Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

5 lat temu w Chodzieży Dawid Podsiadło dał dwa "wielkomiejskie" koncerty. To było show na najwyższym poziomie!

OPRAC.:
Redakcja Polska Press
Redakcja Polska Press
Niektórzy do dzisiaj mówią, że był to najlepszy koncert jaki można było zobaczyć w Chodzieży. „Wielkomiejski tour” - tak nazywała się trasa koncertowa Dawida Podsiadło, w ramach której piosenkarz dał w Chodzieży aż dwa koncerty - 25 i 26 kwietnia 2019 roku. Bilety na oba występy rozeszły się w kilka minut. Ci, którzy je kupili raczej nie żałowali: to było show na najwyższym poziomie!

W kwietniu 2019 roku pisaliśmy w ,,Chodzieżaninie":

W Chodzieskim Domu Kultury grały i śpiewały już różne gwiazdy, ale ubiegłotygodniowe show Dawida Podsiadło ma szansę zostać zapamiętane na długo. Chyba po raz pierwszy zdarzyło się, aby jakiś wykonawca dał u nas aż dwa występy pod rząd - dzień po dniu. Trasa, w ramach której zorganizowano czwartkowy i piątkowy koncert nosi nazwę „Wielkomiejskiego touru”.

Jest to dość przewrotny tytuł, ponieważ w odróżnieniu od poprzedniej „Małomiasteczkowej trasy” artysta odwiedza wyłącznie kameralne sale, nie stroniąc od mniejszych miast - takich jak Chodzież. Podwójne terminy i błyskawicznie wyprzedane bilety świadczą o tym, że Podsiadło jest obecnie na fali. Ale czy jest to zasłużona popularność, czy może efekt skutecznego „marketingu”?

Dzięki uprzejmości dyrektora ChDK Marcina Kity miałam okazję wziąć udział w piątkowym koncercie. I przyznaję: tak świetnego występu nie widziałam dawno.

Szereg obostrzeń

Można śmiało powiedzieć, że część mieszkańców naprawdę żyła informacją o przyjeździe Dawida Podsiadło. Podczas piątkowych zakupów przypadkiem usłyszałam rozmowę osób wybierających się na koncert. W ich wypowiedziach było słychać autentyczną ekscytację.

Sama nie nastawiałam się na nic konkretnego. Lubię utwory Dawida ale przyznaję, że najlepiej znam te, które zdobyły największą popularność.

Wiedziałam, że w sali nie będzie można robić zdjęć ani kręcić wideo - i to mnie akurat nie zdziwiło. Jak się okazuje, obwarowania managementu artysty nie ograniczały się jedynie do tego.

Cały teren przed domem kultury został ogrodzony, a do budynku można było dostać się jedynie głównym wejściem. Stanęły przy nim flagi z reklamami banku, z którym współpracuje artysta i który jest partnerem trasy. W holu znajdował się mikrofon i „ścianka”, na tle której można było zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Był też profesjonalnie przygotowany punkt sprzedaży płyt.

Przy wejściu na salę torby rewidowali ochroniarze. Wewnątrz bardzo skrupulatnie pilnowano natomiast zakazu rejestracji koncertu. Między widzami krążyły osoby z obsługi, które wypatrywały, czy nikt nie sięga po aparat lub smartfona.

Jak dowiedziałam się od dyrektora Marcina Kity, oficjalne zezwolenie na uwiecznienie imprezy na fotografiach otrzymała tylko jedna osoba. Zdjęć tych nie wolno opublikować w mediach.

Pełen profesjonalizm

Co można natomiast powiedzieć o samym występie? Ja już od pierwszych minut czułam się, jakbym przeniosła się do sali koncertowej w jakimś wielkim mieście. Realizacja i oprawa były na najwyższym poziomie. Widać było, że nad dźwiękiem i oświetleniem czuwa sztab profesjonalistów.

Na scenie towarzyszył Dawidowi spory zespół.

- Chciałam policzyć wszystkie wykorzystane instrumenty, ale nie byłam w stanie - mówiła jedna z osób, które wraz ze mną opuszczały salę po koncercie.

Zaczęło się dość dynamicznie. Później artysta przeszedł do części, którą określił mianem sentymentalnej. Zawierała ona spokojniejsze piosenki, a rozpoczął ją cover utworu „Closer” zespołu Travis.

- Zawsze gram w tym momencie coś „cudzego” i staram się, by był to za każdym razem inny utwór - mówił Dawid Podsiadło.

Zdradził, że przygotowuje sobie ściągi z tekstem i informacją jak grać, bo decyzję o wyborze utworu często podejmuje spontanicznie.

Największe hity, takie jak „Nie ma fal”, „Małomiasteczkowy” czy „W dobrą stronę”, piosenkarz zostawił na koniec. Wtedy już publiczność nie tylko śpiewała i klaskała, ale też wstawała z miejsc. Aranżacje różniły się od tych znanych z radia, ale nie odebrało to utworom przebojowości.

Dodajmy, że cały koncert trwał prawie dwie godziny.

Zachwycał się okolicą

W przerwach między piosenkami Dawid Podsiadło sporo żartował - głównie na własny temat. Nie wiadomo ile było w tym prawdziwej autoironii, a ile scenicznej kokieterii, ale ogólne wrażenie było raczej sympatyczne.

Publiczność najbardziej ujęła jednak jego opinia na temat Chodzieży. Mówił, że chodzieskie koncerty są jednymi z ostatnich występów w ramach „Wielkomiejskiego touru”. Przyznał, że czekał na ten moment, a jednocześnie żałuje, że to już...

Zachwycał się też chodzieską przyrodą.
- Tylu ptaków ile tu usłyszałem, nie słyszałem w jednym miejscu chyba nigdy - stwierdził.

Nic dziwnego, że po występie na Facebooku nie brakowało entuzjastycznych opinii.

- Świetny koncert! Oprawa - światło, nagłośnienie rewelacja! I co najważniejsze - wykonawca wraz z zespołem zachwyceni Chodzieżą! Doceniajmy, co mamy! - to tylko jeden z wielu pozytywnych komentarzy.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto