Nie lubi narzekania, bo uważa, że nie warto marnować na nie czasu i energii. Nie należy też do osób lubiących się chwalić. Zamiast opowiadać o planach, woli po prostu je realizować.
Nie tak dawno Eugeniusz Sobkowski, prezes Chodzieskiego Klubu Żeglarskiego LOK, otrzymał tytuł „Serce dla Chodzieży” - czyli główną nagrodę w miejskim plebiscycie „Chodzież potrafi!”. Według niego nie jest to jednak wyraz uznania dla jego indywidualnych zasług, a nagroda dla całego klubu i środowiska związanego z chodzieskim żeglarstwem.
W plebiscycie doceniono bowiem fakt, że chodzieskie kluby żeglarskie połączyły siły, by wspólnie zorganizować w ubiegłym roku „Chodzieski Puchar Klubów Żeglarskich z okazji 100 rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego”. Był to cykl regat, których organizatorami były Chodzieski Klub Żeglarski Ligi Obrony Kraju, Klub Żeglarski „Opty” i Chodzieskie Stowarzyszenie Sportowe „Hals”. Medale dla uczestników wykonała grupa Ceramiczny Street Art pod przewodnictwem Danuty Drzewieckiej-Piechowiak. Cała impreza była też objęta patronatem chodzieskiego koła Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego.
Można powiedzieć, że w ten sposób spotkały się dwie pasje Eugeniusza Sobkowskiego: czyli żeglarstwo i historia.
Wpatrzony w wodę
W żaglach Eugeniusz Sobkowski zakochał się już jako dziecko. Miłością do nich zaraził go ojciec - pasjonat sportów wodnych.
- Mieszkaliśmy blisko jeziora i mieliśmy działkę nad wodą. Zawsze gdy bywałem tam z rodzicami, moje oczy były wpatrzone jedynie w przystań - wspomina Eugeniusz Sobkowski.
Do klubu dołączył już jako uczeń szkoły podstawowej. Nabór nie obejmował wtedy wprawdzie aż tak młodych osób, ale dla niego - zrobiono wyjątek. Mógł uczyć się żeglarstwa i wioślarstwa, ale interesowało go tylko to pierwsze.
- To były czasy, gdy chętnych było zdecydowanie więcej niż sprzętu. Grupa młodzieży była bardzo liczna, a do dyspozycji mieliśmy tylko trzy Kadety. Powstała więc między nami rywalizacja: kto pierwszy przybiegnie na przystań i przypodoba się kierownikowi, ten pójdzie pływać - śmieje się Eugeniusz Sobkowski.
Wzloty i upadki
Dziś jest inaczej: w klubie jest zarówno sprzęt jak i młodzież chętna do żeglowania. Tegoroczny sezon jeszcze się nie zaczął, ale wystarczy jeden dzień ładniejszej pogody, aby wszyscy zaczynali dopytywać: kiedy pływamy?
Nie zawsze jednak tak było. Eugeniusz Sobkowski, który z Chodzieskim Klubem Żeglarskim LOK związany jest już od kilkudziesięciu lat, doskonale pamięta, że miał on zarówno swoje wzloty jak i upadki. Przetrwał tylko dzięki temu, że nawet w kryzysowych momentach udawało się za każdym razem zebrać grupę osób, którym zależało na kontynuowaniu jego działalności.
Jedną z tych osób jest oczywiście on sam. Nie jest tajemnicą, że poświęcił klubowi sporo swojego czasu i serca. Prezesem został w połowie lat 70-tych - trochę z przymusu, bo jego poprzednik zrezygnował i ktoś musiał przejąć po nim pałeczkę.
- Gdybym miał wybór, wolałbym dalej zajmować się tylko szkoleniem. Prezesowanie to bardzo pracochłonne zajęcie - tłumaczy.
Na przystani bywa codziennie - nawet zimą, kiedy z oczywistych względów działalność klubu nie jest aż tak intensywna jak wiosną i latem. Mówi, że wszystkiego trzeba dopilnować tak jak we własnym domu: czyli pamiętać o porządku, o remontach, o konserwacji sprzętu... Poza tym jest też sporo „pracy papierkowej”, związanej ze sprawami formalnymi i pozyskiwaniem środków na działalność. Na szczęście przez lata wokół klubu zgromadziło się sporo życzliwych ludzi - sponsorów, którzy z własnej inicjatywy oferują wsparcie przy organizacji regat, rodziców, którzy nie narzekają gdy trzeba zawieźć dzieci na zawody, a przede wszystkim pasjonatów, którzy poświęcają swój czas na to aby uczyć młodzież pięknego sportu, jakim jest żeglarstwo.
- Dla mnie najlepszą nagrodą jest właśnie widok zadowolonej, pływającej młodzieży. Cieszę się, kiedy widzę, że chodzieskie jezioro „żyje” - mówi Eugeniusz Sobkowski.
Prosta filozofia
W przeciwieństwie do wielu jego rówieśników, prezes Chodzieskiego Klubu Żeglarskiego LOK nie narzeka na to, jaka jest współczesna młodzież. Mówi: - My też nie byliśmy święci i „mieliśmy swoje za uszami”.
Według niego wystarczy mieć do młodych ludzi odpowiednie podejście. To potwierdzone w praktyce, bo na przystani wszyscy chętnie odkładają smartfony. Nawet gdy nie ma pogody do żeglowania - a niepogoda dla żeglarza jest przede wszystkim wtedy, kiedy nie ma wiatru - można spędzić wspólnie czas i porozmawiać. Młodzi klubowicze chętnie angażują się w proste prace, związane z przygotowaniem łodzi do żeglugi. Po zajęciach pomagają je natomiast obmyć i wybrać z nich wodę.
Eugeniusz Sobkowski jest zdania, że aby się nie nudzić, tak naprawdę nie trzeba wiele. Jego filozofia jest bardzo prosta. Mówi, że woli pojechać w góry albo na Mazury i przez cały pobyt jeść tylko chleb ze smalcem, niż siedzieć w domu narzekając na bezczynność.
- W Chodzieży też zresztą jest co robić i ci, którzy mówią że nic się tu nie dzieje kompletnie nie mają racji - podkreśla.
Sam udziela się w wielu miejscach. Jest m.in. wiceprezesem koła Tow. Pamięci Powstania Wielkopolskiego i członkiem Miejskiej Rady Seniorów.
Bardzo aktywna - szczególnie sportowo - jest również cała jego rodzina. Jego dwaj synowie żeglują, pływają, biegają, jeżdżą rowerami... Uprawnienia żeglarskie ma też jego żona, a teraz do żeglarstwa E. Sobkowski wciąga swojego wnuka.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?