Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nostalgiczna podróż śladami czterech pokoleń kupców szamocińskich

Bożena Wolska
Bożena Wolska
Gertruda Eleonora i Jan Walczakowie
Gertruda Eleonora i Jan Walczakowie
W czasie dwudziestolecia międzywojennego kupcy Wiktoria i Mikołaj Koczy prowadzili w Szamocinie sklep o wdzięcznej nazwie „Bławaty”, przetrwał on - choć w zmienionej formie - do dzisiaj!

Małe miasteczka mają swój niepowtarzalny urok. W zakamarkach starych ulic kryje się wiele tajemnic, historii i legend. Nie opowiadane gasną z czasem jak iskry w popiele. Szkoda. Może warto je ocalić od zapomnienia. Wspomnijmy zatem wielopokoleniowy sklep z tekstyliami. A więc od początku.

Pierwsze były ,,Bławaty”

W czasie dwudziestolecia międzywojennego kupcy Wiktoria i Mikołaj Koczy prowadzili w Szamocinie sklep o wdzięcznej nazwie „Bławaty”. Mieścił się on w późniejszym Domu Towarowym. W skład asortymentu wchodziły akcesoria krawieckie: gumki, guziki, tasiemki, koronki, nici, igły, szpilki, a także laczki, fartuchy i tkaniny. W latach 40 sklep przejęła córka. Wiktorii i Mikołaja
- Elżbieta Bańczyk a, dwadzieścia lat później przeniosła ona go na Rynek.
Właścicielka zamieszkała w bajkowo maleńkim mieszkanku tuż obok sklepu powielając nieco sentymentalną historię Ignacego Rzeckiego z „Lalki” B. Prusa. Asortyment przez wiele lat nie ulegał większym zmianom.

Ale z czasem do sklepu zaczęły napływać nowe towary: paski do spodni, bluzki, skarpety, bielizna, pamiątki komunijne i ślubne, a także sztuczna biżuteria: klipsy, kolczyki, bransoletki, naszyjniki - wszystkie błyszczące i mieniące się niczym kryształki Swarovskiego.
Ot znak czasu!
Sklepik ten mały i niepozorny, pachnący pastą do podłogi miał swój niepowtarzalny klimat, a dla ówczesnych nastolatków stał się swoistym oknem na świat, bowiem towary były przywożone aż z Poznania.
Wyjazd do stolicy Wielkopolski po towar był dla właścicieli prawdziwą całodniową wyprawą pełną wrażeń.

Nowe czasy, nowy towar

W latach osiemdziesiątych prowadzeniem sklepu zajęła się córka Elżbiety Bańczykowej - Gertruda Eleonora Walczak. Z biegiem czasu ludzie coraz rzadziej szyli ubrania u krawca. W sklepach pojawiała się gotowa odzież, tak więc ze sklepiku zaczęły powoli znikać akcesoria krawieckie, a w ich miejsce wprowadzano sprzęt wędkarski.

Wyraźne ożywienie następowało w każdy poniedziałek, kiedy to po zakupach na miejskim targowisku wiele pań z pobliskich wiosek zaglądało do sklepiku pani Gertrudy Eleonory. Największym zainteresowaniem cieszyły się fartuchy kuchenne.
I w takiej oto formie sklep funkcjonował przy Rynku do 2010r.
W międzyczasie kupiecką działalność kontynuowało już czwarte pokolenie - Jolanta i Jacek Walczakowie. W roku 2010 sklep przenieśli z Rynku na ulicę Paderewskiego - do domu. Sprzedawano tam różnie - także ryby, a w późniejszych latach akcesoria ogrodnicze. Dziś sklep oferuje sprzęt wędkarski.
Ze łzą wzruszenia wiele osób wspomina sklepik „Pani Bańczykowej” klimatyczny, pełen drobiazgów i niespodzianek - z dzwonkiem zawieszonym na drzwiach i ,,naszym maleńkim oknem na świat”.

Wspomnienia
W sentymentalną podróż śladami czterech pokoleń kupców zabrał mnie pan Jacek Walczak. Z nostalgią dzieciństwo swe z nosem przylepionym do witryny sklepowej wspominali: Anna Puź, Beata i Mariusz Ostynowicz, Monika Szykowna, Elżbieta Łukasik, Adam Stucki.
(Autor Hanna Heimann)

***

TVN Meteo

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto