W ostatnim czasie nie ma tygodnia, aby na terenie naszego powiatu, nie doszło do zalania łąki, drogi lub czyjeś piwnicy. Wszędzie stoi woda... Szczególnie widać to na śluzie na Noteci w Lipiej Górze (gm. Szamocin), gdzie od kilku miesięcy panuje istna powódź. Ostatnia taka - jak mówią mieszkający przy śluzie Ewa i Waldemar Burzyńscy - miała miejsce w latach 80. Wówczas, przy ich drzwiach wejściowych do domu stała łódka, na którą wsiadali bezpośrednio ze schodów, aby udać się do wsi po zakupy.
- Teraz sytuacja nie jest dużo lepsza. Woda otoczyła nasze podwórze z każdej strony, jest jej coraz więcej - opowiada Ewa Burzyńska, która na co dzień pracuje w miejscowej bibliotece i nie może pozwolić sobie na nie wychodzenie z domu.
- Praktycznie już od sierpnia nie możemy dojechać do domu samochodem, bo droga non stop jest zalana. Korzystamy z łódki lub ciągnika, tak na przemian - mówi.
Jest to - jak każdy może się domyślić - bardzo kłopotliwe, niewygodne i czasochłonne.
Autem około 2,5 km drogę państwo Burzyńscy pokonywali w jakieś kilka minut (około 10, bo jest ona dosyć „dziurawa”), łódką natomiast płyną nawet trzy razy tyle!
- Gdy płyniemy łódką nasza droga do domu skraca się z 2,5 km do 1 km (bo płyniemy rowem), ale zajmuje zdecydowanie więcej czasu. Z reguły płyniemy około 20 minut, ale gdy na przykład jest wietrznie wówczas czas ten wydłuża się do około 30 minut - tłumaczy Ewa Burzyńska.
Kobieta zainwestowała nawet w plecak, bo tak łatwiej jest jej przewozić zakupy lub inne potrzebne rzeczy.
- Dużo łatwiej jest płynąć na łódce lub jeżdżąc ciągnikiem z bagażem na plecach, niż trzymając w rękach kilka ciężkich toreb - tłumaczy.
Norma przekroczona
W tym tygodniu poziom wody na śluzie przekroczył dozwoloną normę. Z 2,76 m podniósł się aż do 3,68 m.
- Tak wysokiego poziomu wody nie było od lat. Ostatnimi czasy najwyższy stan wynosił około 3,5 m - mówi Ewa Burzyńska.
Państwo Burzyńscy przyzwyczajeni są do podtopień i nikogo nie proszą o pomoc. Radzą sobie sami, tak jak potrafią. Sytuacja ta bardzo ich jednak niepokoi.
- Sami chcieliśmy tu mieszkać, nikt nas do tego nie zmuszał. Prognozy pogodowe nie napawają nas jednak optymizmem, bo znów synoptycy zapowiadają opady deszczu i śniegu - mówi Ewa Burzyńska.
Taki mamy klimat
Dotychczas rzeką zarządzał Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu, który jeszcze latem ubiegłego roku zlecił pogłębienie i oczyszczenie (polegające na wykoszeniu roślinności z dna i brzegów rzeki) Noteci.
- Od stycznia tego roku zarządcą rzeki jest Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy - poinformował nas rzecznik prasowy RZGW w Poznaniu Anna Małysz-Tyczyńska.
Nowy zarządca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie wiele jednak może zrobić w tej sprawie.
- W wielu rzekach w kraju podniósł się poziom wody. Nie jest to jednak spowodowane złym zarządzaniem tymi rzekami, ale trudną sytuacją hydrologiczną. Ciągłe opady deszczu, a także ostatnie roztopy śniegu doprowadziły do wielu podtopień - mówi Agnieszka Siłacz.
W wielu miejscach ogłoszone są stany ostrzegawcze, a nawet alarmowe. W naszym regionie również od ubiegłego tygodnia wzrasta poziom wód w rzekach. Na przykład w Noteci przy Białośliwiu stan wody podniósł się o jakieś 20 cm, a w Ujściu o 30 cm. W pilskiej Gwdzie wody jest więcej natomiast już o prawie 50 cm! To nie oznacza nic dobrego.
Sami jesteśmy winni?
Sytuacja ta niepokoi także rolników, którzy narzekają na zalane łąki.
- Łąki nawet te, które są stosunkowo daleko od koryta rzeki, są tak podmokłe, że nie da się po nich chodzić, nie mówiąc w ogóle o wjeździe jakiegokolwiek sprzętu ciężkiego - żali się jeden z rolników w gminie Szamocin.
Według sołtysa Heliodorowa Józefa Polichońskiego, który jest także prezesem spółki wodnej Szamoty, rolnicy w pewnym stopniu sami są - niestety - winni takiej trudnej sytuacji.
- Ten rok jest bardzo deszczowy, a woda na większości terenów nie wsiąka już w ziemię, dlatego dochodzi do podtopień. Na tych łąkach, gdzie czyścimy rowy melioracyjne i kopiemy nowe, problemu nie ma, bo gdy poziom wody się obniża, to z powrotem wpływa ona do rzeki. Niestety, dziś funkcjonuje niewiele spółek wodnych, bo kiedyś rolnicy sami doprowadzili do ich likwidacji - opowiada Józef Polichoński.
Według niego inwestowanie w rowy mogłoby poprawić sytuację z podtopieniami. Nie wszyscy podobno chcą jednak o tym słyszeć.
- Część rolników jest zadowolona z tej sytuacji, bo dostaje odszkodowania za podtopienia i wyrządzone straty nie musząc robić kompletnie nic - wtóruje sołtysowi pan Andrzej, który sam jest rolnikiem.
Podtopione w ostatnim czasie zostają jednak nie tylko łąki i pola, ale także piwnice domów jednorodzinnych i drogi gminne. Ostatnio na przykład strażacy pompowali wodę z dróg w Młynarach, Podaninie, Lipinach i Szamocinie.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?