Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto groził Annie Karbowniczak?Umorzona sprawa anonimowych listów zostanie wznowiona

Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
Anna Karbowniczak dziennikarka ,,Chodzieżanina" i „Głosu Wielkopolskiego otrzymywała anonimy z pogróżkami. Zginęła 3 września 2020 r. w wypadku, dzień po tym jak zgłosiła do prokuratury, że ktoś jej grozi. Śledczy ustalili autora jednego z listów, wobec pozostałych dwóch śledztwo umorzono z uwagi na niemożność wykrycia sprawcy. Teraz nastąpił zwrot w sprawie.

Na krótko przed tragiczną śmiercią dziennikarki, do redakcji zaczęły wpływać anonimowe listy z pogróżkami. Pierwszy z nich, zaadresowany do szefowej Ani, był rzekomo od firmy z Budzynia podpisanej jako „B.A.”.

W jego treści podano, że Karbowniczak bierze łapówki od lokalnych przedsiębiorców, oferuje im napisanie przychylnych tekstów. Kolejne dwa anonimy przyszły w sierpniu 2020 r. Autor pierwszego podszywał się pod firmę Farmutil ze Śmiłowa, podawał się za rzecznika prasowego, podpisując się fikcyjnym nazwiskiem jako „F. Żądło”.

Czytaj też: „Swoją pogodą ducha i optymizmem zarażała innych". Anna Karbowniczak: wzór dziennikarza i wspaniały człowiek. Tak ją zapamiętamy

Z treści pisma wynikało, że Ania miała wtargnąć na teren tejże firmy, fotografować ją bez zezwolenia. Autor domagał się, by redakcja więcej nie przysyłała tego „prostego i ordynarnego dziennikarza”.

Drugi anonim był już zaadresowany do Ani. Nadawca znał jej wygląd, sytuację rodzinną i jej teksty. Napisał dziennikarce, by przestała zajmować się sprawą śmierci 2-letniego Marcela z Chodzieży, bo „wszystko każdemu może się naraz złamać, np. też noga, paluszek, kręgi, coś na buzi itp. Groził jej przy tym gwałtem.

Tylko na jednym z listów znajdował się odręczny zapis. To pozwoliło śledczym ustalić autora anonimu - emeryta z Chodzieży Andrzeja S., który podszywał się pod rzecznika prasowego firmy Farmutil.

Ania otrzymywała anonimowe groźby. Umorzona sprawa zostanie wznowiona
Pełnomocnik rodziny Anny Karbowniczak, mecenas Michał Krok złożył zażalenie na to postanowienie.

Przypomnijmy, przy okazji opisywania sprawy śmierci 2-letniego Marcela, dziennikarka w jednym z artykułów poruszyła wątek zaniedbań policji i prokuratury ws. chłopca. Wskazała, m.in. że były szef chodzieskiej policji odchodzi na emeryturę i może uniknąć postępowania dyscyplinarnego. Już kilka miesięcy prze śmiercią dziecka służby otrzymały, zgłoszenie, że chłopiec może być ofiarą przemocy domowej.

Zażalenie zostało uwzględnione. Sąd uznał, że należałoby sprawdzić, skąd pochodzą wydruki listów. W sprawie zabezpieczono sprzęt Andrzeja S., w tym m.in. drukarki. Zatem nie byłoby problemu w ustaleniu, czy pozostałe dwa anonimy zostały wydrukowane na jego sprzęcie.

ZOBACZ TAKŻE

Zdaniem sądu konieczne jest także powołanie biegłego z zakresu lingwistyki stosowanej. Miałby on porównać wszystkie trzy pisma, m.in. pod kątem stylu wypowiedzi autora, czy użytych wzorców językowych. W ten sposób można by stwierdzić, czy zostały stworzone przez tę samą osobę.

Jeśli jednak, mimo przeprowadzenia tych czynności nie uda się ustalić autora anonimów, to wówczas możliwe będzie rozważenie, czy inne osoby mogą mieć związek z tą sprawą. Wówczas sprawdzeni zostaliby policjanci, asesor i prokurator, którzy byli związani ze sprawą śmierci 2-letniego Marcela, którą opisywała dziennikarka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto