Załoga Bulldoga: Na ratunek buldogom z pseudohodowli!

Są takie śmieszne! Przypominają świnię, której ktoś zamknął drzwi przed nosem. Są małe, grube i brzydkie. W dodatku chrapią, chrumkają i puszczają bąki! Mimo to świat oszalał na ich punkcie. Buldogi, bo o nich mowa, to chyba jedyna rasa, wokół której wytworzyło się coś w rodzaju subkultury.

Buldogi nie mają pana czy pani. Mają "mamę" i "tatę". Są traktowane jak dzieci i tak samo rozpuszczane. Buldozi rodzic kupi wszystko co ma związek z jego psem. A jest w czym wybierać. Torby z podobiznami buldoga, bluzy, portfele, skarpety, biżuteria. Ukochane "dziecko" dostaje firmowe legowiska, najmodniejsze ubranka a nawet wózki! Tak, takie dziecięce. Nie jedna bullwa ma swojego Merca.

"Rodzice" buldogów tworzą prawdziwą społeczność. Wszyscy wszystkich znają, bo każdy szanujący się buldog musi mieć swój fanpage na Facebook'u - oczywiście prowadzony w charakterystycznym buldozim języku. Buldogi i ich "rodziców" łączą też regularnie organizowane lokalne spotkania, odbywające się we wszystkich większych miastach Polski. Wypada również pokazać się na buldozich urodzinach. Psi goście noszą urodzinowe czapeczki, garnitury, sukienki, krawaty, korale… Tak, buldogi to bardzo szykowne towarzystwo. Ich urokowi ulega coraz więcej osób.

Są to niewątpliwie stworzenia urocze, ale na pewno nie tanie. Koszt szczeniaka to 4500-5000zł. Ale co tam, jest przecież OLX czy inne serwisy z ogłoszeniami. Można tam kupić szczeniaka już za 500zł. I tu właśnie zaczyna się dramat tych cudownych istot. Skoro jest tylu chętnych na zakup buldoga to trzeba ich "wyprodukować" odpowiednio dużo. Najlepiej masowo w fabryce. Słowa produkować i fabryka wydają się nie na miejscu kiedy mówimy o zwierzętach?

Nie ma tu jednak żadnej pomyłki. Buldogi za 500zł są produkowane na masową skalę w fabrykach zwanych hodowlami. Dziesiątki, a nawet setki psów, są pozamykane w ciasnych klatkach jak kurczaki. Nie wychodzą na spacery, nie widziały nic poza garażem, szopą czy oborą w której żyją, nie zawsze dostaną jeść, nie mają kontaktu z człowiekiem. Ich jedynym zadaniem jest się rozmnażać. Suki wykorzystywane do granic możliwości. Są kryte przy każdej cieczce.

Szczeniaki z takiej hodowli często mają wady genetyczne, spowodowane rozmnażaniem psów blisko spokrewnionych. Ich matka nie była właściwie pielęgnowana w czasie ciąży, o nie też nikt za bardzo nie dba. Ważne by szybko sprzedać i wyprodukować nowe. Wydając 500zł na psa trzeba się liczyć z tym że kolejne pięć ale już tysięcy wydamy na jego leczenie.

A co stanie się z jego matką? Zostanie w swojej klatce. Zajdzie w kolejną ciążę. Aż w końcu przestanie zarabiać. Wtedy opuści swoje więzienie i jak mówią pseudohodowcy "pojedzie do zakopanego" (jeśli wiecie co mam na myśli…).

Jeszcze do niedawna taka hodowla funkcjonowała pod Chodzieżą. Na szczęście została zlikwidowana a dwa psy trafiły pod opiekę pewnej organizacji. Czesiu zamieszkał w domu tymczasowym w Chodzieży, Balbina pojechała do Bydgoszczy.

Inna pseudhodowla funkcjonuje do dziś między Chodzieżą a Poznaniem. Właśnie z tego miejsca pochodzi Mara. Pierwsza podopieczna fundacji Załoga Bulldoga. Do pani Ewy trafiła w sierpniu na ,,dom tymczasowy", ale już po tygodniu została przez nią adoptowana. Choć fundacja działa od niedawna, znalazła już nowe domy dla jedenastu psów odebranych z pseudohodowli, a dwunastu jej podopiecznych czeka na swoją szansę w ,,domach tymczasowych".

Są to domy opiekujące się psem do momentu znalezienia dla niego właściciela. Jeśli ktoś chce zostać ,,domem tymczasowym" lub adoptować buldoga - wystarczy wysłać maila na adres [email protected]. Można też napisać prywatną wiadomość poprzez Facebook na stronie Załoga Bulldoga.

Skomentuj: Załoga Bulldoga: Na ratunek buldogom z pseudohodowli!