Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziś mija dokładnie 6 lat od zaginięcia Ewy Tylman. Najważniejsze pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi

Aleksandra Polewska-Wianecka
Aleksandra Polewska-Wianecka
Zdjęcie ilustracyjne facebook.com
Dziś, 23 listopada, mija dokładnie 6 lat od dnia, w którym zaginęła Ewa Tylman. Jak powiedział mecenas Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik sądowy rodziny Ewy Tylman, sąd jest w posiadaniu dwóch tomów samych tylko anonimów dotyczących tej sprawy. Dziś, by opowiedzieć całą tę historię rzetelnie, należałoby napisać książkę. Materiałów i dowodów w sprawie jest bowiem ogrom. Tyle tylko, że ta wielka ilość wciąż jest niewystarczająca by odpowiedzieć na pytanie co naprawdę stało się z Ewą Tylman 23 listopada 2015 roku.

Wszystko zaczęło się późnym wieczorem

W niedzielę, 22 listopada 2015 roku, Ewa Tylman przyjeżdża pociągiem do Poznania po weekendzie spędzonym z rodziną w Koninie. Dzwoni do ojca i mówi, że dotarła bez przygód. Wieczór planuje spędzić w centrum miasta razem ze znajomymi z pracy. Wszyscy pracują w ogólnopolskiej sieci drogerii. Ewa na stanowisku kierowniczym. Jest ceniona przez przełożonych i lubiana przez współpracowników. Od lutego mieszka w Poznaniu. Przeniosła się tu z Konina razem ze swoim chłopakiem, Adamem O. – również koninianinem – który pracuje w poznańskim oddziale ABW. Są parą od czterech lat. Ewa jest bardzo towarzyska, wprost w przeciwieństwie do swojego partnera. Po 21.00 Adam O. podwozi Ewę pod galerię handlową „MM” na skrzyżowaniu ul. Św. Marcin i al. Marcinkowskiego. Ewa mówi Adamowi O., że wróci taksówką. O 21.30 rozpoczyna się spotkanie w klubie „MK Bowling”. Jakiś czas później cała grupa bawiących się osób przenosi się na Stary Rynek do „Pijalni Wódki i Piwa”. Kiedy wychodzą z „Pijalni” większość uczestników spotkania wraca do domów – tylko Ewa i jej kolega z pracy Adam Z. postanawiają zajrzeć jeszcze do klubu „Mixtura” przy ul. Wrocławskiej, położonej w pobliżu Rynku. Z „Mixtury” wychodzą o 02.16. Przed wejściem do klubu rejestruje ich kamera monitoringu. Widać, że Ewa jest mocno nietrzeźwa. W czasie procesu znajomi Ewy zeznają, że tak pijanej nie widzieli jej nigdy. Na filmie Ewa chwieje się, przewraca, pociąga za sobą Adama Z. On również upada. Oboje leżą przez chwilę na ulicy. Po jakimś czasie podnoszą się i ruszają w drogę. I tutaj pojawia się pierwsze ważne pytanie: dokąd idą?

Dokąd właściwie szli?

W mediach znajdziemy informację, że nasza dwójka zmierzała ku przystankowi autobusowemu lub tramwajowemu, z którego każde z nich mogłoby dojechać do domu. Ewa mieszkała na Osiedlu Armii Krajowej, Adam Z. na Wildzie. Tyle, że jak pokazują rejestry z monitoringów, które zarejestrowały tamtej nocy Ewę Tylman i Adama Z., oni po wyjściu z „Mixtury” nie wyglądają na ludzi, którzy szukają przystanku. Nie zamawiają też taksówki, a jak zeznawali później znajomi Ewy, kobieta zwykle wracała po imprezach do domu taksówkami. „Była osobą bardzo wygodną” – powiedziała o Ewie, jedna z jej koleżanek. Zaraz potem dodała zresztą, że dziwi się, że nocą 23 listopada Ewa taksówki nie zamówiła. Oczywiście mogło być tak, że w przypływie „procentowej” fantazji Ewa i Adam Z. postanowili wracać do domu piechotą i ewentualnie w drodze w kierunku domów, zdecydować jak ostatecznie do nich dotrą. Jasne. Ale czy rzeczywiście tak było? Zwłaszcza, że stan Ewy przed „Mixturą” wyraźnie wskazuje na to, że kobieta nie nadaje się do dłuższego marszu. Dla Adama Z., który jest wątłej budowy ciała, perspektywa odprowadzania kobiety w tym stanie na drugi koniec miasta piechotą, nie mogła przecież wydawać się zachęcająca.

