział w nabożeństwach czy pogrzebach. Dzieci bawiły się bardzo często na powietrzu nawlekając na źdźbła trawy jagody, kwiatki, plotąc wianki czy strugając fujarki.

Kilkadziesiąt lat później Józef Będkowski sprzedał włości szamocińskie i wyprowadził się, a we dworze w Szamotach zamieszkali Niemcy. Byli to między innymi Augusta i Hermann Schwanke. Dziś ich grób znajduje się na starym niemieckim cmentarzu w Szamotach. W mogile leży jednak tylko Hermann Schwanke. Augusta zaginęła w tajemniczych okolicznościach.
Na mocy uchwały konferencji w Poczdamie w 1945r. Niemcy zostali wysiedleni z Polski. Aktualnie od trzech pokoleń we dworze mieszka rodzina Pleśniarskich. Dom jest ich własnością. Do niedawna można było zobaczyć jeszcze ceglany płot okalający szlachecką posesję. Dziś zachował się jeden filar z historycznego muru.

Jak mieszka się w domu który widział wiele i kryje w sobie zapewne niejedną tajemnicę?
Pleśniarscy mówią, że dobrze, spokojnie. Nie czują bynajmniej brzemienia historii. Po nocach nie straszy ich żadna Biała Dama.
Może rzeczywiście wszystko było tak, jak opowiadają ludzie w Szamotach, a skromny mały dworek był świadkiem wydarzeń ważnych i kluczowych dla nas i naszej małej ojczyzny. Nie wiadomo.

Artykuł niniejszy powstał przy pomocy Franciszka Betańskiego oraz życzliwości rodziny Pleśniarskich.

Autor: Hanna Heimann

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto