Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komu zależy na dobru zwierząt?

MN
inowroclaw.naszemiasto.pl
Obrońcy praw zwierząt coraz częściej interweniują. Mówią, że działają wtedy, gdy zwierzęta są źle traktowane. Ich właściciele narzekają jednak, że ,,animalsi” naginają prawo

W krótkim czasie - na przełomie tego roku - kilku mieszkańcom gminy Margonin zostały odebrane zwierzęta, bo - jak twierdzili przedstawiciele organizacji opiekującymi się zwierzętami, były zaniedbane i źle traktowane. Właściciele nie poczuwają się do winy i twierdzą, że to obrońcy praw zwierząt powinni zostać ukarani za naciąganie prawa. Za mieszkańcami wstawiła się m.in. radna powiatowa Monika Bereta, która szuka sposobu na rozwiązanie sporu.

Ludzie skarżą się

Ostatnio temat obrońców zwierząt poruszony został podczas sesji powiatu chodzieskiego, a także posiedzenia radnych miejskich w Margoninie. Głos w tej sprawie zabrała mieszkanka gminy Margonin i radna powiatowa Monika Bereta, do której - jak mówi - coraz częściej docierają informacje na temat poczynań „animalsów” na naszym terenie. Według niej ich postępowanie i sposób działania budzi wiele zastrzeżeń i należałoby się temu przyjrzeć.

- Duża część mieszkańców niestety nie zna prawa, a niektórzy obrońcy praw zwierząt wykorzystują to i robią co im się żywnie podoba. Tak być nie może - mówi Monika Bereta.

Według radnej powiatowej mieszkańcy nie powinni bez nakazu sądowego wpuszczać takich osób na teren swoich posesji. Poza tym, bardziej pomocni mogliby być - jej zdaniem - policjanci, którzy zazwyczaj na wezwanie obrońców zwierząt towarzyszą im podczas interwencji.

- Policjanci podczas takich interwencji nie powinni być bierni. Sami mogliby przyjrzeć się warunkom, w których żyje dane zwierzę i sprawdzić, czy rzeczywiście dzieje mu się krzywda - mówi Monika Bereta.
Dodaje, że na terenie gminy w ostatnim czasie słyszała aż o czterech przypadkach, gdzie właścicielom odebrano zwierzęta.

- Ludzi tych zwyczajnie zastraszano, że poniosą konsekwencję, jeśli nie zrzeką się praw do zwierząt, co jest oczywiście nieprawdą - mówi radna powiatowa.

Podczas sesji w Margoninie rozgorzała dyskusja na ten temat. Były głosy, że obrońcy zwierząt z byle powodu odbierają ludziom zwierzęta, bo na przykład miały... pchły i w chwili interwencji przy ich budzie nie było miski z jedzeniem.

- To zwykli oszuści, którzy szukają łatwego zarobku - odzywały się głosy.

Koń padł...

Przy okazji wrócił temat konia, który przez kilkanaście lat żył w jednym z gospodarstw w Margoninie. Na początku roku Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami odebrało zwierzę właścicielowi i umieściło je w hotelu dla zwierząt, gdzie we wrześniu - niestety - padło.

Jedna z mieszkanek nie kryła oburzenia z powodu tej sytuacji. Stwierdziła, że koń wciąż byłby żywy, gdyby nie zajęli się nim obrońcy praw zwierząt.

- Miał mieć luksusy, a zamiast tego stracił życie. Przecież to skandal - mówił inny z mieszkańców.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami, które do Margonina - przypomnijmy zostało wezwane na prośbę mieszkańców, którzy nie mogli już dłużej patrzeć na to w jakich warunkach przetrzymywany był koń: stał w osamotnieniu, w małym boksie na opuszczonym gospodarstwie.
Z notatki sporządzonej w 2013 roku przez strażników miejskich wynikało, że koń był bardzo zaniedbany: wychudzony, głodny i nie miał dostępu do wody. Wokół zaś niego roztaczał się straszny bałagan.

- Odebraliśmy go w trybie interwencyjnym, bo - jak stwierdził lekarz weterynarii - zwierzę było w stanie zagrażającym jego życiu. Z jednego kopyta sączyła się krew, co w przypadku wdania się infekcji, mogło być bardzo niebezpieczne - przypomina sprawę Mirosława Kucner z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Potwierdza, że we wrześniu ogier padł. Dostał podwójnego skrętu jelit i nie udało się go uratować weterynarzom.

- Sekcja zwłok wykazała, że była to naturalna śmierć, do której przyczynił się m.in. wiek ogiera, który miał już około 20 lat - opowiada Mirosława Kucner.

Zapewnia, że przez ostatnie miesiące zwierzę żyło w bardzo dobrych warunkach i niczego mu nie brakowało, a w październiku odbyła się pierwsza sprawa karna przeciwko jego właścicielowi.

- Policja i prokuratura stwierdzili, że posiadamy wystarczającą dokumentację, która potwierdza, że właściciel konia znęcał się nad nim, aby sprawa mogła trafić do sądu. Oskarżony oczywiście nie przyznaje się do winy, ale nam zależy na tym, żeby dostał zakaz trzymania zwierząt na minimum 10 lat - mówi.

Przyznaje, że na swojej drodze także spotkała nieuczciwych obrońców zwierząt, którzy bez większych przesłanek, odbierali zwierzęta ludziom, ale większość - jak mówi - pracuje bez zastrzeżeń i ich pracę należy doceniać, a nie piętnować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto