Patrz, baba za kierownicą! - tak, wciąż z wielkim niedowierzaniem, reaguje większość ludzi na widok kobiety w ciężarówce. Przez dwa lata do takich uwag przywykła już Magdalena Biskupska z Borówek (gm. Szamocin), która za kółkiem 40-tonowego tira czuje się jak przysłowiowa „ryba w wodzie”!
Poszła w ślady ojca - to jej nauczyciel
27-letnia Magdalena „geny dobrego kierowcy” odziedziczyła po swoim ojcu - Krzysztofie, który od około 20 lat pracuje jako zawodowy kierowca. Zawsze dobrze i pewnie czuła się za kółkiem, ale nigdy nie myślała, że będzie z tego żyła, aż do czasu gdy znalazła się na „bezrobociu”.
- Poszłam do urzędu pracy zapytać o jakieś kursy, aby nie nudzić się w domu. Wtedy zaproponowano mi zrobienie prawa jazdy na większe pojazdy - opowiada.
Chętnie skorzystała z oferty i w przeciągu kilku miesięcy zrobiła kurs na dwie kategorie prawa jazdy - C i E. Następnie, - już za swoje pieniądze, a nie unijne - zdobyła kwalifikację zawodową na tzw. przewóz rzeczy.
- Kategorię „C” zdobyłam za trzecim podejściem do egzaminu, a kategorię „E” za pierwszym - wyznaje.
Najtrudniejszy egzamin musiała jednak zdać pod okiem ojca, z którym przez cztery miesiące - jako drugi kierowca, jeździła w trasy m.in. po Niemczech, Francji i Holandii. Wówczas, w praktyce poznała na czym polega zawód kierowcy i z czym tak naprawdę się wiąże.
- Jest to bardzo stresująca i odpowiedzialna praca, w której trzeba mieć ogromny dystans do tego, co dzieje się w około - mówi.
Pod okiem ojca nauczyła się pewniej wykonywać poszczególne manewry na przykład cofania na wąskim odcinku drogi. Miała do niego ogromne zaufanie, które - jak okazało się już podczas pierwszej jazdy - działało w obie strony.
- Po raz pierwszy na fotel kierowcy tato wpuścił mnie w nocy. Po kilku minutach po tym, jak ruszyłam, usłyszałam jak chrapie. Na starcie uznał, że sobie poradzę, co bardzo mnie ucieszyło - opowiada.
W tym okresie zajmowała się transportem produktów sypkich (m.in. cukru i nawozów), które przewozi się w silosach.
- Musiałam nauczyć się na przykład mocować węże do tych ogromnych beczek. Nie było łatwo, ale dałam radę - wspomina.
Siedzi za kółkiem czterdziestotonowca
Po kilku miesięcznym przygotowaniu do zawodu u boku ojca, postanowiła pójść własną ścieżką. Zaczęła szukać pracy w firmach na naszym lokalnym podwórku. Nie wszędzie zostawała przyjmowana z otwartymi ramionami. Jeden z pracodawców na przykład mając do wyboru ją a pewnego mężczyznę, od razu skreślił jej szanse.
- Uznał, że kobieta sobie na poradzi w tym fachu - dodaje.
W końcu jednak Magdalena Biskupska znalazła zatrudnienie. Już po przejechaniu pierwszej trasy zyskała uznanie w firmie.
- Szef był w szoku, że nie miałam z niczym problemu podczas jazdy i ani razu do niego nie zadzwoniłam w jakieś sprawie - opowiada.
Obecnie jeździ dużym mercedesem, który mieści aż 40 ton towaru. Przewozi nim materiały drewniane m.in. trumny! Wcześniej przewoziła też alkohole - piwo i wino.
- Każdy towar (nie ważne jaki jest) trzeba odpowiednio zabezpieczyć, aby go nie uszkodzić. Jeżdżąc z takim obciążeniem trzeba naprawdę uważać - zapewnia.
Kobieta powinna stać przy garach?
Pojawienie się Magdaleny - czy to na drodze, czy w jakiejś bazie - często wzbudza sensację.
- Na początku inni kierowcy zwracali uwagę na to, jak parkuję. Niektórzy jakby tylko czekali na to, aż popełnię błąd. Szybko przekonali się, że jestem w tym lepsza od niektórych z nich - z uśmiechem wspomina Magdalena Biskupska.
Wiele razy słyszała też komplementy, że niektórzy kierowcy płci męskiej potrafią po kilkanaście razy podjeżdżać pod rampę, a ona robi to za pierwszym razem! Jako kobieta ma pewne względy. Bywa, że mężczyźni ustępują jej pierwszeństwa na drodze.
- Kiedyś na stacji nie musiałam też płacić za prysznic, gdy jej pracownik dowiedział się, że przyjechałam ciężarówką - jako ciekawostkę opowiada kobieta.
Niestety zdarzały się również uszczypliwe komentarze. Wielu ludzi nadal myśli stereotypowo i uważa, że zawód kierowcy zarezerwowany jest tylko dla mężczyzn.
- Kiedyś usłyszałam, że kobieta powinna stać przy garach, a nie siedzieć w kabinie tira - mówi Magdalena Biskupska.
Takie komentarze nie robią na niej jednak wrażenia, dlatego obraca je w żart. W kabinie - jak zapewnia - czuje się bardzo dobrze. Ma w niej sporo miejsca.
- Urządziłam ją po swojemu w kolorach szarości. Na przykład mam pikowaną podłogę - podkreśla.
Nie czuje strachu
Od dłuższego czasu kursuje po Niemczech, które - jak mówi - non stop są w przebudowie, co bardzo utrudnia jazdę. Często musi jeździć po wysokich górach.
- Niektóre drogi są naprawdę kręte, a do tego nie wszyscy kierowcy jeżdżą ostrożnie. Czasami ułamki sekund mogą spowodować jakąś tragedię - mówi i dodaje, że codziennie mija po drodze jakiś wypadek.
Co lubi w swojej pracy?
- Każdy dzień życia jest inny i mogę zobaczyć sporo ciekawych miejsc. Wszystkie je fotografuję. Od września moim aparatem zrobiłam ponad tysiąc zdjęć: krajobrazów, dróg i zachodów słońca - opowiada. Wiele osób podziwia ją za odwagę i pyta czy w ogóle się czegoś boi? Magdalena Biskupska odpowiada pytaniem na pytanie: - czego mam się bać? Robię swoje i tyle, jak w każdej pracy!
Strach tylko paraliżuje człowieka, a ona musi mieć trzeźwy umysł, więc nie myśli o najgorszym. Ma jednak plan, którego mocno się trzyma. Dzięki niemu unika niebezpieczeństw.
- Staram się nie rzucać w oczy.
Poza tym nie robi przystanków w nie pewnych miejscach i ma stały kontakt - przez radio - z innymi kierowcami m.in. ze swoim tatą.
- Często kilku kierowców musi jechać z towarem w to samo miejsce, więc są to wspólne podróże - mówi.
Magdalena Biskupska nie jest sama - coraz więcej kobiet ma uprawnienia do kierowania ciężkimi pojazdami. Niektóre z nich na Facebooku wymieniają się doświadczeniami z pracy.
- Jest nas pół tysiąca - dodaje Magdalena, która należy do grupy tych jakże silnych i odważnych kobiet.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?