Można powiedzieć, że na naszych oczach kończy się właśnie pewien rozdział. Choć bowiem Dom Dziecka w Szamocinie nie przestał jeszcze istnieć, to od pewnego czasu coraz bardziej pustoszeje. Obecnie przebywa w nim już tylko kilkoro dzieci, które niebawem mają zostać przeniesione do innych placówek. Sam budynek najprawdopodobniej zostanie zaś wystawiony na sprzedaż, choć ostateczna decyzja w tej sprawie będzie należała do rady powiatu.
Tak się składa, że w tej ostatniej zasiada osoba od wielu lat związana z placówką. Tomasz Kaczuba - bo to o nim mowa - od 1987 roku pracuje w szamocińskim domu dziecka jako wychowawca, a w 2012 roku, z okazji jego 60-lecia, spisał jego historię.
- Czy wiedziała pani, że budynek w który mieści się dom dziecka był kiedyś dworem? - pyta i dodaje, że otoczenie placówki wciąż posiada prawie taki sam układ jak dawny majątek dworski, który w przeszłości należał m.in. do Raczyńskich. Pierwsza pisemna wzmianka o szamocińskim dworze pochodzi z 1714 r., zaś pierwszym właścicielem majątku, który na stałe zamieszkał w swoich dobrach, był Józef Bętkowski. Jego zręczność gospodarcza spowodowała, że Szamocin zaczął bardzo szybko się rozwijać i w 1748 roku otrzymał prawa miejskie.
Od plebanii po magazyn mebli
Wspomniani już Raczyńcy byli właścicielami Szamocina i samego dworu w latach 1750-1819. Następnie majątek przechodził z rąk do rąk aż do momentu, gdy został rozparcelowany przez pruską Komisję Kolonizacyjną w Poznaniu. Był okres, gdy dwór należał do parafii rzymsko-katolickiej i służył jej proboszczowi za plebanię. Z kolei w czasie okupacji niemieckiej gmach początkowo zajmował Wehrmacht, a później mieścił się w nim ośrodek szkoleniowy Hitlerjugend.
„W styczniu 1945 roku dwór stał się schronieniem dla dzieci jednego z ewakuowanych niemieckich sierocińców. Wiosną 1945 roku w budynku ponownie zebrano wszystkie rodziny narodowości niemieckiej i przetransportowano w okolice Szwerina i Monachium” - opisuje Tomasz Kaczuba.
Po wyzwoleniu w dawnym dworze stacjonowała jednostka wojska polskiego. Później mieścił się w nim magazyn wyrobów fabryki mebli.
W roku 1951 do Szamocina przeniesiono pana Karola Nowaka, któremu nakazano organizację i utworzenie domu dziecka - ustalił Tomasz Kaczuba.
Placówka zaczęła funkcjonować z dniem 1 września 1952 roku. Pierwszymi pracownikami, których zatrudnił dyrektor Karol Nowak, byli Gertruda Świerczyńska, Bogdan Krygier, Julian Nowak i Józef Adamski.
Przybycie dzieci obwieściła trąbka
Pierwsze dzieci przybyły z Domu Małego Dziecka w Cho-dzieży. Kolejnych 21 podopiecznych przyjechało aż z Warszawy. Do Szamocina dotarli w dniu 21 listopada 1952 roku pociągiem relacji Gołańcz-Chodzież. Na dworcu w Szamocinie witali ich Gertruda Świerczyńska, Julian Nowak oraz Kazimierz Abram. Ten ostatni nie pracował w domu dziecka, ale był harcerzem aktywnie włączającym się w życie lokalnej społeczności.
Gertruda Świerczyńska, z którą Tomasz Kaczuba rozmawiał przy okazji gromadzenia materiałów do swojego opracowania wspominała, jak dzieci z opiekunami maszerowały z dworca do placówki. Na czele szedł Kazimierz Abram grając na trąbce i ogłaszając całemu miastu, że oto właśnie przybyli do niego nowi mieszkańcy.
„Pochodzenie wychowanków nasuwało wniosek , że posiadali oni bardzo duży bagaż wojennych przeżyć. Nie przybyli tylko ze stolicy, ale też ziem utraconych. Fakt ten powodował , że specyfika pracy stawała się jeszcze bardziej trudna. Należało dzieciom zastąpić rodziców i wzbudzić w nich uczucie zaufania, miłości i szacunku do człowieka” - pisze Tomasz Kaczuba.
Do placówki trafiały też dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Dom dziecka początkowo miał przyjąć jedynie 60 wychowanków, jednak ostatecznie schronienie znalazła w nim ok. setka dzieci, z których 60 mieszkało na stałe w placówce, a 40 przebywało w internatach i szkołach ponadpodstawowych.
Wczesna pobudka nawet w niedzielę
Grono pedagogiczne było skromne, więc wychowawcy nie mogli narzekać na brak pracy. Każdy dzień przebiegał zgodnie z ustalonym harmonogramem. Pobudka miała miejsce o godz. 6 rano - z wyjątkiem niedziel, gdy pozwalano dzieciom spać o godzinę dłużej. Później był czas na czynności higieniczno-porządkowe, po których następowało wyjście do szkoły. Obiad podawano o godz. 14, a po nim wychowankowie mieli czas wolny. Lekcje odrabiano przed kolacją, po której odbywał się apel wieczorny. Był on poświęcony przede wszystkim omówieniu bieżących spraw. Cisza nocna rozpoczynała się o godz. 21.
W soboty dzieci również chodziły do szkoły, ale dodatkowo pełniły tego dnia dyżury porządkowe. Ponadto wychowankowie zajmowali się ogrodem i pasieką oraz musieli palić w piecach kaflowych w swoich pokojach. Czynności sanitarne i toaletę wykonywano w piwnicy, ponieważ to tam znajdowały się ubikacje i łazienki.
Wychowawcy odrabiali z dziećmi lekcje i prowadzili koła zainteresowań. Organizowali wycieczki, zajęcia sportowe, muzyczne, plastyczne i taneczne.
Karol Nowak kierował domem dziecka do 28 maja 1962 r. Jego pracę przerwała nagła śmierć. Po nim obowiązki dyrektora pełnił przejściowo Julian Nowak, a kolejnymi dyrektorami placówki byli Kazimierz Kujawski, Edmund Śmigielski, Henryk Różycki, Wiesława Szwed, aktualny wicestarosta Julian Hermaszczuk, Dorota Pawełko i Tomasz Kaczuba.
W tej chwili wszystkie placówki opiekuńczo-wychowawcze w powiecie są zarządzane przez Centrum Obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych w Szamocinie, którym kieruje Katarzyna Ścigała.
Monografia już jest. Będzie książka?
Spisując historię Domu Dziecka w Szamocinie Tomasz Kaczuba opierał się nie tylko na dokumentach, ale także na rozmowach, jakie przeprowadził z pracownikami i ich rodzinami.
- Chciałbym bardzo serdecznie im podziękować, a przede wszystkim: pani Gertrudzie Świerczyńskiej - długoletniej wychowawczyni w Domu Dziecka w Szamocinie oraz pani śp. Krystynie Krygier, panu Leonardowi i pani Elżbiecie Krygier - czyli żonie, synowi i synowej pana Bogdana Krygra, długoletniego wychowawcy - mówi Tomasz Kaczuba.
Wyrazy podziękowania kieruje także do pani Gizeli Szwed i do pana Waldemara Janiszewskiego. Być może monografię uda się kiedyś opublikować w formie książki.
Zdjęcia ilustrujące artykuł udostępnił nam Tomasz Kaczuba
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?