Dlaczego nie zadzwonił po raz drugi?

Krótko po zaginięciu Ewy Tylman, mnie zdarzyło się jechać taksówką przez Konin. W radiu podawali akurat komunikat o jej poszukiwaniach, a taksówkarz słysząc go, zaczął mi opowiadać, że odwoził Ewę Tylman do domu w Koninie. I, że rzeczywiście często korzystała z taksówek. Tamtej feralnej nocy, Adam O., chłopak Ewy przebywał w ich wspólnym mieszkaniu na Osiedlu Armii Krajowej. Grał w gry komputerowe z kolegą do późnych godzin nocnych, skończyli ponoć parę minut po drugiej. Nie pojechał po Ewę gdy spotkanie znajomych z pracy się zakończyło. Śledczym i w sądzie tłumaczył, że Ewa zapowiedziała mu, że wróci taksówką, więc nie było potrzeby. Zatem dlaczego Ewa jej nie wezwała kiedy przyszedł czas? W trakcie śledztwa ustalono, że rozładował jej się telefon i to musiało być przyczyną. Ale przecież telefon towarzyszącego jej Adama Z. – co widać wyraźnie na zapisach z monitoringu – ciągle działał. Dlaczego więc Ewa nie poprosiła Adama by zamówił dla niej taksówkę? Albo dlaczego Adam sam tego nie zrobił? Czy dlatego, że wyraźnie nie życzyła sobie tego? Wiadomo, że krótko przez zniknięciem Ewy Adam Z. próbował dodzwonić się do Adama O. Chciał poprosić by ten przyjechał po Ewę na ul. Wierzbową. Przez pomyłkę dodzwonił się do kogoś innego – to ustalono. Tylko dlaczego skoro raz się pomylił, nie zadzwonił do Adama O. po raz drugi? Jedyne sensowne wytłumaczenie jakie przychodzi na myśl, to takie, że Ewa z powodu wypitego alkoholu nie potrafiła prawidłowo odtworzyć numeru swojego chłopaka z pamięci, a ponieważ jej komórka była już całkowicie rozładowana, nie można było podejrzeć numeru do Adama O. w spisie telefonów. Ale czy tak faktycznie było? Czy pomyłkowo wybrany przez Adama Z. numer tylko nieznacznie różnił się od numeru Adama O.? Czy był zupełnie inny?

Kim jest osoba znikająca w Skwerze Łukasiewicza o 03.25?

