- Przyznam, że przez wiele lat nie bardzo się historią rodzinną interesowałem. Pochłaniały mnie sprawy życiowe, bieżące sprawy. Mój ojciec niewiele zresztą opowiadał. Jednak odnalazłem stare nagranie na taśmie magnetofonowej, sprzed 30 lat. Usłyszałem jego głos, opowieść, między innymi o bracie jego ojca, Władysławie. I to do mnie bardzo trafiło. Poczułem, że muszę znaleźć wszystkie możliwe informacje na ten temat. Szukałem w Internecie, w archiwach, w IPN - opowiada Zdzisław Strumnik.
Rozmawiamy na statku wycieczkowym "Chodzieżanka II". Nieprzypadkowa sceneria. Jak wszyscy "starzy wodniacy", Zdzisław Strumnik to mocny, opanowany mężczyzna. Jednak, kiedy wspomina wojenne losy swojej rodziny, jest bardzo poruszony. Ta historia wciąż domaga się dokończenia, nadal sprawia ból.
Rodzina Strumników przyjechała do Chodzieży około roku 1921, z byłego zaboru rosyjskiego. Władysław miał wówczas 13 lat. Został uczniem chodzieskiego Gimnazjum św. Barbary. Był członkiem klubu sportowego "Polonia" Chodzież. Był bardzo wysportowany. Kiedy wstąpił do 62 Pułku Piechoty, jako żołnierz zawodowy, zajął się m.in. prowadzeniem wychowania fizycznego. Startował też w Wieloboju Podoficerskim, do którego utworzenia zresztą wraz z kolegami doprowadził. W wojsku był bardzo aktywny.
Do wszystkich tych informacji o swoim przodku, Zdzisław Strumnik dochodził krok po kroku, znajdując ślady po Władysławie np. w starych dokumentach, szkolnych, wojskowych.
- Znalazłem nawet zdjęcie, na którym brat mojego dziadka uwieczniony został podczas pełnienia warty honorowej przy trumnie Józefa Piłsudskiego. Ożenił się w 1936r. Jako plutonowy, w 1937 r., dostał rozkaz wyjazdu do Wołynia. Przenosi się tam z rodziną i całym dobytkiem. W 1939 roku miał rocznego syna. Tuż przed wybuchem wojny, trafił do Ośrodka Zapasowego 15. Dywizji Piechoty. Kiedy wkroczyły wojska sowieckie, wysłano go w rejon umocnień w Małyńsku. I tam zaginął. Poszukiwania trwały długo, prowadzone także przez Biuro PCK w Paryżu. Przez sytuację polityczną, nie można było uzyskać żadnych informacji o okolicznościach jego zaginięcia czy też śmierci. Jego żona, Zofia, po 10 latach, odnalazła świadka, który zeznał, że Władysława zastrzelili Ukraińcy, na moście w Małyńsku, 17 września 1939 roku. Odwoził wówczas rannego kolegę do szpitala - opowiada z przejęciem Zdzisław Strumnik. - Tyle już lat po wojnie. Zmieniła się sytuacja polityczna, a mimo to, nadal nie wiemy, gdzie spoczywa Władysław Strumnik. Prowadzone prace poszukiwawcze i ekshumacyjne, dotyczące polskich poległych żołnierzy, zostały kilka lat temu zablokowane przez stronę ukraińską. Mam jednak wielką nadzieję, że, jak nakazuje polska tradycja wojskowa, nie zostanie on zapomniany, a jego szczątki pozostawione bez należytego pochówku.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?