Najbardziej znane głosy w Polsce zabrzmiały w w domu kultury w Margoninie. Podczas spotkania, zorganizowanego przez Miejsko-Gminną Bibliotekę Publiczną, przez dwie godziny teksty z „Antologii Niepodległości” czytali znani lektorzy: Krystyna Czubówna, Tomasz Kozłowicz, Jarosław Łukomski i Zbigniew Moskal. Można było poczuć się jak w radiu, telewizji lub w kinie – bo to właśnie stamtąd kojarzy ich większość z nas. Na koniec goście odpowiedzieli na pytania publiczności i opowiedzieli nieco o swojej pracy. Nie brakowało przy tym zabawnych anegdot.
Czytać każdy może?
Lektorzy sami wybrali teksty, które przeczytali w margonińskim domu kultury. Zaczęli od wierszy, a następnie przeszli do prozy. Można było usłyszeć papieskie kazanie, fragment „Pana Tadeusza” opisujący koncert Jankiela czy dialog Seweryna i Cezarego Baryki z „Przedwiośnia” o szklanych domach. Ten ostatni przeczytał Jarosław Łukomski, którego charakterystyczny, ciepły głos z całą pewnością kojarzą fani audiobooków. By uatrakcyjnić lekturę, przy kwestiach wypowiadanych przez ojca i syna, lektor zastosował dwie różne modulacje głosu.
– Taki zabieg nazywa się postaciowaniem. W tym przypadku było to dość proste, bo postacie były tylko dwie. Są jednak takie audiobooki, w których występuje kilkanaście postaci, w tym dzieci i kobiety – zdradził.
Jarosław Łukomski jako jedyny z całej czwórki używał do czytania tabletu. Pozostali lektorzy korzystali z tradycyjnych, papierowych wydruków.
Krystyna Czubówna przygotowała się do spotkania, „naczytując” uprzednio poszczególne teksty i robiąc na nich różne adnotacje. Mówiła, że z takiej metody pracy korzysta od wielu lat.
– Kiedy jeszcze pracowałam w telewizji, tworzyłam na kartkach całe partytury. Moi koledzy śmiali się, że będą je sprzedawać, ale nie słyszałam aby ktoś się w ten sposób wzbogacił – żartowała.
Lektorzy – jak się okazuje – przygotowują się w tak skrupulatny sposób głównie do występów na żywo. Nagrywanie dialogów do filmów wygląda zupełnie inaczej.
– Czyta się a vista, z marszu. Jeśli film jest dobrze przetłumaczony, to nagranie może odbyć się w czasie rzeczywistym – mówiła Krystyna Czubówna.
Na taki styl pracy pozwalają możliwości współczesnej techniki. Jeśli lektor się pomyli, nagranie można przerwać i wznowić je od momentu, w którym wystąpił błąd. Dawniej – jak mówiła Krystyna Czubówna – całość trzeba było powtarzać od początku. A bywały sytuacje, gdy ktoś „wysypał się” na napisach końcowych.
– To uczyło organizacji, skupienia, dążenia do perfekcji. Przy dzisiejszym zapisie cyfrowym można wszystko, a to sprawia, że czytać każdy może. I czyta, o zgrozo – dodała.
Kobiety mają trudniej
Krystyna Czubówna mówiła, że jest najdłużej „żyjącym i praktykującym” lektorem w Polsce. Na myśli miała oczywiście niegdysiejsze, „radiowe” rozumienie tego zawodu. Jego nauka – jak wspominała – była długa i mozolna. Aby stanąć za mikrofonem, trzeba było wykazać się nie tylko umiejętnościami, ale także posiadać odpowiednie uprawnienia. Awans na kolejne stopnie zawodowe poprzedzały egzaminy i oczywiście lata praktyki.
Lektorzy zajmowali się w radiu czytaniem audycji.
– Wszystkim zawiadywał reżyser, który miał własną wizję „sprzedania” tego, co przygotował dziennikarz. To byli różni ludzie, o różnym temperamencie. Niejeden doprowadził mnie do łez – opowiadała Krystyna Czubówna.
Jednak nawet w takiej sytuacji emocje należało przed wejściem do studia odłożyć na bok. I jeśli do przeczytania była akurat humoreska, to trzeba było brzmieć w niej wiarygodnie...
Publiczność pytała, czy lektorom zdarzyło się odmówić przeczytania jakiegoś tekstu. Zbigniew Moskal i Krystyna Czubówna przyznali, że mieli takie sytuacje.
– Czasem tekst jest po prostu źle napisany, a ja jako lektor podpisuję się przecież głosem pod tym co czytam. To nie są komfortowe sytuacje, ale na szczęście rzadkie, bo większość kwestii ustala się jeszcze przed nagraniem – mówiła Krystyna Czubówna.
Jej głos jest dziś na tyle rozpoznawalny, że chyba nikt w Polsce nie pomyliłby go z żadnym innym. W świadomości widzów „zrósł się” zwłaszcza z filmami o tematyce przyrodniczej – stąd na spotkaniu padło pytanie o jej stosunek do zwierząt.
Krystyna Czubówna przyznała, że jej kariera to pewien ewenement: lektor to bowiem zawód stricte męski.
– Kobiety nie czytają np. filmów fabularnych. Zawsze się o to burzyłam – mówiła.
Nie przeszkadzać widzowi
Tomasz Kozłowicz jako lektor filmowy i telewizyjny występuje pod pseudonimem Jan Czernielewski. Publiczności w Margoninie zdradził, że przyjął go, bo chciał być kojarzony przede wszystkim ze swoimi rolami aktorskimi. „Czytanie” traktował początkowo jako epizod, którego nie planował kontynuować w przyszłości. Stało się jednak inaczej i dziś jest również aktorem dubbingowym. Podkładał głos między innymi do „Flinstonów”, „Maski”, „Scooby Doo” czy filmów o Króliku Bugsie.
– W dubbingu trzeba zachować tzw. synchron. Widz ma mieć wrażenie, że właśnie tym głosem mówi postać. Z kolei jeśli chodzi o lektorów, to w naszym kraju jest przyjęte, by było słychać trochę głosu oryginalnego aktora. Chodzi o to, by widzowi nie przeszkadzać – mówił Tomasz Kozłowicz.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?