Alicja Lik pierwsza zobaczyła dym nad kamienicą. Zaalarmowała innych.

W środę 14 grudnia w jednej z kamienic na margonińskim rynku wybuch pożar, w wyniku którego spaleniu uległo mieszkanie na drugim piętrze. To, że nikt nie wymagał pomocy, to duża zasługa Alicji Lik.

Komunikat PSP Chodzież brzmiał: Po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdzono pożar na drugim piętrze w budynku wielorodzinnym. Mieszkańcy budynku opuścili obiekt za wyjątkiem lokatorów, mieszkania, w którym powstał pożar, których strażacy zastali na klatce schodowej i wyprowadzili z budynku - nikt nie wymagał pomocy Państwowego Ratownictwa Medycznego. W akcji uczestniczyło 26 strażaków i inne służby.

Jak się okazuje, to że nikt nie wymagał pomocy jest dużą zasługą Alicji Lik, mieszkanki Margonina. To ona pierwsza zauważyła kłęby dymu wydobywające się z poddasza kamienicy.

Pani Alicja w ten dzień poszła rano, przed godziną ósmą, do kwiaciarni na rogu margonińskiego Rynku. W drodze powrotnej do domu zauważyła wydobywający się dym z poddasza jednej z kamienic na rynku. Natychmiast wbiegła do „warzywniaka” znajdującą się na parterze tej właśnie kamienicy i poprosiła znajomą, która w tym sklepie pracuje o ocenę zdarzenia. Obie wybiegły na zewnątrz - nie było wątpliwości, że to pożar. Pracownica ,,wawrzyniaka” wróciła do sklepu, aby wezwać pomoc, pani Alicja wbiegła po schodach do budynku i zaalarmowała mieszkańców. Niemal wszyscy mieszkańcy wybiegli na klatkę schodową, tylko do mieszkania, z którego wydobywał się dym trzeba było dłużej się dobijać.

- Wyszłam na zewnątrz, po chwili przyjechały pierwsze wozy straży pożarnej. Ja poszłam po chwili do domu przebrać się, bo miałam popaloną kurtkę, a i inne rzeczy nadawały się do wyrzucenia -

opowiada skromnie pani Alicja.

Informację o udziale Alicji Lik w tym zdarzeniu otrzymaliśmy od mieszkańca Margonina, który uważa, że choć w ten sposób warto docenić odwagę niezwykle skromnej kobiety.