Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Antoni Wysocki doktor, którego się nie zapomina

Piotr Ślęzak
Piotr Ślęzak
Wspaniały człowiek i bardzo dobry lekarz. Doktor Antoni Wysocki z Szamocina to osoba do dzisiaj wspominana z wielka serdecznością.

Nie był podobny do doktora Judyma, ani do Rafała Wilczura z filmu Znachor. Może dlatego że ci byli wymyśleni, fikcyjni, polukrowani. Żyjący wyłącznie na kartach literatury. On zaś był postacią realną, z krwi i kości. Antoni Wysocki. Lekarz z Lipiej Góry. Człowiek - ikona szamocińskiej społeczności.

Urodził się w 1928 roku w Bargłowie Kościelnym na Mazurach. Nie zawsze chciał być medykiem, choć jako dziecko operował polne myszki. Pociągała go rzeczywistość techniczna, dlatego planował studiować budowę okrętów. Niestety ze względu na chłopskie pochodzenie było to niemożliwe. Antoni zdał więc na Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi.

Pełną pasji edukację przerwał na zawsze incydent. Polityczny i religijny zarazem. Za udział w nabożeństwie Pasterki wydalono go z uczelni z wilczym biletem, który raz na zawsze pozbawił go na możliwości dalszej edukacji. Antoni został felczerem. W latach 1958 - 68 pracował w przychodni wiejskiej w Chwaliszewie, zaś od 1968 do 2006 w Lipiej Górze, a potem w Szamocinie.

Był doskonałym lekarzem bijącym na głowę tuziny innych fachowców z naukowymi tytułami. Jako jeden z kilku zaledwie medyków w Polsce leczył żylaki niezbyt popularną wówczas techniką tzw. kleiny. Był to preparat wytwarzany ręcznie przez farmaceutów, który przykładany do chorej kończyny bardzo powoli regenerował zbolałe miejsce.

Sława doktora rozeszła się wzdłuż i w poprzek Polski. Zjeżdżali się ludzie szukający ratunku dla kończyn, które czekała już tylko amputacja. Doktor przyjmował ludzi całymi dniami. Był przy tym uprzejmy, szarmancki, cierpliwy. Pełen empatii i poczucia humoru. Pacjent nigdy nie był dla niego numerkiem statystycznym, czy też liczbą punktów za wykonane zlecenie medyczne. Człowiek dla doktora Wysockiego był najważniejszy. I nie była to wydukana teoria, a prawda, którą ten człowiek nosił w sobie. Każdemu medycznemu przypadkowi doktor Antoni dokładnie i starannie się przyglądał. Pochylał nad każdym indywidualnie. Jego poczucie humoru rozbrajało każdy ewentualny strach przed wizytą i diagnozą.

Hipochondryków wyczuwał intuicyjnie i dla zabawy na recepcie przepisywał im konkretne części garderoby na rzekomo bolące ich części ciała czy kończyny. Ci nie świadomi tego, co doktor nagryzmolił niewyraźnie na recepcie szli do apteki Janusza Reinholza. Ten z kolei przyzwyczajony do dowcipów Antoniego odsyłał pacjentów z owymi receptami do sklepu odzieżowego. Niejednokrotnie przyjmując w swym gabinecie 90 letnie staruszki doktor przywoływał je z poczekalni przedrostkiem „Per panna Zosia proszona”. Wywoływało to za każdym razem salwę śmiechu wśród pacjentów. Ot takie niegroźne żarty. Lecz nie wiadomo czy były to tylko żarty, czy też stała za tym głęboka wiedza medyczna i przekonanie doktora, że leczenie człowieka ma tylko sens w rozumieniu holistycznym i że lecząc zbolałą duszę niegroźnym żartem rozluźnia się ciało wspomagając proces leczenia.

W życiu prywatnym doktor Antoni był zwykłym, przeciętnym człowiekiem zasymilowanym z wiejską społecznością. Nie przywiązywał wagi do splendoru i luksusu. Chętnie udzielał się społecznie. Prowadził nieskomplikowane wiejskie życie: hodował kury, zbierał grzyby, dokonywał drobnych napraw i remontów. W nocy wzywany do nagłego wypadku nigdy nie odmówił pomocy. W czasie wolnym jeździł w rodzinne strony i fotografował. Do ostatnich dni był aktywny, z życia wycisnął wszystko co najbardziej wartościowe. Nie uronił ani chwili na rzeczy niepotrzebne.

Umarł w rodzinnych stronach, które odwiedził z okazji Święta Zmarłych 8 listopada 2008 roku. Pochowany został na cmentarzu w Chodzieży. I choć podobno nie ma ludzi nie do zastąpienia – doktora Antoniego nie zastąpi nikt. Nigdy.

Artykuł powstał przy pomocy syna doktora – Pawła Wysockiego
Autor: Hanna Heimann

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto