Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak to jest żyć w raju na ziemi? Czyli Polka na Malediwach (ZDJĘCIA)

Bożena Wolska
Bożena Wolska
Magdalena Typel: - Życie na lokalnej wyspie jest zupełnie inne od tego, które znamy z Europy. Wszystko toczy się bardzo powoli, czas jakby nie istniał. Nie ma wyścigu szczurów, gonitwy za pieniądzem.

To był raj na ziemi - powiedziała Monika Witczak, redakcyjna koleżanka po powrocie z podróży poślubnej. Razem ze swoim - teraz już mężem, a wtedy narzeczonym, Mateuszem planowali podróż na wyspę Nilandhoo na Malediwach przez wiele miesięcy. I nie żałują ani jednej wydanej złotówki. Bo, kto nie chciałby być w raju?

Monika opowiadała: woda była zbyt piękna, by można nazwać ją ziemską, a niebo miało kolory tak zachwycające, że większość ludzkości pewnie nie ma pojęcia o ich istnieniu; piasek był zbyt delikatny jak na zwykłą plażę... I nawet zwykłe banany miały nieziemski smak...

Wyspa była niewielka - można było ją obejść dookoła w godzinę. Poza stałymi mieszkańcami, byli tam goście jedynego na niej hotelu. Ów hotel prowadziła Polka.
- Polka? - nie mogłam przepuścić takiej okazji. Musiałam zapytać ją jak żyje się w raju na ziemi...

W odpowiednim czasie

Magdalena Typel pochodzi z małej miejscowości na podkarpaciu. ale sporą część swego życia spędziła na Śląsku, w Chorzowie, a ostanie 2 lata przed wyjazdem na Malediwy w Gliwicach.

Przyznaje, że nigdy nie planowała zająć się turystyką, a to, by zająć się turystyką na Malediwach nawet jej przez głowę nie przemknęło. Już sam wyjazd na Malediwy wydawał się jej nierealny, cóż dopiero zamieszkanie tam... Jak więc to wszystko się zdarzyło?

- Po prostu znalazłam się w odpowiednim miejscu i czasie, pojawiła się okazja, postanowiłam z niej skorzystać i okazała się ona strzałem w dziesiątkę - opowiada. - Będąc na wakacjach na jednej z lokalnych wysp, po powrocie już do kraju, dostałam propozycję poprowadzenia jednego z ośrodków. Propozycję tę przyjęłam, jako, że był to akurat taki okres w moim życiu, w którym zaczynałam nowy rozdział, stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia. Pomyślałam, że równie dobrze nowy rozdział mojego życia mogę zacząć ,,pisać” w raju... A - myślałam sobie - jeśli mi się tam nie uda, to najwyżej wrócę do kraju - nie spaliłam za sobą mostów.

Pierwotnie pani Magdalena zamieszkała i zaczynałam swoją „karierę” na innej wyspie. Na Nilandhoo została zaproszona przez znajomego.

- Chciał abym tylko mu w czymś pomogła. Ale tak zakochałam się w tej wyspie od pierwszego wejrzenia, że postanowiłam się na nią przenieść. Jest dużo bardziej atrakcyjniejsza niż ta poprzednia - mówi.

Czasu jakby nie było...

Magdalena Typel szybko odnalazła się w nowej rzeczywistości, tym bardziej, że została szybko zaakceptowana. Ba, mieszkańcy są dumni z tego, że to właśnie ich wyspę wybrała do promowania wśród polskiej społeczności, jako kierunek wakacyjny. Około 95 procent gości hotelu to są właśnie Polacy.

- Ludzie tutaj są bardzo otwarci, bezinteresowni, ciepli i życzliwi. Odnaleźć się wśród nich było bardzo prosto - mówi.- Oczywiście muszę przestrzegać też pewnych zasad, np. odnośnie stroju. Ale ja nigdy nie chodziłam jakoś specjalnie roznegliżowana, a więc nakaz zasłaniania ciała zupełnie mi nie przeszkadza. Zawsze chodziłam w długich kolorowych sukienkach i tak samo chodzę ubrana tutaj. Żeby było jasne - nie muszę zasłaniać włosów. Chodzę ubrana „normalnie” czyli nie odsłaniając biustu i pośladków. I to tak naprawdę tyle z zakazów jeśli chodzi o ubiór. Na wyspach lokalnych nie ma również dostępu do alkoholu, ale jakoś szczególnie nad tym nie ubolewa.

O zwyczajnym dniu na wyspie Magdalena Typel opowiada tak:

- Dzień na wyspie zaczyna się dość wcześnie, bo już po pierwszej modlitwie, czyli około godziny 5 nad ranem. Nie ma wtedy jeszcze słońca także mieszkańcom łatwiej się funkcjonuje i wykonuje prace takie jak: sprzątanie przed domostwami, łowienie ryb czy przyrządzanie posiłków na cały dzień. Po zakończeniu szkoły, ok. godziny 12 miasteczko jest jakby wymarłe, spotkać można niewielką ilość osób. Pojawiają się znów na ulicach po godzinie 16 czyli jak słońce nie jest już tak mocne. O 18 robi się ciemno i wtedy można spotkać największą ilość mieszkańców. Prowadzą tryb wczesno poranno - późno wieczorny. Lokalne kawiarnie czynne są do północy, są to miejsca spotkań, w których poruszane są wszystkie możliwe problemy wyspy i społeczności. Życie jest zupełnie inne od tego, które znamy z Europy. Wszystko toczy się bardzo powoli, czas jakby nie istniał...
Czyli raj?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto