Młynarz co oddał duszę diabłu... Dom na odludziu... Pięcioosobowa rodzina co cała wymarła w ciągu zaledwie czterech lat... Tajemnica, mrok... Historia intrygująca! Zainteresowała mnie. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej, ale łatwo nie było. Trzeba było kilku wizyt w Lipie i pobliskim Sokolcu. To tam bowiem na początku XX wieku wydarzyć się miała ta historia.
Dziś o masonach krążą już tylko legendy. Ale pukając od jednych drzwi do drugich złapałem w końcu jakiś trop.
- Na tak zwanym Hamerku w Sokolcu, ponad sto lat temu żyła rodzina młynarzy. Wiodło im się bardzo dobrze, gdy w pewnym momencie jeden po drugim zaczęli umierać. Była to podobno klątwa za zerwanie paktu z diabłem - opowiada sołtys Lipy Agnieszka Jańczak.
Inni mieszkańcy również w wielkim skrócie znają tę historię i to jedynie z opowiadań swoich dziadków lub pradziadków. Jedna z starszych mieszkanek wsi mówi, że w pamięci utkwił jej jeden szczegół, dotyczył on pogrzebu młynarza.
- W dniu pogrzebu rozpętała się potężna wichura, która pozrywała snopki siana na łąkach. Wichura ustała, kiedy trumnę młynarza opuszczono do grobu. Był to podobno znak, że rzeczywiście był on masonem - opowiedziała nam kobieta.
Pewną historię o młynarzach żyjących na Hamerku w Sokolcu zna również Tadeusz Madecki z Lipiej Góry, który od lat zajmuje się poznawaniem i opisywaniem regionalnej historii. Nie słyszał on jednak o tym, że byli oni masonami.
- Na Hamerku mieszkali Otto i Alma Krugierowie. Mieli oni trzy córki: Astę, Kresten i Lię - opowiada Tadeusz Madecki.
Byli Niemcami i prowadzili duże gospodarstwo nad stawami, którego znakiem rozpoznawczym był młyn wodny. W okolicy cieszyli się podobno dużym uznaniem i byli niezwykle majętni.
- Gospodarstwo ich przynosiło duże plony, ale oprócz tego zyski czerpali również z własnej wytwórni nagrobków kamiennych i ozdobnych pustaków. Posiadali również wszystkie pobliskie ziemie wokół swojego gospodarstwa - opowiada Tadeusz Madecki.
Z tego względu młynarz zatrudniał wielu pracowników i stać go było nawet na utrzymanie służby domowej, która zamieszkiwała w pokoju na strychu.
- U Krugiera pracował między innymi pan Stanisław Walczak. Za pracę początkowo dostawał on wyżywienie i dach nad głową, a po jakimś czasie młynarz zapisał mu kawałek ziemi, na której postawił swój własny dom - dodaje Tadeusz Madecki.
Wszystkich gości Krugierów witał napis umieszczony na werandzie, były to słowa pieśni napisanej przez Marcina Lutra: "Warownym grodem jest nasz Bóg". Jest to hymn kościoła ewangelickiego, który wskazywał na ich religijność.
Niedaleko domu mieli oni duży sad i prywatny cmentarz, na którym chowali swoich bliskich. Tam - na wzgórzu, znajdują się również ich groby. Jeszcze kilka lat temu podobno można było przeczytać na nagrobkach, że rodzina młynarza wymarła w ciągu czterech lat od 1911 do 1915 roku. Dziś są one już jednak w opłakanym stanie - zarośnięte krzewami, z pozbijanymi tablicami...
- Krugierowie to podobno byli bardzo dobrzy ludzie. Nikt nie wie jednak co się tak naprawdę z nimi stało i czy faktycznie coś wspólnego miał z tym szatan, choć starsi ludzie w to mocno wierzyli - twierdzi pan Tamborski, który mieszka obecnie w domu młynarzy.
Skomentuj: Masoni w Sokolcu? Dlaczego w ciągu 4 lat zmarła cała rodzina młynarzy?
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?