Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

DZIEŃ - O Róży za zamkniętymi drzwiami

Marcin Pomianowski
W szamotulskim Sądzie Rejonowym rozpoczął się w środę kolejny proces w głośnej sprawie praw rodzicielskich małżeństwa Władysława i Violetty Szwaków. Na początku rozprawy sędzia zadecydowała, że całe postępowanie będzie się odbywać za zamkniętymi drzwiami. Dziennikarze musieli opuścić salę rozpraw. Jawny będzie tylko wyrok, który zapadnie najwcześniej w grudniu. Do tego czasu przed sądem będą zeznawać świadkowie i przedstawiane będą wszystkie dokumenty związane ze sprawą. Dzisiejsza rozprawa dotyczy pozbawienie praw rodzicielskich Violetty Szwak i ograniczenia praw rodzicielskich jej mężowi. Na rozprawę stawił się tylko Władysław Szwak.

– Żona została w domu z dzieckiem – mówił przed wejściem na salę sądową – mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy i dzieci zostaną z nami – dodał.
Na dzisiejszej rozprawie zostali przesłuchani nauczyciele uczący na co dzień starsze dzieci Szwaków. W następnych terminach sąd przesłucha pracowników pomocy społecznej i kuratora.

– Sprawy dzieci powinny być załatwiane szybko. To jest nękanie tej rodziny – powiedziała po pierwszym etapie procesu reprezentująca rodzinę Szwaków mecenas Małgorzata Heller-Kaczmarska.

Historia rodziny stała się głośna, kiedy w ubiegłym roku nakazem sądu odebrano im nowo narodzoną córkę Różę. Podstawą tego orzeczenia była informacja ordynatora oddziału noworodkowego ze szpitala w Szamotułach i sprawozdanie z kuratorskiego nadzoru nad rodziną.

Kurator stwierdziła niewydolność wychowawczo-opiekuńczą matki małoletnich dzieci i w jej ocenie, pani Szwak (wtedy jeszcze Woźna) nie daje gwarancji prawidłowego spełniania funkcji rodzica w przypadku opieki nad noworodkiem. Róża trafiła na krótko do rodziny zastępczej. Po sądowej batalii Róża wróciła do domu. W międzyczasie toczyło się postępowanie o odebranie rodzicom pozostałej trójki dzieci, i do tej sprawy włączono też Różę.

Medialna wrzawa wokół sprawy zmobilizowała do większych wysiłków instytucje pomocowe, a z całego kraju napłynęło do Szwaków wsparcie prywatnych darczyńców przejętych sprawą rodziny.

Kilka dni przed rozpoczęciem procesu pojechaliśmy zobaczyć, jak płynie życie w Błotach Wielkich, gdzie mieszkają Szwakowie. W drzwiach przywitała mnie Violetta Szwak z małą Różą na rękach. Była trochę przestraszona widokiem obcego człowieka, ale wyjaśniłem, że jestem dziennikarzem i że chciałbym się dowiedzieć, jak żyje się jej rodzinie.

– Mąż pojechał do pracy, a starsze dzieci teraz są w szkole. Trochę im się nie chciało iść, bo jeszcze im wakacji szkoda – mówi, uśmiechając się przy tym, Violetta Szwak. – Dzieci były na obozie nad morzem, potem u rodziny w Poznaniu i jeszcze dziewczynki były u przyjaciółki na kilka dni we Wronkach. Najmniejsza właśnie wstała. Czasem trudno za nią zdążyć, taka jest bystra – chwali małą Różę pani Violetta. Dopytywałem, czy mają jakieś problemy, czy czegoś im brakuje? Pani Violetta zaprzeczyła. – Żyjemy tu spokojnie. Czasem krowy gdzieś uciekną i ot, takie to problemy mamy.

Pani Szwak pokazała mi mieszkanie – jest skromne, ale czyste i zadbane, w łazience pralka odwirowywała właśnie pranie. Na podwórzu widziałem stos nowych dachówek. Violetta Szwak wyjaśniła, że przed jesienią chcą jeszcze wymienić dach. Na pytanie, co myśli przed procesem sądowym, pani Szwak odpowiedziała: – Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.

Od roku rodzina Szwaków jest pod opieką, ale i kontrolą wronieckiej pomocy społecznej. – Opiekunka środowiskowa przychodzi obecnie 3 razy w tygodniu, kurator sprawdza rodzinę raz w tygodniu i jeszcze z naszej też strony raz w tygodniu trafia tam pracownik socjalny – mówi kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Weronika Klimuntowska-Nawrocka – Chodzi nam przede wszystkim o zmobilizowanie pani Violetty do większej samodzielności i to się udaje. Pani Szwak sprząta w domu, pierze, gotuje, zajmuje się domem. W ciągu ostatniego roku u Szwaków sporo się działo. Pani Violetta i pan Władysław wzięli ślub. Rodzina dostała nowy sprzęt AGD, z którego korzysta i ułatwia im to codzienne funkcjonowanie. Za pieniądze darczyńców wyremontowano łazienkę, centralne ogrzewanie, wymieniono okna. Pan Władysław sam dokończył malowanie kuchni, którego nie zrobili wynajęci robotnicy. W tej sytuacji od połowy września postanowiliśmy zmniejszyć ingerencję opiekunki i będzie ona pojawiać się u rodziny 2 razy w tygodniu – dodaje Klimuntowska-Nawrocka .
– Będziemy walczyć, by dzieci zostały w rodzinie, nie widzę podstaw do tego, żeby było inaczej – mówi Heller-Kaczmarska.
15 września minie rok od czasu powrotu Róży do rodzinnego domu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto