Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świat bez koni to nie jest jej świat. Aleksandra Suda opowiada o swojej pasji...

MN
Aleksandra Suda pokochała konie już jako dziecko i od tamtej pory nie wyobraża sobie świata bez nich. Konie - jak mówi - uratowały jej życie i sprawiły, że skończyła studia i otworzyła własną stajnię, w której jeździectwa uczy innych ludzi. Ona sama odpłaca im się najpiękniej jak potrafi - gdy tylko może, te najbardziej potrzebujące ratuje przed śmiercią w rzeźni i przywraca do życia! Jeśli to prawda, że karma wraca to instruktorka może być pewna, że szczęście jej nie opuści...

Kiedy była małą dziewczynką wpadła jej w ręce widokówka z koniem. Pomyślała: jakie to niesamowicie duże, piękne i wolne zwierzę. Od razu się w nim zakochała, ale jeszcze nie wiedziała, że to miłość ,,na zawsze”. Dziś Aleksandra Suda z pełnym przekonaniem twierdzi, że konie to jej cały świat! Dzięki nim - jak mówi - wyszła w życiu na prostą i jest dobrym człowiekiem. Poświęciła się im bez reszty i spełniła swoje marzenie - otworzyła własną stajnię.

- To już dziewiąty rok prowadzę stajnię „Argo” w Szamocinie. Słowo to w języku greckim oznacza „szybki”. Nie wielu ludzi o tym jednak wie... - mówi Aleksandra Suda, która interesuje się również grecką mitologią.

A to niespodzianka

Kobieta pochodzi z domu, gdzie stawiano na samorozwój i wyższe wykształcenie. Już od najmłodszych lat pytano ją o zainteresowania i pasje, a ona nie wiedziała co ma odpowiedzieć. No bo nie miała szczególnych upodobań i nie wiedziała co chciałaby robić w życiu dorosłym.

Pewnego razu jednak zastanawiając się - już po raz któryś - nad odpowiedzią o swoją pasję zobaczyła kartkę pocztową z wizerunkiem konia. Od tego momentu zaczęła się jej przygoda, która doprowadziła ją do miejsca, w którym obecnie się znajduje.

- Wtedy - wspomina pani Aleksandra. - Na odczepnego trochę powiedziałam, że konie mnie pasjonują. A to wystarczyło moim rodzicom, natychmiast zabrali mnie na naukę jazdy konnej - opowiada Aleksandra Suda.

Tak więc od 8 roku życia systematycznie ćwiczyła jazdę konną. Nie zawsze było jednak łatwo i miewała chwile załamania.

- Początki były trudne. Zawsze przeżywałam kryzysy, gdy spadałam z konia, ale to szybko przechodziło i próbowałam dalej. Nie chciałam pokazać rodzinie, że się czegoś boję. Byłam uparta - dodaje.

To był trudny czas

Pierwsze lekcje jazdy konnej pobierała w stajniach na terenie gminy Margonin m.in. w Próchnowie. Lekcje jednak sporo kosztowały.

- Sama musiałam zarobić na nie. Pracy było dużo: a to trzeba było posprzątać w stajni, a to obrać buraki dla koni. Nie było lekko, ale to mnie nauczyło pokory - wyznaje.

Później, jeździła też pod okiem znanego w naszym powiecie trenera Antoniego Dahlke z Sypniewa. Opowiada, że od niego dowiedziała się wielu ważnych rzeczy o koniach.

Stało się tak, że konie stały się całym jej światem i w odstawkę poszła nauka. To był najtrudniejszy dla niej okres, bo w tym czasie, zmarła również jej mama.

- Ostatnią rzeczą, o której wtedy myślałam była szkoła. Na szczęście, mój tata posłuchał rady pana Antoniego Dahlke i posłał mnie do Technikum Hodowli Koni w Białym Borze pod Szczecinkiem. Wiedział, że nie dam rady oprzeć się wiedzy na temat koni, że bedę musiała sięgnąć po książki na nowo - mówi.

Tak też było. Aleksandra Suda skończyła technikum, a wiedzą tam dzielili się z uczniami między innymi znani jeźdźcy, olimpijczycy Bogdan Jarecki i Kamil Rajnert.

Poszła za ciosem i kontynuowała naukę na studiach zootechnicznych, po których jako nauczyciel pracowała w technikum w Czarnkowie. Tam przez rok uczyła wiedzy o koniach i jeździectwie.

Trzeba walczyć o marzenia

Coraz częściej nachodziła ją jednak myśl, aby założyć własną stadninę. Była jedna przeszkoda: brak funduszy!

- Polska pensja była zbyt niska, więc musiałam wyjechać do pracy zagranicę - mówi. - Nie było mnie w kraju przez kilka miesięcy. Ciężko pracowała na obczyźnie, aby spełnić swoje marzenie.

Zarobione pieniądze natychmiast wysyłała do Polski, gdzie były na bieżąco inwestowane. Tak powstała właśnie stajnia „Argo”, która działa od 9 lat w Szamocinie. Na początku, była niewielka. Mieszkały w niej dwa duże konie i jeden kucyk o imieniu Miluś, który wciąż ma się bardzo dobrze.