Śledczy zabezpieczyli i przeanalizowali ponad 100 godzin zapisów monitoringu, które pokazują drogę Adama Z. i Ewy Tylman w większej grupie z klubu bowlingowego w galerii „MM”, a następnie - już tylko samodzielną - z ulicy Wrocławskiej, gdzie bawili się ze znajomymi w klubie „Mixtura” do mostu św. Rocha. Oboje byli pod wpływem alkoholu. Na ostatnim fragmencie nagrań pochodzącym z ul. Mostowej, widzimy jak Adam Z. prowadzi Ewę Tylman obejmując ją mocno. Jakby podtrzymując, tak jakby nie miała sił iść o własnych siłach. A może nie do końca chciała? Ewa idzie dziwnym, niepewnym krokiem, trochę jakby była ciągnięta. Zastanawiający wydaje się także jej płaszcz: jest na nią narzucony, w dodatku kapturem w dół. Adam Z. ręką, którą obejmuję Ewę, podtrzymuje również ten płaszcz. Czemu Ewa go zdjęła? Czy było jej zbyt gorąco po wypitym alkoholu? Listopadowe noce, nawet jeśli nie są mroźne, nie są na pewno zbyt ciepłe. A jeśli było jej w nim zbyt gorąco, to czy nie lepiej byłoby nieść go przerzuconego przez ramię? Utrzymanie płaszcza narzuconego kapturem do dołu wymaga przecież sporo zupełnie niepotrzebnego wysiłku. Gdzie Ewa ubrała później ten płaszcz? I czy w ogóle go ubrała? Być może to nic nieznaczący szczegół, ale...? Po tym jak para znika z oka kamery przy ul. Mostowej nie zobaczymy już Ewy Tylman tak wyraźnie. Monitoring z hotelu "Ibis" i apartamentowca usytuowanego w pobliżu tego hotelu, położonych w pobliżu wejścia na most Św. Rocha, rejestruje ruch dwóch odległych postaci, z których – jak się przyjmuje – jedna przypomina postać Ewy, a druga przypomina postać Adama Z. Postać przypominająca Ewę idzie z przodu, sama. Kawałek za nią podążą postać, którą ma być Adam Z. Nie idą już razem. Dlaczego? Przecież chwilę wcześniej Ewa wydawała się nie mieć sił do marszu. Teraz idzie pewnym krokiem. Oboje, jedno za drugim, dochodzą do przystanku tramwajowego przy Skwerze Łukasiewicza, tuż przed wejściem na most Św. Rocha. Jak pokazuje nagranie, postać przypominająca Ewę Tylman rusza z tego przystanku w kierunku mostu sama. Po chwili w tę samą stronę idzie Adam Z. Około godz. 03.25. postać przypominająca Ewę Tylman wraca w okolice tego samego przystanku i znika w Skwerze Łukasiewicza. Równolegle w tle widać światła poruszającego się samochodu. Czy osobą, która na zapisie monitoringu wraca samotnie od strony mostu Św. Rocha na przystanek przy Skwerze Łukasiewicza i chwilę potem w tym skwerze znika, była rzeczywiście Ewa Tylman? Jeśli tak, to co działo się z nią dalej? O godz. 03.31 od strony mostu wraca postać przypominająca Adama Z. Mężczyzna nie kieruje się jednak na przystanek, ale od razu przechodzi na drugą stronę ulicy i bardzo szybko zaczyna być widoczne, że to na pewno on. Dalej idzie w pojedynkę w kierunku dzielnicy Wilda, gdzie mieszka. Po drodze rejestruje go dokładnie kamera hotelu "Ibis" i kamera przy stacji benzynowej "Lotos", przed wejściem do której, Adam Z. krąży, rozmawiając przez z kimś przez telefon. (Video z kompilacją drogi Ewy Tylman i Adama Z. można bez trudu znaleźć w sieci. Kompilacja nagrań z monitoringów była najważniejszym z dowodów w procesie sądowym i została przedstawiona w całości na jednej z rozpraw sądowych.)

A jeśli to nie była Ewa?

Jeśli osobą, która o 03.25 dotarła do przystanku przy Skwerze Łukasiewicza, a potem w tym skwerze zniknęła, nie była Ewa Tylman, tylko ktoś zupełnie inny, to sytuacja się diametralnie zmienia. Bo oznaczałoby to wówczas, że Ewę rzeczywiście mogło spotkać coś złego na skarpie nad Wartą, na brzegu rzeki, czy też na samym moście. Pojawi się wtedy natychmiast pytanie o to, kto zrobiłby jej krzywdę. Naturalnie najbliżej byłby Adam Z., ale to jeszcze nie musiałoby o niczym przesądzać, ponieważ mogłyby wejść w grę również osoby trzecie. Pozostaje jeszcze inne pytanie. Czy postać przypominająca Ewę Tylman, ta która szła Mostową w kierunku mostu, kilka kroków przed postacią przypominającą Adama Z. była rzeczywiście Ewą Tylman? Bo gdyby tak nie było oznaczałoby to, że Ewa musiała zniknąć wcześniej.

Tajemniczy świadek zdarzenia

Dziennikarz śledczy Janusz Szostak w swej książce "Urwane ślady", w rozdziale poświęconym sprawie Ewy Tylman zatytułowanym "Zabrała ją rzeka czy ludzie?" rozważa możliwość porwania kobiety. O wydarzeniach jakie rozegrały się po trzeciej w nocy 23 listopada 2015 roku przy moście Św. Rocha pisze następująco:

Do wersji z uprowadzeniem Tylman stara się mnie przekonać Jakub J. z Poznania, który twierdzi, że widział porwanie Ewy, ale bał się zgłosić ten fakt policji. „Widziałem ich jako ostatni” – napisał w wysłanej do mnie wiadomości. Jednak nie chce mówić o szczegółach: „Jest pan w stanie przyjechać jutro albo w poniedziałek po południu do Poznania?” – proponuje mi spotkanie w czasie świąt Wielkiej Nocy. I do tego „w miejscu, gdzie ich widziałem”. W kolejnych wiadomościach mężczyzna ujawnia więcej informacji: „To wszystko było ustawione. Z tego, co Adam mówił, to ludzie nigdy nie będą znać prawdy. Bo on jej nie ujawni, woli pójść siedzieć, niż zginąć. Ewa została przysypana na żwirowni, bo nikt nie chciał płacić okupu, więc ją zabili. Adam miał ją tylko dostarczyć. Ona nawet rzeki nie widziała, została przysypana. Później piasek się osunął i dopiero wpadła do Warty, już dawno martwa. Boję się tych ludzi, a nie wiem, kim oni są. Pokieruję pana, ale ja nie chcę mieć kłopotów i chcę pożyć jeszcze trochę” – snuje swoją wersję Jakub J. Przyznam, że od momentu odnalezienia ciała Ewy Tylman brałem pod uwagę podobny przebieg zdarzeń. Przypomnę, że zwłoki odnaleziono 12 kilometrów od mostu Świętego Rocha, gdzie urwał się ślad po Ewie Tylman. Wiele wskazuje na to, że ciało rzeczywiście mogło być przysypane piaskiem, dlatego tak długo nie można było go odnaleźć i nie wypływało na powierzchnię. W pobliżu miejsca znalezienia zwłok Ewy jest żwirownia, o której wspomina Jakub J. Fakt, że zwłoki znajdowały się w piachu, tłumaczy, dlaczego były w dość dobrym stanie. Mimo to nie ustalono przyczyny śmierci młodej kobiety. Co też daje wiele do myślenia.

Pytania o Adama Z.

Wróćmy do Adama Z., który z od strony mostu św. Rocha zmierza ku mostowi Królowej Jadwigi. Jak już było wspomniane, krótko po powrocie z mostu św. Rocha, kamera zarejestrowała jak Adam Z. rozmawia przez telefon. Ustalono, że rozmawiał swoim partnerem. Mężczyzna zdeklarował się bowiem jako gej. Ze stacji benzynowej dociera do mostu Królowej Jadwigi, zatrzymuje się na przystanku tramwajowym i stamtąd odjeżdża. Adam Z. wracający z Mostu Św. Rocha nie wygląda na osobę, która byłaby pijana. Idzie prosto, rytmicznie, nie zatacza się, nie zatrzymuje. Kiedy rozmawia dłuższą chwilę przez telefon przed wejściem na stację benzynową, wygląda na człowieka trzeźwego. A w każdym razie na pewno nie wygląda na kogoś, kto jest na tyle pijany, by później nie pamiętać co działo się w czasie gdy dzwonił. Adam Z. utrzymuje przez cały czas trwania poszukiwań Ewy i śledztwa w sprawie, że zupełnie nie pamięta co się działo tamtej nocy. Pamięta, że wracał z Ewą, a później wracał osobno. Nie wyklucza, że ktoś w którymś z lokali, w których bawili się tamtej nocy, dosypał mu czegoś do alkoholu. W czasie procesu osoby, które bawiły się z Ewą Tylman w "MK Bowling" i „Pijalni”, będą mówić, że Ewa miała dość „mocną głowę”, że spożywała alkohol na imprezach, ale nigdy nie widzieli jej aż tak pijanej, jak na filmie z monitoringu na którym kobieta przewraca się z Adamem Z. na ziemię. Pojawia się podejrzenie, że faktycznie ktoś mógł czegoś dodać do jej alkoholu. I może do alkoholu Adama też. Osoby, które uczestniczyły w spotkaniu integracyjnym zeznają w sądzie, że w istocie, po trunkach tamtej nocy bardzo źle się czuły, że coś mogło być z tym alkoholem nie tak.

23 listopada, poniedziałek

Ewa nie wraca do mieszkania, w którym mieszka ze swoim chłopakiem Adamem O. Adama O. jednak fakt ten nie niepokoi. Uznaje, że Ewa postanowiła przenocować u którejś z koleżanek. Spokojnie jedzie tramwajem do pracy w poznańskim oddziale ABW. Ewa nie pojawia się w pracy. Adam Z. mówi znajomym z drogerii, że nie pamięta jak się w nocy z nią rozstał. Podkreśla, że się o nią martwi i że jest na siebie bardzo zły, że nic nie pamięta. Adam Z. i Ewa bardzo się lubią. Kiedy okazuje się, że nikt nie wie gdzie może być Ewa, Adam O. oficjalnie zgłasza jej zaginięcie. W toku poszukiwań kobiety szybko pojawia się teoria, że Adam Z. odprowadzając Ewę mógł mieć zamiar seksualnego jej wykorzystania, a ona była temu przeciwna. Niektórzy twierdzą, że to mogło być powodem ich kłótni i tego, że w ostatnich ujęciach na monitoringu idą osobno, jedno za drugim, i że wracają osobno z Mostu Św. Rocha. Znajomi Adama Z. i Ewy zeznający w trakcie procesu zapewniają jednak, że relacja Ewy i Adama Z. choć była bardzo dobra, nie miała żadnych znamion fascynacji damsko-męskiej. W tym samym czasie Adam zdradza policji i prokuraturze, że jest gejem. Adam w pierwszych dniach po zaginięciu Ewy bardzo aktywnie włącza się w jej poszukiwania. Koniec końców, jako ostatnia osoba, która widziała Ewę Tylman, w dodatku krótko przez zaginięciem, Adam Z. zostaje aresztowany. 2 grudnia 2015 roku media donoszą, że wszystko wskazuje na to, iż Ewa Tylman nie żyje, że wynika tak z zeznań Adama Z., który powiedział, iż widział jak kobieta tonęła w Warcie. Wstrząsająca wypowiedź Adama Z. nie zostaje jednak zaprotokołowana, bo miała paść w nieoficjalnym przesłuchaniu. Adam miał powiedzieć policji, że nie sądził, iż bezwładne ciało może być tak ciężkie i trudne do ciągnięcia po ziemi. Wkrótce media donoszą, że ustalono, iż Ewa i Adam Z. mieli pokłócić się w pobliżu wejścia na most św. Rocha, a następnie doszło między nimi do szarpaniny wskutek której Ewa spadła ze skarpy nad Wartą i straciła przytomność. Adam Z. miał przestraszyć się, że kobieta nie żyje i aby zatrzeć ślady zdarzenia zaciągnąć jej ciało do rzeki. Ta teoria szybko zaczęła być podważana, bowiem woda w Warcie była w tamtym czasie niska i aby mężczyzna zatopił ciało w rzece musiałby sam wejść do wody, po to by wepchnąć ciało na głębię tak aby uchwycił je nurt. Nie wystarczyłoby na pewno zaciągnąć je tylko na kamienisty brzeg rzeki. Gdyby Adam wszedł do wód Warty musiałby mieć mokre nogawki spodni i to - ponoć - byłoby widoczne na monitoringu. W dodatku rekonstrukcje tych czynności nie dawały jasnego obrazu tego, czy w czasie, w którym Adam Z. musiałby zepchnąć Ewę ze skarpy, a potem dociągnąć ją do rzeki, rzeczywiście można było tego dokonać. Tym bardziej w warunkach odurzenia alkoholowego? Adam Z. trafia do aresztu tymczasowego, zwanego aresztem wydobywczym. Pojawiają się pytania czy Adam Z. działał sam. Pojawiają się przypuszczenia, że Ewa wcale nie utonęła, że żyje, ale została porwana. Być może komuś "wystawiona".

