Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tata Marek i bracia bliźniacy - Maksymilian i Kuba - czują rocka

Bożena Wolska
,,Stop klatka" to zespół rodzinny
,,Stop klatka" to zespół rodzinny Arch. Górzyńscy
Marek Górzyński pochodzi z Szamocina, gdzie już jako nastolatek grał i śpiewał w kilku zespołach muzycznych. Od tego czasu ciągle występuje: śpiewa na weselach i innych imprezach, a także tworzy oprawę muzyczną podczas koncertów i wydarzeń kulturalnych. Teraz tworzy zespół z synami.

Ten koncert był dla nas ważny bo zależało mi na tym, aby chłopcy zobaczyli jak to jest na dużej scenie - mówił Marek Górzyński.
,,Stop Klatka” to zespół składający się z dwóch braci bliźniaków Maksymiliana- grającego na perkusji oraz Kuby - gitara, i ich taty Marka Górzyńskiego - gitarzysty i solisty. Pan Marek pochodzi z utalentowanej szamocińskiej rodziny i całe jego życie kręciło się wokół muzyki - jego siostrą jest Karolina Leśny. I choć teraz mieszka w Rokietnicy, to jednak związki z naszym powiatem ma bardzo ścisłe.

Skąd się wzięła pasja chłopców do gitary i perkusji?
- Już na uroczystości związanej z obchodami roczku chłopców, jak robiliśmy wróżby - kto co chwyci tym w przyszłości zostanie, chłopcy wybrali zgodnie mikrofon. Może ta wróżba muzyczna się sprawdza. Jako dwu, trzylatkowie oglądali prospekty, które przynosiłem ze sklepów muzycznych. Maks oglądał czerwoną ognistą perkusje i pokazywał, że to jest to, a Kuba oglądał gitary. Chłopaki do dziś się tak trzymają w swoich upodobaniach. Chłopcy pierwsze nauki zaczęli pobierać u naszego znajomego Adama Zwierzykowskiego, a potem rozpoczęli naukę na zajęciach w Domu Kultury w Suchym Lesie. To niedaleko od Rokietnicy.

Jak długo gracie razem

- Od dwóch lat gramy wspólnie w przerobionym do tego celu garażu. Stoją tam instrumenty na stałe, a my po prostu przychodzimy kiedy chcemy.

Czy synowie mieli tremę przed wyjściem na dużą scenę w Szamocinie?

- Kuba mówił że w cale nie miał tremy a Maksio malutką. Chłopcy czują się pewni w tym co robią. Co prawda dopiero zaczynamy zabawę w zespół, ale codzienne nasze próby przynoszą efekty. Prawda jest taka, że musimy dużo ćwiczyć, aby ta nasza gra była coraz lepsza. Chcemy nauczyć się co najmniej 20 kawałków, aby można było bez stresu zagrać porządny godzinny koncert. Ja uczę się grać tak samo jak oni. Jestem na tym samym poziomie i to też jest fajne. Zresztą, bardzo lubię z synami grać, to jest niezwykły dla nas czas. Siłą zespołu jest to, że tworzymy całość jesteśmy wspólnotą .

Czy tak częste próby nie męczą synów?

- Nie jest to czas tylko dla nas, który spędzamy wspólnie. Bardzo lubimy nasze spotkania, a chłopcy przychodzą na nie chętnie. I co jest bardzo ważne są wytrwali i nie zniechęcają się, gdy im coś nie wychodzi. Czasami nasze próby trwają tylko 30 min, jest to czas na wygłupy i rozmowy. Bracia czasami się przekomarzają ze sobą , ale jest to fajne bo ich to scala. Mamy, jak każda rodzina, własne przyzwyczajenia i rytuały. Rodzinne narady mamy przy wspólnych kolacjach. To wówczas między innymi dzielimy się obowiązkami, bo u nas każdy ma jakieś obowiązki: dotyczące prac w domu oraz dbania o porządek wokół niego.

Żona i córka nie są zazdrosne o ten czas jaki poświęcasz tylko dla synów?

- Nie, wręcz przeciwnie żona bardzo się cieszy, że mamy ze sobą taki świetny kontakt. Obie bardzo nam kibicują. W przyszłości, gdyby potrzebny był menager, na pewno zostałaby nim moja żona. Ona jest do tego stworzona jeżeli chodzi o umowy czy załatwianie czegoś, to nie ma lepszego człowieka. No i oczywiście, ona wie świetnie co będzie dla nas dobre. Kiedyś już zresztą, przy kolacji, była prowadzona rozmowa o przyszłości i ona wie, że jest na to skazana i bardzo się z tego cieszy.

Co zadecydowało o tym że gracie muzykę rockową?

-Tak jakoś naturalnie wyszło. Pomimo dzielących nas lat, słuchamy tych samych stacji radiowych np. Eska rock jak jedziemy autem. Po prostu czujemy, że to jest ,,TO”

Gracie na rodzinnych spotkaniach?

- Oczywiście! Szczególnie lubimy rodzinne kolędowanie. Ja bardzo dogaduję się muzycznie z moją siostrą Karoliną Leśną i siostrzeńcami. Bardzo chcielibyśmy ze sobą wspólnie występować na scenie. Myślę, że na scenie w Szamocinie było widać, że pomimo dzielących nas kilometrów, jak się zbierzemy, to potrafimy bawić się muzyką. I nawet jak się mylimy, to potrafimy się uzupełniać i to czuć na scenie. Moja siostra potrafi pięknie śpiewać po angielsku i jeśliby do nas dołączyła, to moglibyśmy zwiększyć nasz repertuar.

Są jakieś konkretne plany na przyszłość?

- Nie, na razie będziemy doskonalić swoją grę i uczyć się nowych utworów, aby móc wyjść na scenę bez obaw. Choć mam masę pomysłów, które jeszcze muszę przemyśleć. Czasami wydaje się, że mam super pomysł, choć brakuje mi czasu na jego realizacje. Dodam, że mam w głowie pewien plan, który chcę zrealizować w najbliższym czasie. Na pewno poinformuje o tym, jak będzie konkret.
(Autor: Milena Rybarczyk)

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tata Marek i bracia bliźniacy - Maksymilian i Kuba - czują rocka - Chodzież Nasze Miasto

Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto