Czwórka przyjaciół i polonez, który niejedno już przeżył – to właśnie Łowcy Polonezów, czyli Norbert Rychlik, Dawid Księżniakiewicz i Patryk Tomczyk z Budzynia oraz Paweł Rudziński z Chodzieży. Znają się od lat, niektórzy nawet od przedszkola. Oprócz zamiłowania do starej polskiej motoryzacji dzielą ze sobą jeszcze jedno: chęć pomagania innym.
Niedawno wrócili z wyjątkowej wyprawy po Polsce. Zorganizowali ją w szczytnym celu: by wesprzeć leczenie i rehabilitację kilkuletniej Nadii. Dziewczynka od urodzenia zmaga się z epilepsją i rzadką chorobą genetyczną, Zespołem Smith-Magenis. Wymaga nie tylko stałego leczenia farmakologicznego, ale musi być też pod ciągłą opieką rehabilitantów i lekarzy specjalistów.
Łowcy Polonezów w ciągu 4 dni pokonali ponad 1500 kilometrów i zebrali dla Nadii ponad 7 tysięcy złotych. A ta kwota to – jak mówią - jedynie potwierdzone darowizny.
- Wiemy, że parę osób wpłaciło darowiznę, ale nie wysłało nam jeszcze potwierdzenia – zdradzają.
Przyznają, że takiego odzewu i sukcesu w ogóle się nie spodziewali. Wsparło ich mnóstwo firm, znajomych, przyjaciół, rodziny...
- Nie sądziliśmy, że to wszystko się tak potoczy. Obok osób, które nas znały, w akcję zaangażowali się też ludzie, którzy pierwszy raz widzieli nas na oczy – mówią.
Niezawodna Dolores
Ich ekipa powstała dzięki Maciejowi Rychlikowi i Michałowi Szejnerowi, którzy jako pierwsi w naszym powiecie przecierali szlaki w Złombolu – największym na świecie samochodowym rajdzie charytatywnym. To była dla czwórki przyjaciół inspiracja, aby też sprawić sobie stary pojazd i wyruszyć nim w świat. Padło na wiśniowego poloneza, który otrzymał „imię” Dolores.
Jak na razie to niezawodna maszyna: razem z Łowcami zwiedziła już sporą część Polski, a także kilka europejskich państw podczas rajdu charytatywnego do Grecji. Chłopaki serwisują ją sami i nawet będąc w trasie potrafią samodzielnie naprawić drobniejsze usterki. Jedynie w poważniejszych sprawach korzystają z pomocy mechaników Szejner Motors w Budzyniu.
Teraz Norbert, Dawid, Patryk i Paweł pojechali nią z Chodzieży w trasę: Kraków – Bełchatów – Jeruzal – Warszawa - Brodnica - Skorzęcin. Podobnie jak uczestnicy Złombola zbierający pieniądze na rzecz dzieci z domów dziecka, w zamian za wpłacane darowizny zaoferowali darczyńcom powierzchnię reklamową na swoim aucie.
- Pierwotnie mieliśmy wziąć udział właśnie w Złombolu, który miał prowadzić w tym roku do Turcji. Auto było już przygotowane. Z wiadomych przyczyn rajd jednak odwołano – mówią.
Postanowili zatem, że w zamian wybiorą się gdzieś indziej. Dokąd? O tym akurat zdecydował ślepy traf, bo główne punkty trasy wyznaczyli… rzucając pisakami w mapę. Dla jednego z nich, Dawida, to miał być też dodatkowy „sprawdzian”. Zaledwie 4 dni przed wyjazdem odebrał bowiem prawo jazdy.
Na początku to miał być zwykły wypad weekendowy – dla odstresowania i w nagrodę po maturze. Ale po namyśle cała czwórka uznała, że warto byłoby połączyć wypoczynek z czymś pożytecznym.
- Szybka narada, wiadomość do mamy Nadii co sądzi o tym pomyśle, zgoda - i się zaczęło. Jeszcze tego samego dnia zebraliśmy się przy mapie, nagraliśmy nasze rzuty i wideo poszło w świat – opowiadają.
Wyruszyli 19 czerwca spod chodzieskiego sklepu Profesora Zabawki, którego właściciele pomagali w organizacji startu. Na miejscu obecna była oczywiście także główna bohaterka całego „zamieszania”, czyli mała Nadia.
Sympatyczne gesty
Cały wyjazd przebiegał dość spontanicznie. O tym, gdzie zatrzymają się na dłużej i w jakim miejscu będą nocować, decydowali podczas jazdy.
Zwiedzili między innymi Jeruzal, czyli serialowe Wilkowyje, w których kręcone było popularne „Ranczo”. W stolicy zobaczyli Stadion Narodowy i Pałac Kultury, w Krakowie - Stare Miasto i Sukiennice, w Bełchatowie - kopalnię Bełchatów... Po drodze spotkali się z wieloma sympatycznymi gestami.
- Gdy w drodze do Krakowa zjechaliśmy z autostrady, by zatankować poloneza, podjechali do nas obcy ludzie, którzy gonili nas przez 50 kilometrów bo chcieli sobie zrobić zdjęcie z naszym autem. Gdy opowiedzieliśmy im, w jakim jedziemy celu, bez wahania dokonali wpłaty darowizn dla Nadii – relacjonują Norbert, Dawid, Patryk i Paweł.
- Gdy tylko zatrzymywaliśmy się na światłach albo przejściach dla pieszych, od razu ludzie robili nam zdjęcia, pokazywali kciuki w górę i pytali dokąd jedziemy. To było niesamowite uczucie! Uśmiech nie schodził nam z twarzy – dodają.
W drogę powrotną do Budzynia wyruszyli 22 czerwca o godz. 19. Do domów dojechali cali, zdrowi i oczywiście pełni wrażeń.
- Dziękujemy wszystkim darczyńcom za zaangażowanie. Ogromne podziękowania dla Profesora Zabawki który pomógł nam zorganizować start i oczywiście specjalne podziękowania dla Nadii, która była wtedy z nami. Warto pomagać! - podsumowują Łowcy Polonezów.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?