Dziś mija dokładnie 6 lat od zaginięcia Ewy Tylman. Najważni...

Pytania o dowód osobisty Ewy znaleziony na torowisku

W trakcie poszukiwań Ewy policja zabezpieczyła ponad 100 godzin nagrań z monitoringów. Ponadto zabezpieczono telefony kilku osób. Odtworzono z nich sms-y i zabezpieczono zapisy billingów. Wiadomo, że Adam Z. około godz. 04.00 nad ranem 23 listopada 2015 roku, kontaktował się ze swoim partnerem i siostrą, z którą mieszkał. Później z koleżanką która była w klubie "Mixtura", prawdopodobnie także z partnerem Ewy Tylman. „Jestem jedyną osobą, która może pomóc, a nic nie pamiętam (…) Boję się, że jej coś zrobiłem. Nie wybaczę sobie tego. To najbliższa mi kobieta w Poznaniu. Nie chcę iść siedzieć za głupotę i alkoholizm”. To treść wiadomości Adam Z. jaką 23 listopada 2015 r. miał wysyłać koleżance, z którą byli w klubie "Mixtura". Prokuratura przesłuchała w sprawie około 400 osób. Wśród nich oczywiście osoby, które uczestniczyły tamtego wieczoru w imprezie, na której bawili się Ewa Tylman i Adam Z. i te widoczne na nagraniach z kamer monitoringu. Zeznania złożyły także osoby znające relacje między Ewą Tylman i Adamem Z., ich najbliżsi oraz ci, którzy mają związek ze sprawą jak kobieta, która znalazła dowód osobisty Ewy na torowisku tramwajowym na Moście Królowej Jadwigi i wysłała go na adres widoczny na dokumencie. I tu pojawia się kolejne niesłychanie istotne pytanie: jak dowód osobisty Ewy Tylman znalazł się na na Moście Królowej Jadwigi? Na monitoringu widzimy, jak w pewnej chwili z torebki Ewy Tylman wysypują się różne rzeczy. Być może wypadł on wtedy, a być może Ewa zgubiła go gdzieś wcześniej? A może wtedy kiedy miała narzucony na plecy swój płaszcz kapturem do dołu? Kiedy w lipcu 2016 roku ciało Ewy Tylman zostanie wyłowione z Warty, policja znajdzie przy niej jej torebkę i kartę bankomatową w kieszeni.

Torba podróżna?

W grudniu 2015 i styczniu 2016 roku upubliczniane są w internecie kolejne zapisy monitoringów, na których widać Ewę Tylman i Adama Z. Jeden z nich ukazuję Ewę siedzącą na ławce w pobliżu Kupca Poznańskiego. Ewa trzyma w dłoni telefon komórkowy. Widzimy przez chwilę zapalony ekran jej telefonu. (Więc co z tym rozładowaniem baterii?) Adam w tym czasie znika za wiatą pobliskiego przystanku. Wkrótce po publikacji tego nagrania, internet obiega kadr z nagrania, sugerujący, że Ewa siedząca na ławce opiera przedramię o torbę podróżną, a nawet, że na ziemi, tuż pod nogami ma jeszcze jedną torbę. W miejscach gdzie mają stać owe torby widać przede wszystkim ciemne plamy rzucanego cienia i raczej o żadnych torbach nie może być mowy. Zwłaszcza, że kiedy Ewa wstaje z ławki, żadnych toreb ze sobą nie zabiera, a ławka i jej okolica wydają się zupełnie puste. Na forach internetowych pojawiają się komentarze, że torby naprawdę stały obok Ewy, tylko nagrania zostały zmanipulowane, "wyczyszczone" i że Ewa tak naprawdę planowała jakąś ucieczkę tamtej nocy. Ucieczkę ze swojego dotychczasowego życia.

