Informacje dotyczące mobilnego fotoradaru, pozostają w dalszym ciągu jednym z najgoręcej komentowanych tematów w Chodzieży. Jedni się go boją, inni - krytykują jego zakup, a jeszcze inni - wręcz przeciwnie - opowiadają się za takim sposobem dyscyplinowania kierowców przekraczających prędkość.
Zobacz też:
Czy fotoradar w mieście jest potrzebny? Postanowiliśmy nieco bliżej przyjrzeć się statystykom jego pracy. Okazuje się, że tylko pierwszych 7 dni podczas których straż miejska korzystała z urządzenia, zaowocowało aż 150-cioma wezwaniami dla kierowców!
- Pomiary zaczęliśmy prowadzić 17 kwietnia. Każdorazowo trwały one najwyżej od 2 do 3 godzin dziennie , w trakcie których staraliśmy się zmieniać miejsce rozstawienia radaru - mówi komendant Straży Miejskiej w Chodzieży, Rafał Kodrycki.
Jak tłumaczy, lokalizacje w których "pracuje" fotoradar, zostały wyznaczone w porozumieniu z policją.
- To policjanci wskazali miejsca, w których ich zdaniem taka kontrola mogła by być przydatna - dodaje Rafał Kodrycki.
Jeszcze zanim fotoradar zaczął "pracować", na terenie miasta ustawiono znaki informujące o możliwej kontroli. Już samo ich pojawienie się - jak twierdzą strażnicy - skłoniło wielu kierowców do "zdjęcia nogi z gazu". Niestety, ten "straszak" nie podziałał na wszystkich. Jeden z kierowców został nawet dwukrotnie sfotografowany w tym samym miejscu w krótkim odstępie czasu.
W pierwszym okresie "pracy" radaru, do największych przekroczeń prędkości dochodziło w okolicy szkół. Straż miejska przyłapała też kierowcę, który jechał ulicą Ofiar Gór Morzewskich z prędkością 93 kilometrów na godzinę - mimo, że obowiązuje tam ograniczenie do 40 kilometrów. Nie tak dawno, radar "namierzył" również auto, poruszające się po mieście z prędkością aż 110-ciu kilometrów na godzinę. A to jeszcze nie wszystko - gdyż dane dotyczące pomiarów wykonanych w maju i na początku czerwca, są dopiero przetwarzane.
Procedura wystawiania mandatu jest bowiem dość żmudna. Najpierw strażnicy muszą wystąpić do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców o udostępnienie danych właściciela auta. Następnie straż miejska wysyła do niego pismo, z prośbą o wskazanie osoby, która kierowała pojazdem w chwili popełnienia wykroczenia. Właściciel musi wypełnić specjalne oświadczenie i odesłać je do straży.
Jeśli sprawca nie przyjmie mandatu, strażnicy mogą skierować sprawę do sądu. Na razie jednak - jak tłumaczą - dopiero zaczynają odbierać pierwsze odpowiedzi na wysłane wezwania.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?