Wyobraź sobie, że zostajesz zamknięty w nieznanym Ci pomieszczeniu i masz tylko godzinę, aby się z niego wydostać. By to zrobić, musisz wykazać się sprytem, spostrzegawczością i umiejętnością logicznego myślenia. Jeśli nie uda Ci się odgadnąć jakiejś zagadki - nie możesz przejść dalej. Właśnie na tym - w dużym skrócie - polega gra „escape the room” (ang. ucieczka z pokoju), w którą od pewnego czasu można zagrać również w Chodzieży.
Chodzieski „pokój zagadek” to pomysł czwórki osób: Anny i Szymona Knopińskich, Mai Śliwińskiej oraz Pawła Wełnica. Wpadli na niego po tym, gdy wspólnie wzięli udział w podobnej grze w pobliskiej Pile.
- W Pile są w sumie już trzy pokoje zagadek - my byliśmy do tej pory w dwóch. Po jednej z wizyt, w trakcie dyskusji o wrażeniach, któreś z nas rzuciło hasło: a może by otworzyć coś podobnego w naszym mieście? I tak to się zaczęło - opowiada Anna Knopińska.
Ważna wskazówka czy „zmyłka”?
Gra, którą wymyślili, nosi tytuł „Krwawa porcelana”.
- To nasz autorski scenariusz. Chcieliśmy nawiązać do tradycji Chodzieży, a przy okazji wprowadzić wątek kryminalny. Z naszych doświadczeń wynika, że właśnie to najlepiej się sprawdza - zdradza Szymon Knopiński.
Uczestnicy gry poznają historię pracownika fabryki porcelany, który specjalizuje się w jej zdobieniu. Wymyślił wyjątkowy wzór, który może przynieść mu majątek. Niestety, mężczyzna niespodziewanie znika... Czy został zamordowany? Odpowiedź na to pytanie można poznać w trakcie zabawy, odbywającej się na strychu jednego z domów przy ul. Prusa.
Na rozwikłanie tajemnicy i opuszczenie pokoju jest tylko godzina. Gra - jak tłumaczą jej pomysłodawcy - ma charakter liniowy. Oznacza to, że przejście do kolejnej zagadki wymaga rozwiązania poprzedniej. Nie da się pominąć żadnego etapu.
Trzeba być bardzo spostrzegawczym i uważnym, bo w pokoju znajdują się różne przedmioty, które mogą okazać się pomocne w trakcie gry. Liczy się również intuicja.
- Już na samym wstępie, gdy wprowadzamy uczestników w historię, warto się skupić. Grający nie wiedzą, czy to co właśnie słyszą przyda im się na dalszym etapie, czy wręcz przeciwnie - ma ich tylko zmylić - tłumaczy Szymon Kno-piński.
Godzina mija bardzo szybko
By gra mogła toczyć się w odpowiednim tempie, powinna brać w niej udział 3-4-osobowa grupa. Dwie osoby również poradzą sobie z zagadkami, ale będzie im nieco trudniej. Z kolei w przypadku zbyt dużych grup zabawa może stracić swój specyficzny klimat.
- Jeśli mamy większą „paczkę” znajomych, lepiej się w takiej sytuacji podzielić na mniejsze zespoły - mówi Szymon Knopiński.
Wśród osób bawiących się w „escape the room” są zarówno nastolatkowie jak i dorośli.
- Odwiedza nas młodzież gimnazjalna, ale też osoby koło czterdziestki - mówi Anna Knopińska.
Do tej pory nie zdarzyło się, aby jakiejś grupie nie udało się ukończyć gry i opuścić cho-dzieskiego pokoju. Czasem uczestnicy dostają do dyspozycji kilka dodatkowych minut. Najszybsi na poradzenie sobie z zagadkami potrzebują około 45 minut.
Co się dzieje, jeśli grupa „utknie” na jakimś etapie? Wówczas może poprosić o podpowiedź. Organizatorzy na bieżąco śledzą przebieg gry dzięki zainstalowanym w pokoju kamerom.
- Mamy podgląd na to, co dzieje się w środku. Obraz z kamer nie jest oczywiście zapisywany i nie słyszymy, o czym rozmawiają uczestnicy. Widzimy jednak, co robią i co mogło sprawić im trudność. Możemy - jeśli wyrażą taką chęć - udzielić im wskazówek za pomocą krótkofalówki - wyjaśnia Szymon Knopiński.
Wśród rekwizytów, znajdujących się w pokoju, są m.in. kłódki. Bywa, że to właśnie ich otwarcie sprawia uczestnikom problem.
- Nie podajemy gotowego rozwiązania, ale sugerujemy, w jaki sposób go szukać - mówi Anna Knopińska.
Największą satysfakcję gra daje bowiem wtedy, gdy do jej finału dotrze się samodzielnie.
Po zabawie jest zawsze czas na wykonanie pamiątkowego zdjęcia i omówienie przebiegu rozgrywki. Niekiedy grający dochodzą do wniosku iż to, co sprawiło im trudność, w rzeczywistości nie było aż tak skomplikowane.
- Duże znaczenie ma tu presja czasu. Godzina w pokoju mija naprawdę szybko - mówi Anna Knopińska.
Pomysł na biznes
„Escape roomy” są obecnie bardzo popularne. Nowa forma rozrywki do tego stopnia przyjęła się w naszym kraju, że - szczególnie w większych miastach - jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne pokoje. Skąd bierze się ten fenomen? Zdaniem Anny Knopińskiej, chodzi o to, że ludzi pociągają tajemnice. W pokoju zagadek można poczuć się trochę jak detektyw lub odkrywca. Do tego poszczególne pokoje w zasadzie nie konkurują ze sobą, bo każdy z nich różni się pozostałych.
Moda na zabawę typu „escape the room” przybyła do Polski z USA. Jedne z pierwszych gier tego typu były jednak programami komputerowymi. Z czasem zabawa przeniosła się z wirtualnej rzeczywistości do świata rzeczywistego.
Okazuje się, że może być to także oryginalny pomysł na biznes. Jak czytamy na portalu biznes-firma.pl, zaaranżowanie pomieszczenia na potrzeby gry nie musi być kosztowne - zwłaszcza, jeśli postawimy na zabawę w stylu „retro” i wyposażenie kupimy „z drugiej ręki”. Najdroższe są pokoje nowoczesne, gdzie wszystko naszpikowane jest elektroniką - tu koszty wyposażenia mogą sięgać nawet kilkunastu tysięcy zł na metr kwadratowy. W każdym przypadku kluczem do sukcesu jest oczywiście ciekawa fabuła.
***
Zobacz też: Rozwój escape roomów w Polsce, to ewenement na skalę światową
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?