Proces

W lipcu 2016 roku ciało Ewy Tylman zostaje wyłowione w Warcie, około 12 kilometrów od miejsca, w którym była widziana po raz ostatni - tj. w podpoznańskim Czerwonaku. Przeprowadzona zostaje sekcja zwłok, ale nie wyjaśnia zbyt wiele, bo ciało jest już w stanie zbyt dużego rozkładu. W płucach Ewy zostają odnalezione glony okrzemki, które mogą świadczyć o tym, że kobieta żyła w chwili, w której znalazła się w wodzie. Ale jednoznacznie nie da się tego stwierdzić. Na początku 2017 roku rozpoczyna się w Poznaniu proces przeciwko Adamowi Z. w którym mężczyznę oskarża się o zabójstwo Ewy Tylman. Grozi mu 25 lat więzienia. Adam Z. w czasie procesu milczy jak zaklęty, jego adwokat domaga się jego uniewinnienia. Procesem tym żyje cała Polska, postępowanie wywołuje niesamowite emocje. Koniec końców, w kwietniu 2019 r. Sąd Okręgowy w Poznaniu uznaje, że Adam Z. nie zabił Ewy Tylman i uniewinnił go od zarzutu zabójstwa z zamiarem ewentualnym. W styczniu 2020 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w tej sprawie. Uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.

Tajemnice Adama

Adam Z. nie miał żadnego motywu, by zabić Ewę Tylman. Bardzo ją lubił, traktował niemal jak siostrę - mówili przed sądem wspólni znajomi Ewy i Adama Z. Jeśli przyjąć, że Adam Z. rzeczywiście nie miał związku ze śmiercią Ewy Tylman, to wciąż nie można wykluczyć, że nie wie co mogło się z nią stać. Być może był świadkiem jej porwania, być może zabójstwa? Być może został zastraszony przez prawdziwych sprawców zniknięcia i śmierci Ewy, tak dalece, że wolał skończyć w więzieniu niż ujawnić co wie? Andrzej Tylman, ojciec Ewy, nie raz domagał się od niego wyznania prawdy. Bezskutecznie niestety. Czy Adam Z. rzeczywiście nie ma nic na sumieniu, prócz tego, że tamtej był pijany i nie zaopiekował się koleżanką z pracy jak należy? Czy trwający, drugi proces w sprawie Ewy Tylman da odpowiedź na którekolwiek z najważniejszych pytań?

"Urwane ślady" Janusza Szostaka

Pomijam w tym tekście całkowicie szeroki wątek związany z poszukiwaniami Ewy prowadzonymi przez Krzysztofa Rutkowskiego i jego ekipę oraz pomocą w tychże poszukiwaniach wizjonera Krzysztofa Jackowskiego. Chcę się natomiast na koniec odnieść się jeszcze raz do poszukiwań dziennikarza śledczego Janusza Szostaka, który w swej książce "Urwane ślady", jeden z rozdziałów poświęca sprawie Ewy Tylman. Obszerne fragmenty tego rozdziału są udostępnione w sieci. Szostak stawia w nim wiele pytań dotyczących drugiego z Adamów - Adama O. partnera Ewy Tylman, o którym w niniejszym tekście nie wiele było mówione. Szostak zastanawia się czy Adam O. mógłby mieć związek ze zniknięciem Ewy Tylman.

Nieszczęśliwy wypadek?

W sprawie zaginięcia i śmierci Ewy Tylman pojawiają się też teorie, że mógł to być po prostu nieszczęśliwy wypadek. Teoretycznie tak. Tylko czy wokół nieszczęśliwego wypadku przez lata narosłoby aż tyle niejasności? Jak widać pytania w tej sprawie mnożą się niczym przysłowiowe grzyby po deszczu. Czy kiedyś poznamy na nie odpowiedź? Oby.

Dziś mija dokładnie 6 lat od zaginięcia Ewy Tylman. Najważni...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dziś mija dokładnie 6 lat od zaginięcia Ewy Tylman. Najważniejsze pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi - Konin Nasze Miasto

Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto