Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezabliźnione rany po sowieckiej agresji. Zdzisław Strumnik odnalazł ślady po swoim poległym przodku. Historia nadal nie jest zamknięta

Dariusz Olejniczak
Dariusz Olejniczak
Zdzisław Strumnik skrupulatnie zbiera wszelkie dokumenty dotyczące historii swojej rodziny.
Zdzisław Strumnik skrupulatnie zbiera wszelkie dokumenty dotyczące historii swojej rodziny. Dariusz Olejniczak
Wydawać by się mogło, że 17 września 1939 roku to data już bardzo odległa. Jednak dla Zdzisława Strumnika i jego rodziny to historia wciąż żywa, bo związana ze śmiercią jednego z przodków - brata jego dziadka. Chodzieżanin nadal poszukuje informacji o jego wojennych losach i ma nadzieję na odnalezienie miejsca, w którym Władysław Strumnik nadal spoczywa. Czy dojdzie kiedyś do ekshumacji i godnego pochówku żołnierza z Chodzieży, który poległ na wschodzie?

- Przyznam, że przez wiele lat nie bardzo się historią rodzinną interesowałem. Pochłaniały mnie sprawy życiowe, bieżące sprawy. Mój ojciec niewiele zresztą opowiadał. Jednak odnalazłem stare nagranie na taśmie magnetofonowej, sprzed 30 lat. Usłyszałem jego głos, opowieść, między innymi o bracie jego ojca, Władysławie. I to do mnie bardzo trafiło. Poczułem, że muszę znaleźć wszystkie możliwe informacje na ten temat. Szukałem w Internecie, w archiwach, w IPN - opowiada Zdzisław Strumnik.

Rozmawiamy na statku wycieczkowym "Chodzieżanka II". Nieprzypadkowa sceneria. Jak wszyscy "starzy wodniacy", Zdzisław Strumnik to mocny, opanowany mężczyzna. Jednak, kiedy wspomina wojenne losy swojej rodziny, jest bardzo poruszony. Ta historia wciąż domaga się dokończenia, nadal sprawia ból.

Rodzina Strumników przyjechała do Chodzieży około roku 1921, z byłego zaboru rosyjskiego. Władysław miał wówczas 13 lat. Został uczniem chodzieskiego Gimnazjum św. Barbary. Był członkiem klubu sportowego "Polonia" Chodzież. Był bardzo wysportowany. Kiedy wstąpił do 62 Pułku Piechoty, jako żołnierz zawodowy, zajął się m.in. prowadzeniem wychowania fizycznego. Startował też w Wieloboju Podoficerskim, do którego utworzenia zresztą wraz z kolegami doprowadził. W wojsku był bardzo aktywny.

Do wszystkich tych informacji o swoim przodku, Zdzisław Strumnik dochodził krok po kroku, znajdując ślady po Władysławie np. w starych dokumentach, szkolnych, wojskowych.

- Znalazłem nawet zdjęcie, na którym brat mojego dziadka uwieczniony został podczas pełnienia warty honorowej przy trumnie Józefa Piłsudskiego. Ożenił się w 1936r. Jako plutonowy, w 1937 r., dostał rozkaz wyjazdu do Wołynia. Przenosi się tam z rodziną i całym dobytkiem. W 1939 roku miał rocznego syna. Tuż przed wybuchem wojny, trafił do Ośrodka Zapasowego 15. Dywizji Piechoty. Kiedy wkroczyły wojska sowieckie, wysłano go w rejon umocnień w Małyńsku. I tam zaginął. Poszukiwania trwały długo, prowadzone także przez Biuro PCK w Paryżu. Przez sytuację polityczną, nie można było uzyskać żadnych informacji o okolicznościach jego zaginięcia czy też śmierci. Jego żona, Zofia, po 10 latach, odnalazła świadka, który zeznał, że Władysława zastrzelili Ukraińcy, na moście w Małyńsku, 17 września 1939 roku. Odwoził wówczas rannego kolegę do szpitala - opowiada z przejęciem Zdzisław Strumnik. - Tyle już lat po wojnie. Zmieniła się sytuacja polityczna, a mimo to, nadal nie wiemy, gdzie spoczywa Władysław Strumnik. Prowadzone prace poszukiwawcze i ekshumacyjne, dotyczące polskich poległych żołnierzy, zostały kilka lat temu zablokowane przez stronę ukraińską. Mam jednak wielką nadzieję, że, jak nakazuje polska tradycja wojskowa, nie zostanie on zapomniany, a jego szczątki pozostawione bez należytego pochówku.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto