Gdy dokładnie rok temu odwiedziłam Łukasza i jego ro-dziców, można było wyczuć w nich nadzieję, ale także niepokój o przyszłość. Dlaczego właśnie nas to spotkało i co będzie dalej? – pytali retorycznie rodzice chorego na białaczkę chłopaka. Dziś wiedzą już znacznie więcej.
Łukasz Brzyzek zachorował w chwili gdy rozpoczynał studia na Politechnice Poznańskiej na kierunku informatyki. Nagle zaczął chudnąć, dostał dziwną wysypkę i zaczął czuć się źle. Wtedy jednak jeszcze nikt nie przypuszczał, że może być to poważna choroba. Z czasem jednak zaczęły powiększać mu się węzły chłonne, a wynik badania krwi wskazał, że wszystkie parametry są za niskie. Dopiero jednak gdy Łukaszowi pobrano szpik do badania, okazało się, że cierpi nas ostrą białaczkę.
Od tej chwili on i jego rodzina przeszła naprawdę wiele. Długie pobyty w szpitalu, chemioterapie, ból kręgosłupa uniemożliwiający swobodne chodzenie i zarażenie bakterią jelitową, sprawiały, że można było stracić nadzieję, całkowicie się poddać. Tak się jednak nie stało. Rodzice dzielnie walczyli o swojego syna. Dzięki tym staraniom udało się znaleźć dawcę, który chciał oddać swój szpik.
Gdy rok temu pisaliśmy o sytuacji Łukasza, on i jego rodzina czekała na wyznaczenie terminu przeszczepu. Co się działo dalej?
– W kwietniu doszło do przeszczepu – wspomina pan Wiesław. – Szpik oddał podobno jakiś mężczyzna z Warszawy, ale szczegółów nie znamy.
Państwo Brzyzek szczegółów nie znają, bo takie są przepisy. O tym kto ofiarował Łukaszowi szpik, będą mogli dowiedzieć się dopiero po kilku latach. Już dziś z całą pewnością mówią jednak, że na pewno będą wtedy chcieli poznać jego dane, spotkać się z nim i po prostu za wszystko bardzo podziękować.
Przy przeszczepie tak naprawdę ważne jest to, co będzie działo się po nim. Wtedy bowiem okazuje się dopiero jak organizm go toleruje, czy w ogóle go przyjmie czy odrzuci.
– Przez dwa tygodnie leżałem w szpitalu całkiem sam, byłem pod ścisłą kontrolą, nikt nie mógł mnie odwiedzać – wspomina Łukasz Brzyzek. – Ten brak kontaktu był chyba najgorszy.
Po dwóch i pół miesiącach pobytu w szpitalu chłopak mógł wrócić wreszcie do domu, bo wszystko wskazywało na to, że organizm dobrze radzi sobie w nowej sytuacji. Po dwóch tygodniach musiał jednak wrócić, bo złapał wirusa.
– Później na płucach zrobiła mu się jakaś wydzielina, a później dostał półpasiec – wylicza pan Wiesław.
– Wciąż było więc w kratkę: chwilę byłem w domu, a na dłuższą chwilę musiałem znowu wracać do szpitala – dodaje chłopak.
W między czasie Łukasz rozpoczął też rehabilitację na kręgosłup, który wciąż mu dokucza.
– Na początku jeździliśmy na zabiegi, ale ledwo Łukasz wyszedł z domu, to zaraz łapał jakiegoś wirusa – dodaje pani Halina. – Teraz rehabilitantka z Wągrowca przyjeżdża do nas do domu.
W kwietniu minie rok od przeszczepu i to będzie pierwszy główny etap, po którym zostanie pobrany Łukasza szpik do badania i jeżeli wyniki będą dobre, rodzina będzie mogła powiedzieć ,,udało się”!. Według lekarzy bowiem ten pierwszy rok jest najważniejszy, bo właśnie w tym czasie odrzucenie przez organizm szpiku, jest niestety najbardziej prawdopodobne.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?