- Jest rudy i czasem złośliwy, ale dzieci go uwielbiają. Na nim tak naprawdę opiera się nasza stajnia - podkreśla Aleksandra Suda.

Okazało się bowiem, że w pierwszych latach najwięcej do stajni przychodziło dzieci, które oddałyby wszystko, aby pojeździć na kucyku.

Dzisiaj także większą część klientów stanowią dzieci i młodzież. Największa grupa mieści się w przedziale wiekowym od 9 do 16 lat. Na zajęcia przychodzą też jednak dorośli, bo wiek nie ma znaczenia w tym sporcie, pod warunkiem, że - jak mówi właścicielka stajni i instruktorka - jest się sprawnym fizycznie.

- Uczyłam jeździć konno 50-letnią kobietę i 70-letniego mężczyznę. Na koniach prowadzę też 2 i 3-letnie dzieci - opowiada.

Stajnia z biegiem lat zmieniła się i powiększyła. Oprócz tradycyjnego padoku powstała też zadaszona ujeżdżalnia, z której jeźdźcy korzystają zimą. Przybyło też koni: obecnie jest pięć dużych i cztery kuce.

Aleksandra Suda ma coraz więcej podopiecznych, którym oprócz tradycyjnych kursów organizuje także obozy jeździeckie, półkolonie, mikołajki, kinderbale, pikniki i różnego rodzaju wyjazdy np. Hubertusy.

- Mamy bardzo bogatą ofertę. Bardziej jednak niż na atrakcje stawiam na bezpieczeństwo swoich podopiecznych i zwierząt. Ich zdrowie jest najważniejsze - mówi.

Ratuje życie

Pieniądze w życiu Aleksandry Sudy nie są celem samym w sobie, nie dla nich prowadzi stajnię. Zawsze gdy ich więcej zarobi, stara się je dobrze spożytkować. Co to znaczy w jej przypadku? Zwykle odwiedza handlarzy i kupuje od nich konie, które mają trafić na rzeź.

- Uratowałam w ten sposób już cztery konie. Wszystkie wyleczyłam i postawiłam na nogi, a potem oddałam w ręce dobrych znajomych lub zostawiłam u siebie - opowiada.

Jednym z tych koni jest 18-letni Balansas, którego właściciel chciał oddać do rzeźni z powodu jego wieku. Koń był schorowany i zaniedbany, ale - jak się okazuje - znów zaczął cieszyć się życiem.

- Balansas jest w adopcji i ma się doskonale. Cieszę się, że mogłam ocalić jego istnienie - dodaje Aleksandra Suda.

Kobieta każdemu takiemu zwierzęciu poświęca mnóstwo czasu i pieniędzy. Zazwyczaj konie, które mają trafić na rzeź są bowiem chore i wymagają kosztownego leczenia.

Aleksandra Suda w ogóle jest wielką miłośniczką zwierząt. Na terenie jej stajni są nie tylko konie z tzw. odzysku, ale także kilka psów ze schroniska i koty przybłędy na przykład rudy z jednym piękno zielonym okiem.

Nie wolno się bać

Trenerka stworzyła w swojej stajni niepowtarzalny klimat. Według niej nauka jazdy konnej zaczyna się już w stajni od przygotowania konia.

Na pytanie kto uczy się szybciej: dzieci czy dorośli? Bez wahania odpowiada, że dzieci.

- Dzieci nie mają tak dużej wyobraźni co dorośli i nie boją się, że coś może im się stać. Bardzo szybko potrafią jeździć sami, bez lonży - mówi Aleksandra Suda.

Na koniu - jak dodaje - nikt nie powinien czuć się jednak zbyt pewnie, bo to może zgubić. Ona sama zawsze, gdy wsiada na koński grzbiet zachowuje czujność.

- Konie są bardzo płochliwe, dlatego trzeba być ostrożnym, ale nie można się bać. One wyczuwają strach u człowieka i momentalnie zaczynają czuć to samo - stwierdza trenerka.

Pani Aleksandra o koniach wie wszystko. Dlatego na co dzień prowadzi nie tylko lekcje jeździeckie, ale także pracuje nad ułożeniem trudniejszych zwierząt.

- Ludzie często kupują sobie konia, ale nie mają pojęcia, jak należy się z nim obchodzić. Z tego rodzą się później same problemy - mówi.

Kobieta przez jakiś jeździła na zawody jeździeckie na szczeblu towarzyskim. Nie zaczynała jednak kariery, bo sport ten jest zbyt drogi. Zresztą w ogóle jeździectwo, jak i samo utrzymanie - nie mówiąc o kupnie - konia jest bardzo kosztowne.

- Samo utrzymanie konia na miesiąc kosztuje od 600 złotych wzwyż - podkreśla.

Według niej jazda konna staje się jednak coraz bardziej popularna: jest coraz więcej stajni i osób, które chcą nauczyć się jeździć w siodle. Jest to dobre, bo konie „ćwiczą” ludzki charakter.

- Gdy ktoś nauczy się obchodzić z tak dużym zwierzęciem, to na pewno nie będzie miał problemów w relacjach z ludźmi i otoczeniem - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto